Wstęp

63 3 11
                                    

wtrącenia autorki: [diruriru]
Dedykuję tego fanfica havley i taehyung_my_bias  >:) polecam się na przyszłość

Nazywam się Katie Styles. Mam 16 lat i mieszkam w Los Angeles wraz z rodzicami i o dwa lata starszym bratem, Harry'm. Moja najlepsza przyjaciółka to Taylor [Swift] Anderson [jak to?]. Właściwie, to mam tylko ją, bo jestem raczej szarą myszką. Właśnie rozpoczynam pierwszą liceum, tym samym idąc do kompletnie nowej szkoły. Rozpoczęcie roku szkolnego jest już jutro. Bardzo się stresuję, ale jednocześnie czuję pewne podekscytowanie! Już nie mogę się doczeka, aż spotkam Taylor!

Obudziłam się, leniwie otwierając oczy. Leżałam chwilę, spoglądając bezczynnie w sufit. W końcu odwróciłam głowę w stronę szafki nocnej, na której stał budzik.

*Siódma... mam jeszcze sporo czasu* - pomyślałam, przypominając sobie, że rozpoczęcie roku szkolnego jest dopiero o dziewiątej. Czyli za dwie godziny [matematyka na poziomie, jestem dumna]. Westchnęłam cicho i wstałam z łóżka, przy okazji zakładając puszyste kapcie z jednorożcami. Szybko podeszłam do szafy, otworzyłam ją, by zacząć zastanawiać się, co mogłabym ubrać w takim dniu. Finalnie, postawiłam na białą koszulę bez rękawków, czarną spódnicę przed kolana i czarne vans'y. Od razu skierowałam się do łazienki, gdzie załatwiłam poranną toaletę i ubrałam się. Wróciłam do pokoju, aby się umalować. Usiadłam przy toaletce i rozpoczęłam rytuał zwany make-up'em. Zważywszy na fakt, iż zbytnio nie potrzebowałam żadnych podkładów, korektorów itp, użyłam jedynie maskary, eyelinera, rozświetlacza i jasno-bordowej szminki. Stanęłam przed lustrem w rogu mojego pokoju i spojrzałam na swoje odbicie [o, moja ulubiona część]. Zobaczyłam niską, szczupłą nastolatkę z krągłościami tam, gdzie trzeba. Miała również dość długie, blond włosy, duże, szaro-zielone oczy, okalane przez gęste, czarne rzęsy i pełne, zwykle malinowe usta. Wyglądała raczej przeciętnie [przeciętne, to jest twoje IQ do cholery]. Okręciłam się w okół własnej osi i uśmiechnęłam się lekko. Dosłownie sekundkę później poczułam, że jestem naprawdę głodna. W szybkim tempie opuściłam pomieszczenie, kierując się do kuchni. Już na schodach usłyszałam, że ktoś krząta się na dole [to pewnie jakiś złodziej kradnie ci toster, uciekaj]. Weszłam do pomieszczenia połączonego z jadalnią. Przy płycie grzewczej stał Harry - mój starszy brat. Robił naleśniki [och, nie spodziewałam się], nucąc przy tym jakiś hit.

- Hej Harry - powiedziałam, podchodząc do niego - zrobisz mi dwa? - zapytałam, wskazując na naleśnika.

- Hej Katie - odpowiedział - a Bozia rączek nie dała - spytał z przekąsem. Przewróciłam oczami na znak, że bardzo obchodzi mnie komentarz [ach, czujecie ten sarkazm?].

- No weź nooooooooooo - powiedziałam, błagalnym tonem. Chłopak zaśmiał się cicho, przekładając naleśnika na talerz.

- Dobra, ale tylko dwa. Ja też chcę zjeść! - zgodził się, nalewając na patelnię ciasto.

- Dzięki, bro - odparłam, cmokając go w policzek.

<><><>

Zaraz mieliśmy dojechać do mojej nowej szkoły. Już trochę o niej słyszałam od Harry'ego, który zaczyna swój ostatni rok. Kilka minut później dojechaliśmy do ogromnego, nowoczesnego budynku. Teren liceum aż roił się od nastolatków. Harry zaparkował samochód tuż pod samym gmachem szkoły. Wyszłam z pojazdu, rozglądając się na boki i mając nadzieję, że w tłumie znajdę czarną czuprynę Taylor.

tσхíc ѕhíp | j.в.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz