Rozdział ósmy: SZAROŚĆ

166 14 0
                                    

- Katieeee no odbierz ten cholerny telefon- krzyczałem chodząc nerwowo po całym domu- Dlaczego poprosiłem ją by wykonała dla mnie to zadanie- karciłem siebie opadając bezwładnie na kanapę.

Bezsilność kapała z sufitu na moja głowę, gdy ostatni raz sprawdzałem nie było w nim dziury.

- Dryyń- dzwonek do drzwi wyrwał mnie z rozmyśleń

- No w końcu, stoję tu i stoję- odezwała się brązowowłosa

- Jesteś cała!- szybkim ruchem przywarłem Katie do mojego ciała tworząc coś na kształt uścisku

Mój dach właśnie został naprawiony, jednak moja głowa wciąż pozostała mokra.

- Czemu nie odbierałaś telefonu?- mój ton oblewały pretensje

- Wyłączyłam go jak Bruce wszedł do gabinetu, nie chciałam, żeby sprawdził z kim rozmawiam- powiedziała to takim samym tonem jakby pytała się czy wolę czekoladę mleczną czy białą

- Mogłaś dać znać, że żyjesz, nie spałem cała noc!- byłem wściekły jej "olewczym" zachowaniem

- Ooo martwiłeś się- jej ton głosu zawierał więcej cukru niż sok pomarańczowy, który właśnie piłem

- Nie-e! Co ci przyszło do głowy!- starałem się odwrócić od siebie uwagę - Zjesz śniadanie?

- Chętnie- usiadła na krześle przy kuchennej wyspie

- Proponuję mój specjał- spojrzałem na nią - Płatki z whisky- tylko tym dysponuję

- Moje ulubione!- uśmiechnęła się promiennie

Balansowałem na krawędzi własnej dostępności. Czułem, że stoję w progu zastanawiając się czy wejść. Za mną szalał wiatr a rozpętana burza nic nie niszczyła, wszystko zostawiła tak jak jest- dostatecznie już to wcześniej zniszczyłem sam.

autodestrukcja za 10..9..8..

***

- Udało ci się podsłuchać coś ciekawego?- poczułem ciepły oddech szatynki na moim karku

- Na razie nic co by miało jakiś związek ze sprawą

- Byłam pewna, że to wypali- powiedziała zawiedziona

- Tak jak ja- rozłożyłem ręce po czym schowałem twarz w dłoniach ze zmęczenia- Mam już tego dość może powinienem odpuścić, w końcu blondynka żyje a listy mogę zignorować.

- Nie chcesz się dowiedzieć co ją łączy z twoim ojcem i kto ci przysyła te chore wierszyki? Ja chce wiedzieć dlaczego mój ojczym ją przetrzymywał więc jak nie ty to ja rozwiąże tę sprawę!- powiedziała stanowczo

- Oczywiście, że chcę wiedzieć ale ciągle jesteśmy w punkcie wyjścia to zaczyna mnie już irytować- podniosłem lekko głos

- Musimy się włamać do tego gabinetu, sam podsłuch nic nie da, trzeba pogrzebać w papierach, umówmy się dzisiaj o 10pm przed tylnym wejściem do klubu

- Nie będziesz się tak dla mnie narażała, pójdę sam- próbowałem wybić jej ten pomysł z głowy

- Kto powiedział, że dla ciebie, nawet tam nie trafisz, potrzebujesz mnie- miała racje, nigdy nie byłem nawet na zapleczu, sam nie dam sobie rady.

COLOURFUL LETTERSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz