Natalie's P.O.V. :
- Mamo! Widziałaś moją spódnicę? No wiesz tą w paski... - wydaję krzyk z całej siły, aby moje starania nie poszły na marne i mama usłyszała mnie na dole.
Wpatruję się w moją dość obszerną, niebieską walizkę, która powinna już być dawno spakowana. Jednak jest to mój ostatni dzień w tym domu, dlatego pozwoliłam sobie na trochę przyjemności zwanej lenistwem, która nie często gościła w moim rozkładzie dnia.
- Kochanie, ty masz conajmniej z pięć spódnic w paski ! - słyszę jej krzyk dobiegający z dołu. Nie widząc jej, doskonale wiem jaką ma minę. Zapewne teraz kwestionuje moją inteligencję, nerwowo mrugając oczami i kręcąc głową.
Zdając sobie sprawę, że nie mogę liczyć na jej pomoc, zmierzam w kierunku szafki pod umywalką, w łazience, która przeważnie już rano jest wypełniona światłem. W pierwszej szufladzie białej komódki odnajduję zgubę. Co prawda, jest trochę pognieciona, ale to naprawię póżniej. Fioletowy zegarek na ścianie, przypomina mi, iż właśnie teraz powinnam jeść śniadanie. Wrzucam szybko wszystkie rzeczy, które leżą złożone na moim łóżku i dopycham walizkę, uprzednio siadając na niej. Szybko zbiegam po drewnianych, kręconych schodach, które skrzypią pod moim ciężarem i przypływem prędkości.
- Nareszcie przyszłaś, Natalie. Jak się nie pośpieszysz to samolot odleci bez ciebie! - mówi z uśmiechem na twarzy, który raczej jest jej obcy. Podaje mi pyszne bułeczki drożdżowe, w których robieniu jest mistrzynią.
Z niecierpliwością oczekiwałam na dzień w którym zacznę swoje liceum. Przez ostatni rok, myślałam tylko o egzaminach i ocenach. Nie interesowały mnie imprezy, alkohol, czy inne takie. Najważniejszą rzeczą w moim dotychczasowym życiu była nauka. Gdy byłam małą dziewczynką, już wtedy marzyłam o tym, by zostać cenionym na całym świecie kardiochirurgiem. Jednak wyjeżdżam do Anglii już teraz, co jest dla mnie pewnym wyzwaniem. Nie ukrywam, że cieszy mnie to, że dostałam szansę edukowania się w tym kraju tak wcześnie, jednak nieodłączną wadą wyjazdów za granicę jest tęsknota za rodziną, przyjaciółmi, a nawet przepełnionym ludźmi Nowym Yorkiem, w którym się wychowałam. Niestety szkoła do której będę uszczęszczała nie jest ani moim spełnieniem marzeń, ani tym bardziej mojej mamy. Obie wolałybyśmy, żeby to była szkoła wyłącznie dla dziewcząt, jest wtedy surowsza i nie ma niepotrzebnych wątków miłosnych, które nie idą w parze z dobrą nauką. Jest to pospolite, londyńskie liceum bez oferty dla uczniów z wyższymi ambicjami, ale niestety musiałam je wybrać z powodu kuzynki, która, mam nadzieję, sprawi, że łatwo się tam zaadaptuję i nie będę sama. Tego się najbardziej boję.
Mam mieszane uczucia co do tego, że będę mieszkała z Alex, która, nie ukrywajmy, nie jest tak pilną uczennicą jak ja. Należy do tej drugiej grupy ludzi z ogólniaka, czyli imprezowiczów. Nie jestem z tego zadowolona, ale cieszę się, że nie będę musiała przechodzić przez nową sytuacje sama. Gdyby sprawiała jakieś problemy i chciała mnie zdemoralizować, osobą podtrzymującą tem cały chaos przy życiu będzie nasz wujek, który już od roku musi radzić sobie z jej występkami.
Jeszcze ciepłe bułeczki, są ukojeniem dla mojego żołądka, który już od pewnego czasu, wydawał z siebie niezadowalające dźwięki. Jestem ciekawa, ile już czasu spędziłam, delektując się ich delikatnym smakiem.
- Kochanie, poplamiłaś się. Idź się przebrać, nie możesz tak jechać. - Zew estetyki i elegancji mojej matki nareszcie się odzywa. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że nie mam na to czasu, ale szybko wykonuje jej polecenie i zmieniam niebieską spódnicę, na taką różową w grochy. Z moją mamą się nie zadziera.
- Nie możemy się spóżnić! - pośpiesznie wybiegam z domu, wydając z siebie okrzyk zmartwienia. Napewno całe sąsiedztwo słyszy dźwięk wydawany przez moje nowe lakierki. Nasz służący Morris, słysząc mój krzyk godowy, szybko ładuje moje walizki do eleganckiego, czarnego mercedesa.
I lekko się uśmiecha patrząc na moją conajmniej dziwną minę.Zaraz po moich walizkach, wsiadam ja i moja mama, jak zwykle odszykowana jak na bankiet z prezydentem, a może i z królową. Rodzicielka bardzo intensywnie dodaje gazu, czego następstwem jest gwałtowny ryk delikatnego silnika. Z impetem odjeżdża w kierunku lotniska JFK, z którego polecę w stronę swoich obaw, a może i marzeń...
Alexandra's P.O.V. :
Myśl, że ta mała żmija przyjeżdża dziś do Londynu mnie dobija. Było tyle spokoju gdy jej tu nie było, a teraz zacznie zrzędzić i marudzić jak małe dziecko. To ona zawsze musi odgrywać tą najlepszą dziewczynkę w rodzinie. Nigdy nikt o niej nie mógł powiedzieć złego słowa. Ja rozumiem jej zapał do nauki, dobroć, zamiłowanie do estetyki, ale żeby być taką perfekcyjną? To jest po prostu niemożliwe.
Dziś od rana musiałam latać jak poparzona i sprzątać, żeby nasza 'ukochana' Natalie poczuła się jak u siebie w domu. Bo przecież wujek nie pozwoli przyjąć gościa, a już wkrótce domownika, jeżeli dom jest w takim stanie.
Za godzinę miałam ją odebrać z lotniska, bo królewna nie potrafi sama trafić. Ja w zeszłym roku jakoś sama musiałam sobie poradzić z tymi wszystkimi walizkami w zupełnie obcym mi mieście.
Na początku gdy tu przyjechałam nie czułam się dobrze. W ogóle nie odpowiadał mi klimat. Byłam przyzwyczajona do słonecznych i ciepłych dni w LA. Matka wysłała mnie tu z myślą, że może trochę dorosnę i przestanę zachowywać jak ladacznica, ale jej plany trochę się nie powiodły. Kevin, bo tak miał na imię mój i Natalie wujek, może i starał się sprowadzić mnie na dobrą drogę, ale z czasem zauważył, że nie przynosi to żadnych efektów i po prostu sobie darował. Czasami da mi jakiś tam szlaban jak wrócę za późno z imprezy czy w ogóle nie raczę pojawić się w domu, ale wtedy to jest tylko dwudniowy pobyt w pokoju bez żadnych urządzeń elektronicznych. Niektórzy zabili by się gdyby ich coś takiego spotkało, ale ja potrafię się bez tego obejść. No bo od czego są magazyny o modzie?
W sumie to nawet nie pamiętam zbytnio jak ona wygląda, ale na pewno kuzyneczka rozpozna mnie. Czekając tak już pół godziny aż raczy się zjawić, przeglądam Twittera, w nadziei, że znajdę coś na temat dzisiejszych imprez w Londynie, ale jedynie o czym można poczytać to kolejna drama, która tyczy się młodych gwiazdeczek showbiznesu. Żałosne. Ludzie nie mają co robić ze swoim życiem.
Miałam już wracać do domu, ale nagle podeszła do mnie jakaś blondyna, która wyglądała jakby zabrała swojej prababci ciuchy z czasów wojny. Różowa spódnica w grochy z koła, za kolano, elegancka, biała bluzka z baskinką, klasyczne, białe szpilki, na, jak dla mnie niskim obcasie, i wytworny naszyjnik z pereł stanowiły jej ubiór. Włosy miała rozpuszczone, no bo niby jak by związała taką szopę loków? Jej ubranie było totalnym przeciwieństwem mojego. I nie tylko to.
-Hej Alex! - tego mi brakowało, ten piskliwy głos, to jest jakaś porażka. Na samą myśl, że będę go musiała tak często teraz słyszeć, mój brzuch wydaje dziwny dźwięk, który może być zalążkiem kłopotów żołądkowych. - Dziękuję, że po mnie przyjechałaś.
- Dziękuj wujkowi, a nie mnie... Pomogę Ci przez pierwszy tydzień tutaj, ale później się nie znamy, zrozumiałaś? Mam nadzieję, że dotarło to do ciebie, a teraz chodź bo nie zamierzam się spóźnić na tramwaj. - oznajmiam jej ostrym tonem, nie zwarzając na jej przerażone niebieskie oczy i grymas zdziwienia na twarzy. Szybko kieruję się w stronę przystanku dla tramwai, który jest tuż pod wejściem na lotnisko. Chcę jak najszybciej wrócić do domu. Moje stopy nieznośnie bolą od niemiłosiernie wysokich, skórzanych obcasów.
Jeszcze żadna moja podróż do domu nie była taka nudna. Siedziałyśmy w zupełnej ciszy przez ponad 40 minut, w sumie lepsze to niż miałaby opowowiadać mi jakieś nudne naukowe anegdoty, albo tymbardziej próbowała udawać fajną. I tak wiem, że jej to nie wyjdzie.
Gdy weszlysmy do holu, Natalie zdjęła swoje pięknie wylakierowane buciki na lekkim obcasie, i ruszyła za mną. Zaczęłam pokazywać jej cały dom, tak jak zlecił mi nieobecny opiekun. Na początku zaczęłyśmy od kuchni, kierując się do salonu, łazienek i kończąc na naszym wspólnym pokoju.
- Niestety, pokój mamy wspólny, ale nie bój się nie spędzam w nim dużo czasu, więc będziesz miała go tylko dla siebie, żeby się pouczyć czy tam pomodlić... - odrzekam, parskając śmiechem i wychodzę z pokoju do kuchni, żeby przygotować coś do jedzenia, bo aż umieralam z głodu.
****
Pierwsza część, mam nadzieję, że się spodoba, chociaż Wam. :)
CZYTASZ
Forever - One Direction Fanfiction PL
Fiksi Penggemar" Everything in life is temporary, because things change. That's why it takes a great courage to fall in love, knowing it can end anytime, but having faith it will last FOREVER " Codziennie tysiące ludzi przyrzeka sobie bezgraniczną i wieczną miłość...