Ten Sam Księżyc

81 16 9
                                    

Dla mojego anioła, który pomimo odległości zawsze jest przy mnie.

***

  - Chodź tu do mnie - powiedziała, łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na nią, a serce zaczęło mi się łamać. Zostało nam tak mało czasu. Przytuliła mnie. - Przyjadę do ciebie niedługo, obiecuję. Jakoś damy radę.
Byłyśmy w tym miejscu, które rok temu o tej samej porze tętniło życiem i nadzieją. Wtedy zostawiłyśmy tam wszystkie uczucia i może dlatego wygasły. Słone łzy kreśliły drogę po moich policzkach i spadały na jej dłonie. Wplotłam palce w krótkie, miękkie włosy i zaczęłam głaskać po głowie. Takie małe gesty sprawiały, że choć na chwilę czułam się lepiej, wdychając jej zapach, czując jej dotyk i ciesząc się tym, ile chwil spędziłyśmy razem.

Spojrzała w moje oczy i delikatnie pogłaskała po policzku. Była piękna jak noc; rysy jej twarzy były ostre, jednak policzki delikatnie zaokrąglone. Wiatr poruszał perfekcyjnie ułożonymi włosami o kolorze ciemnego blondu. Nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Po prostu patrzyłam w jej błękitne jak niebo tęczówki, tonęłam w tym oceanie uczuć i nigdy nie chciałam z niego wychodzić. Pocałowała mnie. Delikatny, pełen uczuć pocałunek, który był wart więcej niż tysiąc słów. To był jeden z ostatnich pocałunków. Wiedziałam o tym, ale udawałam, że to nieprawda, żeby pozwolić nadziei jeszcze chwilę żyć.

Blask księżyca zabarwił niebo na jasne odcienie szarości. Leżałam odwrócona w stronę ściany, podczas gdy ona się kąpała. Potem przyszła, położyła się obok i przytuliła, kładąc jedną rękę na moim brzuchu.
  - Jesteś głodna? - zapytałam, odwracając się do niej.
  - Nie - delikatnie musnęła moje usta swoimi wargami, potem zaczęła całować szyję, a rękami błądziła gdzieś po dolnych częściach mojego ciała. To była nasza ostatnia noc. Chciałam wykorzystać ją jak najlepiej, ale przecież ostatnia noc nigdy nie może być najlepsza. Wzięła mój telefon i włączyła muzykę. Słuchałyśmy wielu piosenek, których teraz boję się odtwarzać, bo w tamtym momencie przesiąknęły wspomnieniami i sentymentem.

Całowała mnie namiętnie i w niektórych momentach mogę nawet rzec, że te pocałunki stawały się brutalne. Dotykałam jej, gryzłam wargi, zaciskałam paznokcie na plecach, chcąc napawać się tą chwilą tak, abym miała jej dość. Ale nigdy nie miałabym dość chwil spędzonych z nią, nawet jeśli każda miałaby trwać wiecznie.

Kochałyśmy się do trzeciej nad ranem, potem już tylko leżałyśmy wtulone w siebie. Ustawiłam sobie budzik na ósmą trzydzieści, jednak gdy zadzwonił, bałam się spojrzeć na zegarek, wiedząc, że już nigdy nie cofnie wskazówek do tych chwil.

Każdego poranka śmiała się, że moje włosy wyglądają, jakbym właśnie biegła w burzy i wietrze. Złościłam się i teraz tego żałuję, bo tęsknię za wszystkim, co kiedykolwiek mogło wywołać na jej twarzy uśmiech. Przy śniadaniu zawsze pierwsza mówiła mi "smacznego", a ja uśmiechałam się delikatnie w jej stronę, odpowiadając krótkim "tobie też, kochanie".

  - Idziemy na spacer? - zapytała. To był nasz ostatni dzień. To pytanie sprawiło, że nie wiedziałam co robić. Nienawidziłam tego, że w końcu trzeba było podejmować decyzje. Decyzje, które pozwolą ci zaoszczędzić na czasie, pozwolą ci żyć w nadziei, że może czas minie wolniej, że może nie odczujesz tego bólu przy rozstaniu, że może jednak się pomyliłeś i gdzieś w zapasie został ci jeszcze jeden dzień. Tylko jeden dzień, bo nie zdążyłyśmy zrobić wszystkiego, co planowałyśmy. Nie zdążyłyśmy dobrze okazać sobie tej miłości, która czasem bywa słabsza od kilometrów. Nie zdążyłyśmy cieszyć się sobą w tych wcześniejszych dniach, kiedy nie musiałyśmy liczyć czasu, bo po prostu stawał w miejscu. Nie zdążyłyśmy skraść wystarczająco dużo gwiazd z nieba i teraz marzenia nie będą mogły się spełnić.

Droga na dworzec była koszmarem. Przez cały czas trzymała mnie za rękę i do tej pory nie docierało do mnie, że już za kilka godzin jej tu nie będzie. Znowu będę sama. Sama z moimi demonami, które zabijały mnie od środka każdego dnia, gdy była daleko. Pociąg w końcu przyjechał i zostało nam już tylko dziesięć minut. Błagałam Boga, żeby zatrzymał czas, chociaż na chwilę, albo kilka chwil, albo na zawsze. Ale modlitwa nigdy nie jest skuteczna. Nie w takiej sytuacji. Nie czułam smutku, czułam żal i frustracje, że los ma czelność rozdzielić nas w momencie, gdy wszystko między nami zaczęło się układać.

Starałam się nie płakać, ale przecież to niemożliwe, bo znowu oddawałam jej swoje serce, jednak tym razem bez pewności, że nie zostanie wyrzucone. Stała obok mnie i próbowała się uśmiechnąć, tłumacząc, że przecież niedługo się spotkamy. Ale ja nie miałam pewności, że wszystko się uda.

Przytuliła mnie mocno, lecz to nie był już ten kojący uścisk, który dusił wszystkie smutki i zmartwienia; ten uścisk je przywoływał, bo za chwilę miała wsiąść do pociągu i znowu pojechać do innego świata. Świata, w którym jestem tylko po drugiej stronie telefonu.
  - Pamiętaj, że kocham tylko ciebie i nigdy nikogo innego - pocałowała moje czoło z czułością. Nie miałam siły, żeby chociażby przytaknąć. - Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Nigdy cię nie skrzywdzę i nigdy nie zostawię.

Ciągle powtarzała te słowa i chyba powoli zaczynałam w nie wierzyć, albo po prostu miałam nadzieję, że drugi raz mnie nie zostawi, bo nie chciałam znów przeżywać tego piekła.
  - Ja też cię kocham - szepnęłam, wtulając się w nią jeszcze mocniej i delikatnie całując szyję. Splotłam nasze dłonie. Czas uciekał, a ja nie chciałam jej puszczać. Chciałam trwać w tym uścisku na zawsze, albo chociaż o kilka chwil dłużej niż powinnam. Tak bardzo ją kochałam. Przez całe wakacje spędziłyśmy ze sobą ponad miesiąc i teraz nie wyobrażałam sobie wrócić do domu bez niej.
  - Niedługo przyjadę. Jak będziesz tęsknić, to popatrz w niebo i pomyśl, że zawsze widzimy ten sam księżyc. - Uniosłam wzrok na wysokość jej zaszklonych źrenic. Uśmiechnęła się, jednak nie przestała płakać.
  - Już tęsknię - szepnęłam i w moich oczach również pojawiły się łzy. - Będę patrzeć w niebo.

Czułam się tak, jakby ktoś wyrywał mi serce, zostawiając jedynie pustkę i później już nawet nie chciało mi się płakać, bo nie czułam nic. Ostatni raz spojrzałam w jej oczy a potem pocałowałam namiętnie, przekazując wszystkie uczucia, całą moją miłość, żeby nigdy nie zapomniała o tym, jak mocno ją kocham.

Weszła do pociągu, machając mi i uśmiechając się przez łzy, a potem odwróciła się i zniknęła gdzieś wśród ludzi, stojących obok. Serce rozerwało mi się jeszcze bardziej, bo już nie czułam jej zapachu, nie widziałam uśmiechu, nie mogłam chwycić za dłoń. Nerwowo rozglądałam się dookoła, tak, jakby za chwilę miała wyłonić się zza tłumu ludzi, ale przecież ona powoli się oddalała. Zobaczyłam jej sylwetkę w oknie pociągu. Zakrywała oczy dłońmi i tylko pokręciła głową. Jedyne o czym wtedy marzyłam to to, żeby ją przytulić. Dni, które niedawno się skończyły wydawały się być tak bardzo odległe, że bałam się patrzeć w przeszłość i sobie o nich przypomnieć. W moim sercu była rana, która zamiast się goić, z każdą chwilą krwawiła coraz bardziej.

Tej nocy musiałam zasypiać sama. Tylko gwiazdy zaglądały do mnie przez okno i to sprawiło, że nie czułam się tak bardzo samotna, bo wiedziałam, że gdzieś po drugiej stronie świata ona patrzy w ten sam księżyc.

✔ ten sam księżyc | one shot Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz