XII

881 68 17
                                    

Wchodzimy do klasy. Jest już mocno po dzwonku, ale przed wejściem do gmachu dostałam takiego ataku paniki, że nie potrafiłam zrobić kroku w kierunku schodów, nie mówiąc już o przekroczeniu progu.

Madame Bustier spojrzała na nas znad dziennika, który trzymała właśnie w dłoni i wyglądało na to, że zamierzała właśnie zaczynać sprawdzać obecność.

Reakcje na nasze wejście były różne. Z gardła Alyi wyrwał się cichy pisk, który natychmiast stłumiła, przykładając dłoń do ust. Podbródek Nino spadł z ręki, która do tej pory go podtrzymywała i uderzył o blat z hukiem. Różowowłosa Kubdel wrzasnęła z radości i wyciągnęła zwycięsko rękę w kierunku Kima, który z niezadowoloną miną wręczył jej kilka banknotów. Milene i Juleka zaczęły coś szeptać między sobą, a Rose uwolniła spod długich rzęs kilka łez. Iwan i Nathaniel najprawdopodobniej nawet nas nie zauważyli, gdyż ten pierwszy za bardzo był zajęty trzymanym w ręku kebabem, a rudowłosy nie podniósł głowy znad szkicownika. Na widok tak charakterystycznych i tak znajomych zachowań poczułam, jak coś ciepłego osiada mi na sercu. Tak dobrze było być znowu z powrotem, pomiędzy tymi ludźmi.

Nauczycielka nie przejmując się rozruchem, jaki zapanował między uczniami, posłała nam powściągliwy uśmiech i wskazała ostatnią ławkę.

— Marinette, Adrien, jak dobrze, że już jesteście. Niestety, to ostatnie wolne miejsca w klasie, ale mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać.

Kiwnęliśmy głowami i ruszyliśmy w kierunku wskazanych krzeseł. Na moje szczęście były ona wystarczająco daleko od Alyi, która w tym momencie spokojnie mogłaby konkurować z bazyliszkiem i Chloe, która wiele jej nie ustępowała. Córka burmistrza raczej nie rozpowiedziała wszystkim o fakcie, że już nosimy z Agreste'm obrączki, widocznie z nadziei, że uda się to wszystko odkręcić, a ona będzie miała swojego „Adriekinsa" na stałe. Niestety jej trzymanie języka za zębami za kilkanaście sekund pójdzie na marne, gdyż z mounsier Damoclesem wszystko zostało już ustalone, a nasze nazwiska wpisane do szkolnej bazy. Jednakowe nazwiska, gwoli ścisłości.

— Adrien Agreste? — zaczęła odczytywać listę Bustier, z czystej formalności.

— Jestem — odparł spokojnie Adrien, ale zacisnął palce na moim kolanie. Nie jestem pewna, czy ten gest miał uspokoić mnie, czy jego, jednak skutecznie podziałało na nas obojga.

— Marinette... Oh, wkradł się błąd. Wieczorem zaniosę do to gabinetu dyrektora, by to poprawił. Odznaczę, że Marinette Dupain-Cheng obecna — posłała mi ciepły uśmiech i zaznaczyła coś w dzienniku. Z pewnością zdawała sobie sprawę, że przyznanie uczennicy nazwiska kolegi z ławki byłoby niezmiernie kłopotliwe. Niestety, ten jeden, jedyny raz musiałam wyrwać się rutynie i zaskoczyć naszą wychowawczynię.

— Czy mogę wiedzieć, jaki błąd ma Pani na myśli?

Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona.

— Pomyłka nazwisk. Masz wpisane Agreste w rubryczce, ale nie martw się, poprawimy to.

— To nie jest błąd, madame Bustier.

Chloe syknęła. Na jej policzki wpłynął rumieniec wściekłości, a oczy zwężyły się niebezpiecznie w wąskie szparki.

— Co? — rudowłosa kobieta była tak samo zaskoczona, jak reszta osób przebywających w klasie. Zgarbiłam się, starając schować za wypuszczonymi z koka, luźnymi kosmykami włosów. Adrien mocniej wbił paznokcie w skórę na moim udzie i postanowił przejąć inicjatywę. Znowu poczułam się jak bezbronne dziecko, odsłonięte na wszystkie okropieństwa tego świata. A miałam przecież tylko wytłumaczyć kilku osobom, że, owszem, jestem już zamężna i, owszem, wzięłam ślub w wieku siedemnastu lat. Nic trudnego, co nie?

— Marinette jest moją żoną madame Bustier i dlatego jej nazwisko jest prawidłowe. Marinette Agreste jest obecna, madame.

Cisza wwiercała mi się w czaszkę. Przerwała ją Chloe, która bezceremonialnie wstała z krzesła i, stukając wysokimi szpilkami, skierowała się do wyjścia. Zaskoczona podążyłam za nią wzrokiem. Spodziewałam się wyzwisk,

ewentualnie konkursu w rzucaniu szpilkami, jednak nic takiego się nie stało. Młoda Bourgeis po prostu wyszła, trzaskając drzwiami.

A potem się zaczęło.

— Że co, do kurwy nędzy!?

— Panno Cesaire! Jest Pani w szkole! — Bustier była niemniej zaskoczona, jednak poczuła się w obowiązku upomnieć młodą uczennicę.

— Nie obchodzi mnie to! — wściekła dziewczyna wyszła z ławki i stanęła na środku klasy, wymachując rękami przed twarzą nauczycielki — Moja przyjaciółka znika na cholerne pół roku, a po powrocie co? Mówi, że ma za męża chłopaka w którym podkochiwała się całe liceum! Czy ja mam halucynacje, czy to się, do diabła, dzieje naprawdę?

No tak, cała Alya.

— Alya... — podniosłam się, opierając dłonie zwinięte w pięści o blat — Porozmawiajmy o tym później, proszę.

Okularniczka spojrzała na mnie potępieńczo znad oprawek. Odetchnęła głęboko i pokiwała głową.

— Lepiej, żebyś miała dobrą wymówkę Agreste – mocno zaakcentowała ostatnie słowo, a jej mina pozostawała nieprzenikniona.

Uśmiechnęłam się do niej. Nadal była zła i zagubiona w sytuacji, jednak to jedno, głupie „Agreste" mówiło, że już ją zaakceptowała i nie ma zamiaru pogrzebać mnie w swoim ogrodzie.

Bustier odetchnęła głęboko.

— Skoro panie już sobie wszystko wyjaśniły, to możemy dalej zając się lekcją. Alya, do dyrektora za nieodpowiednie słownictwo.

Mulatka westchnęła cierpiętniczo, ale posłusznie skierowała się do drzwi.

— W porządku, a teraz...

— Nieprawda, Le Chien! Wisisz mi dwie stówy!

Nauczycielka jęknęła, a Alix poklepała załamanego Kima po ramieniu, jednak na jej twarzy malował się triumfujący uśmiech.

— O co wam chodzi? — Adrien spojrzał na Kubdel, spod przymrużonych powiek. Różowowłosa bardzo często zakładała się z chłopakiem o różne rzeczy, jednak nigdy nie aż o taką sumę. Sama byłam równie ciekawa.

— Założyłam się z tym Klumpem, że jak wrócicie to...

— Z Klumpem? — zapytała słabo Bustier, a ja powstrzymałam wybuch śmiechu ostatkami silnej woli.

— Naczytała się za dużo Więźnia Labiryntu — wyjaśnił Kim, chowając zaczerwienioną ze śmiechu i zażenowania twarz w dłoniach. Nie wytrzymałam, a z moich ust wydobył się cichy chichot.

— Założyłam się z tym Klumpem — kontynuowała Alix, przyjmując poważną pozycję — że jak wrócicie to będziecie parą! O sto euro, uwierzycie jak ten debil dał się wyrolować? A że jesteście małżeństwem to wisi mi dwa razy tyle!

Adrien również nie dał rady i wybuchnął śmiechem, a w jego ślady poszła reszta klasy.

— Czy możemy kontynuować...

Głos Bustier zagłuszyła jednak wesołość, wywołana następną wypowiedzią dopiero co wyrwanego ze snu Ivana.

— Co mnie ominę...Adrien, stary, co ty tu robisz!?

Razem || miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz