^2^

18 3 5
                                    

Siedzieliśmy tak już z jakieś pięć minut i byśmy pewnie dłużej siedzieli gdyby nie Ana która wbiegla na parking szkolny. Najwidoczniej nie tylko my się spóźniliśmy. Otworzyłam drzwi aby szybko wyskoczyć z samochodu, spojrzałam w prawo i zobaczyłam dziewczynę która zbyt długo się ze mną zadawala.

-Uff myślałam że tylko ja się spóźniłam. Jak dobrze że mam Ciebie, nigdy nie zawodzisz.

Zasmiałam się krótko.

-Nie mogłam zostawić człowieka w potrzebie- powiedziałam i chwilę później dodalam szeptem- nie jestem moim bratem.

-Sus, słyszałem to i nie odpuszcze Ci tego- powiedział stojąc przy drzwiach kierowcy. Kiedy on wyszedł?- Rozliczymy się w domu.

Mówiąc to zmrużył oczy i pokazał dwoma palcami najpierw na swoje potem na moje oczy. Chyba będzie trzeba wymienić kolejne drzwi. Przewróciłam oczami i odwróciłam się do Any. Usłyszałam pikniecie oznaczające zamknięcie samochodu. Nie miałam zamiaru odwracać się w stronę Matta gdyby nie jego uwaga.

-Ale dziewczyny, zdajecie sobie sprawę że jesteśmy spóźnieni już dziesięć minut?
-Fuck, Susan matka mnie zabije jak nie będzie mnie na pierwszej lekcji. Dobrze wiesz jakiego ma fisia na punkcie punktualności.

To racja Pani mama Any nie lubi się spóźniać, stara się to wpoić córce chociaż średnio jej to wychodzi. Bez slowa złapałam ją za ramię i zaczęłam ciągnąć w stronę szkoły.

Wyciągnęłam telefon żeby sprawdzić co mamy pierwsze, matematyka dobry początek dnia. Jestem w pierwszej klasie, pierwszy dzień w nowej szkole a ja już spóźniona, proszę życie, błagam wybierz mi nauczyciela który wybaczy mi ten haniebny czyn. Zaczęłyśmy szukać sali 1.09, ta szkoła jest ogromna i wiem że będzie mnie dreczyła do końca moich dni. Skrecilysmy w prawo a po chwili w lewo zatrzymałam się w miejscu rozglądajac się otoczeniu.

- An serio uważam że to tutaj jest ta sala.

Mówiąc to widziałam jak blondynka zaczyna otwierać usta żeby mi odpowiedzieć jednak nic nie powiedziała.

-Jakiej sali szukacie, dziewczyny?

Odezwał się męski głos za moich pleców. Odwróciłam się powoli tak jak robią to w horrorach. Pomyślałam że może to jakiś rówieśnik. Zaczęłam sobie wymyślać jak wygląda, już praktycznie wymyśliłam imiona dla naszych dzieci niestety zdążyłam się obrócić. Zobaczyłam mężczyznę myślę że po trzydziestce, moje plany legły w gruzach, cholera na pewno ma już żonę i dzieci, może nawet chomika. Nie mam szans.

-Sali 1.09 mamy mieć matematykę i jesteśmy już trochę spóźnione.
Odezwała się Ana gdy ja skarciłam się za myśli w mojej głowie.

-W takim razie dobrze trafiłyście. Jestem nauczycielem matematyki i tak się składa że też się spóźniłem.

- Ktoś tu jeszcze ma pecha- powiedziałam cicho śpiewanym stylem.

-Słucham? -zapytał. Już chciałam rzucić jakimś chamskim tekstem Ale na szczęście An mi przerwała.

-Proponuje wejść do klasy zanim Sus skompromituje się i znajdzie w Panu wroga.

Prychnelam na jej słowa. Ja? Skompromitować? Nonsens, jedyną osobą która mnie teraz wspiera to moja dusza mówiąca że nie jestem aż tak głupia jak inni myślą.

Bo czemu by nie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz