- Ymmm... Tarant, gdzie my idziemy? - zapytała zakłopotana dziewczyna. Dziwnie się czułem przy niej, zupełnie inaczej niż przy przyjaciołach, czy przy Alicji... Przy niej trudno mi wypowiedzieć chociaż kilka słów i dostaje jakiś dziwnej odwagi... Czy to jest miłość? To pytanie ciągle rozbrzmiewa w mojej głowie... Ciężko mi stwierdzić... Raz czuje się jakbym zaraz miał odlecieć i miał ADHD, a raz jakbym był niemową i nie mógł się ruszyć... Moje uczucia są teraz tak zmienne jak pogoda... Dziewczyna szturchneła mnie lekko.
- Tarant zapytałam się ciebie, o coś - fuknęła lecz z jej ust, ani na chwilę nie zszedł uśmiech...
- Przecież mówiłem Ci, że zabieram cie do twojego pokoju... - Powiedziałem wolno i spokojnie. Dziewczyna troszkę się naburmuszyła...
- Tarant idziemy już ponad dwie godziny... - powiedziała już trochę zirytowana. Serio? Chodzimy już dwa godziny? Jezus ile ja ją ciągne po tym miejscu... Musi być już zmęczona... Pewnie chce już iść spać... A ja ją tyle prowadzam po tym miejscu... W tym momencie chciałabym zapaść się pod ziemię...
- A tak faktycznie... To idmy szybciej zaraz dotrzemy na miejsce... Obie czuje ci to - odparłam w miarę szybko z małymi przerwami... Ciekawe o czym ona teraz myśli...
Alex. POV
Boże... Czy on naprawdę nie myśli, że jestem aż taka głupia i nie wiem o co chodzi... No bez przesady... Blondynką nie jestem, chodź byłam... No, ale to nie zmienia faktu, że nie jestem głupia i wiem, że on się pewnie zamyślił, czy coś... Ciekawe co on teraz myśli...
Tarant. POV.
Dziewczyna zaczęła nagle cicho chichotać... Nie rozumiem z czego ona tam rży... Zapytać nie zapytać, zapytać nie zapytać? Zapytać!
- Z czego się chichrasz...? - odpowiedziała mi głucha cisza... Zielonowłosa zpojrzała na mnie oziębłym wzrokiem... Zrobilem coś nie tak? Zapytałem się siebie w myślach...
- Chichrać - zapytała z jadem w głosie... Coś mi teraz w niej nie pasowało... Coś się teraz zmieniło... Ale wracając. Przytaknąłem jej w ramach odpowiedzi... Dziewczyna wypuściła głośno powietrze z ust i uśmiechnęła się.
- Przypomniało mi się coś...
- Co takiego...? - zapytałem jej, a dziewczyna wachała się nad odpowiedzią mi... Może i pewnie to błacha rzecz, las i tak jest bardzo nie ufna...
- No nie wiem, czy chcesz słyszeć o tym jak komuś kiedyś wyrwalam oko... - Powiedziała to trochę poważnie i trochę rozbawiona.
- Masz rację, nie chciał bym, o tym usłyszeć - mówiłem, do niej... Gdy tan na nią patrzę to nie wygląda na taką co, by ciągle zabijała... Wręcz przeciwnie... Jakby chciała każdego poprzytulać...
Wracając. Dziewczyna zaśmiała się na moje słowa i ruszyliśmy dalej. Postanowiłem, że spytam ją o tego "Jokera".- Znasz Jokera? - zapytałem na co zielonowłosy się gwałtownie zatrzymała. - Wiesz dawno się nie widzieliśmy, a słyszałem, że powodzi mu się w życiu... - wymamrotałem...
- Muwisz o tym Jokerze? - zapytała cała roztrzęsiona... Chyba źle zrobiłem, że ją, o to spytałem...
- No a jakim Jokerze? - zapytałem. Mina jej jeszcze bardziej zrzedła... Wodze, że jest jej źle, o tym rozmawiać...
- Założę się, że ma się dobrze... - mówiła - Pewnie teraz, w tym momencie znowu poszedł z jakąś dzi... Ekhem dziewczyną do łóżka... - Łzy zbierał jej się w oczach... - Ciekawe, czy ją też zabije tak jak każdą inną... - pp wypowiedzeniu tego zrobiło mi się jej szkoda... - Haha pewnie ją też postrzeli... - powodziała smutno... Coraz więcej rozumiałem... On chyba ją zastrzelił, a po miejscu, w które się złapała podczas snu, to wnioskuję, że w brzuch...- Im dłużej z nim byłam tym było coraz gorzej... - ciągnęła - Prawie nigdy mi nie mówił, że mnie kocha, ale ja to wiedziałam... - Po tych słowach lekko się uśmiechnęła i ja też, ale jednak coś mnie ukuło w klatce piersiowej, gdy to usłyszałem - Heh... Jego durne zasady... - Choć ja też się do nich stosuje... To... Nie mógł to zrobić inaczej...? Tak, abym przynajmniej wiedziała, że byłam kimś ważnym... Pamiętam to jak dzisiaj... Zawsze jakieś wypady... Ekhem... Napady na miasto... Wszyscy szczęśliwi... Czasami trafiamy do paki... Ale jednak ten dzień, był zupełnie inny... Kompletnie... Joker przypomniał sobie swoją najważniejszą i jedyną zasadę jaką stosuje... I ja poniekąd też... Miłość to słabość... A słabości trzeba niszczyć... - po tych słowach znowu coś ukuło mnie w klatce piersiowej... Miałem takie dziwne uczucie... Chciałem po prostu ją pocieszyć... Nie wiem dlaczego, ale gdy patrzę na to jaka jest smutna, coś mnie bierze i mam uczucie jakbym musiał ją rozweselić... Oczywiście rozumiałem, o co jej chodzi... Twierdzi, że miłość to słabość i... On chciał ją zabić... Tak, ona chciał ją zabić... Coś mu się chyba nie udało skoro teraz tutaj stoi obok mnie... -... Rozumiem go poniekąd... - Że kurna co?! On chciał ją zabić, a ona nic sobie z tego nie robi - JA też to stosuje miłość to słabość... Która tylko niszczy cie od środka...
- Miłość to nie słabość... Ona wręcz daje ci siłę do działania! - krzyknąłem, na co ona uśmiechnęła się smutno...
- Nie Tarant... - Gdy usłyszałem z jakim smutniem wypowiada moje imię znowu poczułem to ukłucie - Miłość to słabość... Wyobraź sobie, że... Na przykład cie kocham... - Choć wiem, że podała tylko przykład, to i tak zrobiło mi się jakoś ciepło w środku i myślałem, że się zaraz rozpłynę. -... W takim momencie ma przykład jakiś mój wrug cie powie, bo wie, że jesteś dla mnie ważny... Zagrozi mi twoją śmiercią i będzie mnie szantarzować... I co wtedy zrobisz? - zapytała lekko zirytowana i smutna zarazem, ale jednak na jej twarzy gościł uśmiech.
- Zrobił bym wszystko, by cie... Znaczy...! Tą osobę odzyskać i bym się zgadzał na dosłownie wszystko co powiedzą, byle by znowu mieć tą osobę przy sobie... - Odpowiedziałem od razu... Bo to pytanie, byli naprawdę łatwe... Zawsze wiedziałem, że bym tak zrobił...
- Właśnie Tarant... - Powiedziała smutno - A gdyby ktoś kazał ci iść na pewną śmierć do niego wzamian, za twoje życie... - Powiedział i znowu łzy popłynęły po jej twarzy... I te durne kłucia w sercu, to mnie już powoli wkurza...
- W sumie... Ciężko by wtedy było... Ale i tak bym się zgodził, byle aby ją uratować... - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą... Ona się uśmiechnęła szeroko.
- Dobra koniec tych smętów! - krzyknęła zadowolona - Jak daleko nam zostało? - zapytała uratowana... Jej uczucia są tak zmienne jak pogoda gorzej odemnie, po prostu...
- Około dziesięć minut drogi - odparłem już też z uśmiechem na twarzy...
- To świetnie! - krzyknęła - To co Kapelusznik będziesz spał że mną? - uśmiechnęła się uwodzicielsko, a ja zrobiłem czerwony jak burak... - No co ty, żartuję przecież! - zaśmiała się, a ja stałem się jeszcze bardziej czerwony. - Otrząśnij się wisienko, nie chce żebyś mi tu na zawał padł... Wyglądasz jakbyś właśnie zobaczył ducha - ma rację... To dokładnie wyrażał moja mina choć twarz, była cała czerwona...
😁😁😁
Hej skarby wy moje!!!
Tęskniliście?
Po co ja pytam! No jasne, że tak!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i, że zostaniecie ze mną na dłużej!😝😝😝
Pa moje kociaki!!!
😜😜😜
CZYTASZ
Let's Stay Crazy || Kapelusznik ❣️
FantasiJuż nie mam mojej Alicji, już nie ma kogoś tak szalonego jak ja. Czy wiesz Alicjo, że byłaś mi bardzo bliska. Zawsze gdy musiałaś wracać ciągle przezywałem to samo - tą pustkę w środku. Ale na szczęście zawsze moi przyjaciele mnie rozweselali i wszy...