Rozdział 37

5.8K 295 29
                                    

Za następnego dnia wilkołaki od samego rana trenowały. Nawet nie trzeba było tego widzieć, bo było ich słychać.
Nathan próbował ich doszlifowywać w taktyce i w unikach, co mu bardzo dobrze szło. Niektórzy mogliby w to zwątpić, bo prywatnie jest bardzo czuły, kochany, a zaś, gdy przychodzi co do czego jest konsekwentyny, pewny siebie i rozważny. Fajnie mieć takie dwie strony. Nathan naprawdę musiał długo je praktykować, bo z łatwością mu przychodzi z bycia miłym na poważnego i surowego.

Poderwałam się z parapetu okna, przez które było widać zaludnioną łąkę i mroczny las i podreptałam szybkim tempem na dół do drzwi wejściowych, by wydostać się na zewnątrz, po czym poszłam w stronę, skąd dochodziły krzyki.

Zza rogu zaczęłam obserwować, jak zwinnie Nathan się porusza.
Co jakiś czas pokazywał uderzenia i uniki i rozstawiał chłopców przy czym omawiał kolejne etapy ich taktyki.
Byłam w stanie słyszeć każde jego słowo, bo wyrażał się jak najwyraźniej potrafił i jak najgłośniej. Ewidentnie chciał, aby do wszystkich dotarło.

Po dłuższym czasie, czarnowłosy z pewnością spojrzał na mnie swoimi złotymi oczami, które jakby powoli przemieniały się w tą dziką czerwień, po czym uśmiechnął się szeroko zachęcając mnie ruchiem dłoni do podejścia, co od razu uczyniłam. Tym razem miałam ochotę się czegoś nauczyć, a to była idealna okazja. Same ich zgrane ruchy zachęcały do nauki. Chciałabym potrafić tak samo, ale jedną z niewielu przeszkód jest to, że nie lubię przemocy, choćbym sama komuś nią groziła, to jej nie lubię.

-Czemu się tak skradałaś te...dwadzieścia minut?- zaśmiał się, a wszyscy tak jak on przestali ćwiczyć- chłopaki, kontynuujcie od początku!- krzyknął donośnie, a wilkołaki wróciły do poprzedniej czynności.

-Tak sobie...chciałam popatrzeć z bliska, a nie z okna- zagryzłam wargę.

-A jaka jest prawdziwa przyczyna?- uniósł brew na co ja westchnęłam. Jakim cudem on zna mnie na wylot?

-Um, po prostu myślałam, że się trochę załapię i może ja też czegoś się nauczę...

-Nie mam zamiaru cię ograniczać!- wyszczerzył się.

-Co ty taki dziś wesoły?- zapytałam lekko zdziwiona.

-Bo moja Rose ma dziś urodziny!

Ach, no tak. Jak mogłam zapomnieć o mojej 18-nastce?
W sumie jakoś za bardzo mnie to nie cieszy, że jestem coraz starsza i bliżej mi do starości, kiedy Nathan będzie się starzeć sporo dłużej, co łączy się z tym, że z czasem będę musiała go w przyszłości zostawić samego na świecie co i tak by się stało, bo raczej nie umarlibyśmy w tym samym czasie. I liczę na to, aby w najbliższej przyszłości nikt nie umierał.

-Wszystkiego najlepszego!- wykrzyknął przytulając mnie i obkręcając dookoła swojej osi, a w tle usłyszałam donośny śpiew, dobrze nam znanej piosenki "Sto lat".

-Dziękuję- szepnęłam, a zaraz potem wykrzyknęłam do wilkołaków te samo słowo tylko sporo głośniej, na co wszyscy zawyli.

-Teraz jesteś legalna- zaśmiał się Nathan.

-Dopiero o szesnastej- puściłam mu oczko.

-A właśnie. Mam lekki problem...bo nie wiemy kiedy się spodziewać ataku...- fuknął Nathan ze skrępowaniem, opierając się o ścianę domu.

-Świetnie- zaśmiałam się, uderzając ręką o czoło.

-Podejrzewałbym, że będzie to o szesnastej. Dokładnie w twoje narodziny- mruknął Nathan.

-Możliwe- odparłam- oby nikt nie ucierpiał- dodałam z grymasem.

-Bez strat się nie obejdzie, Rose- westchnął, zerkając na mnie kątem oka.

-Nathan...bo ty jako wilkołak się starzejesz dłużej ode mnie...czy to oznacza, że...będę zmuszona cię zostawić samego na tym świecie?- zapytałam, wpatrując się w czubki butów.

-Wiesz...gdy dojdzie do tego, że będziemy mieć dzieci, będziesz zmuszona starzeć się tak samo jak ja. Czyli będziesz zmuszona na znoszenie mojej osoby przez około dwieście, pieprzonych lat, dosłownie- zaśmiał się czarnowłosy.
Ta informacja mnie na tyle zdziwiła, że jestem pewna, że zrobiłam się blada na twarzy.

Czyli...jak będę miała dzieci z Nathanem...to zacznę się równo z nim starzeć.

-To...fantastycznie!- wykrzyknęłam z radością- nie byłabym w stanie wyobrazić sobie życia bez ciebie nawet poza ziemią, Nathan. Bez ciebie bym sobie nie dała rady z emocjami- po tych słowach przytuliłam szczęśliwa czarnowłosego, który chyba też był tak samo zadowolony, jak ja.

-Pozostaje kwestia posiadania dzieci- zaśmiał się.

Są tu jacyś fani Drake'a? 😊😏🌹

Kim Ty Jesteś? [[ZAKOŃCZONE]]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz