Rozdział piąty: ŻÓŁĆ

247 16 0
                                    

Siedziałem w poczekalni na swoim starym małym drewnianym krzesełku, nikogo nie było ze mną tylko szare ze starości ściany i duży zegar z kukułką. Zegar był popsuty, niegdyś żywo wydająca dźwięk kukułka teraz zwisała obdarta z piór, długa wskazówka zegara była wygięta w moją stronę a szybka zbita. Jedyne co było żywe w tym pomieszczeniu to ja i kolor zegara. Nie było tam drzwi, klamki leżały pod ścianami z każdej strony po siedem w równym odstępie jednego metra. Chciałem wstać, zrobić jakiś ruch ale nie potrafiłem nie wiedziałem dlaczego przecież to poczekalnia MOJEGO umysłu.

***

Po przebudzeniu otrzymałem smsa od Rydel przypominającego o spotkaniu z Kevinem. Ostatnie na co miałem ochotę to omawianie spraw fanowskich. Do tego wszystkiego noga wciąż bolała ale nie chciałem się przyznać siostrze, że jestem ranny to zrodziłoby serię pytań, które następnie z siłą kobiecej ciekawości wycelowałaby we mnie pociągając za spust z tą specyficzną miną odkrywcy.

Kevin jest przewodniczącym fanclubu R5 Family*, znamy się od kilku lat, był jednym z naszych pierwszych fanów, teraz zajmuje się innymi. Zwykle nie ma mnie na tych spotkaniach, uważam je za stratę czasu ale Rydel poprosiła mnie abym ją zastąpił.

-Cześć- przywitałem go wchodząc do Coffee Time

-No w końcu jesteś, siadaj, mamy mało czasu i sporo spraw do omówienia- rzucił nawet na mnie nie patrząc grzebiąc przy tym w papierach

-Czemu akurat Coffee Time?- zapytałem szczerze zaciekawiony miejscem spotkania

-A czemu nie? Jest tutaj w porządku nie uważasz?- odpowiedział lakonicznie

-Jak chcesz, jak tam fani? Mocno dają ci w kość?- próbowałem rozluźnić atmosferę, która nie wiedząc czemu zrobiła się trochę zbyt gęsta.

-Daje radę ale musisz mi powiedzieć kilka rzeczy, mianowicie co z trasą po US? Macie jakieś wieści od promotorów? Andre nie odbiera telefonu a mi się robi bagno, jak chcecie, żebym to ogarniał to informujcie mnie na bieżąco!- powiedział lekko poirytowany

Andre to nasz menadżer, jest Niemcem ale od 10 lat mieszka w LA, zajmuje się jeszcze kilkoma innymi gwiazdami ale to głownie dzięki nam zapełnia kieszenie. Jest naprawdę dobry w tym co robi, cenię sobie jego pracę ale czasami jego ekscentryczne wybryki lekko mnie irytują. Tym razem poleciał na jakąś wyspę i nie ma z nim żadnego kontaktu.

-Andre jest poza zasięgiem, promotorzy się spóźniają to od nich wszystko zależy, jak tylko się czegoś dowiem od razu dam ci znać, my też mamy sporo na głowie, trochę spuść z tonu- zaproponowałem

-Taa.. Następna sprawa, co z wynikami..

Wyłączyłem się.

Obolały emocjonalnie i fizycznie wsiadłem do samochodu żegnając się z Kevinem. Wiedziałem gdzie teraz powinienem być i o co powinienem spytać.

***

W dzień te neony nie dawały takiego wrażenia jak nocą, teraz to tylko neony, kolory już się nie kłóciły, w ogóle ze sobą nie rozmawiały.

Wszedłem do klubu, kolejny raz licząc o ile już razy za dużo przekroczyłem próg tego miejsca. Podszedłem do pustego baru czekając aż ktokolwiek się pojawi.

-To ty?- zdziwiłem się widząc Katie wstającą zza lady

-Czego chcesz?- rzuciła wyraźnie znudzona, przynajmniej na taką pozowała

-Przyszedłem porozmawiać z córką właściciela

-Voila! Czego sobie życzysz?- ironia aż kapała z każdego słowa

COLOURFUL LETTERSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz