Rozdział 1 A niech Cię...

832 52 1
                                    


Wróciliśmy z kolacji z Nickiem. Mój przyjaciel zachowywał się szarmancko, a całą swoją uwagę skupiał na mnie. Przyznam czułam się wyjątkowo. Urocze z jego strony było, że tak o mnie dba oraz o moje samopoczucie. Jednakże jeszcze nie poruszył mojego serca. 

Nick udał się do swojej sypialni. Ja również skierowałam się do swojego pokoju. Panował w nim półmrok, a więc weszłam do środka nie zapalając przy tym światła. Podeszłam do biurka, odpięłam naszyjnik, który kiedyś podarował mi Nick, po czym odłożyłam go na blacie. Z bransoletką uczyniłam podobnie. Następnie odwróciłam się w drugą stronę i powolnym krokiem zbliżałam się do łóżka, na którym ktoś bezkarnie sobie siedział. Nijako, że w pokoju panował mrok nie dostrzegałam twarzy, ale doskonale wiedziałam kim jest ten osobnik.

-Mój drogi, tam są drzwi, a jak nie to osobiście ci je wskaże - warknęłam w stronę mężczyzny.

-Randka się nie udała, że taka nerwowa? - zaśmiał się.

-Przetestujemy twoją nieśmiertelność? - rzuciłam ironicznie.

-Bardziej preferowałbym przetestować twoją krew - podniósł się z łóżka, po czym błysnął swoimi kłami idąc powoli w moim kierunku.

-Nie! - odpowiedziałam stanowczym głosem.

Nim się zdążyłam obejrzeć mężczyzna już stał przede mną. Dzieliły nas tylko milimetry, a on jeszcze przekrzywił delikatnie swoją głowę w lewo, po czym zbliżył się jeszcze bardziej nachylając się przy tym. Nasze usta były niebezpiecznie blisko, ale na szczęście szybko przeniósł swoje usta na moją szyją. Choć zaraz, zaraz to wcale, ani trochę nie lepiej. 

Nie zdążyłam nawet zareagować. Poczułam nagle zimny oddech na mojej szyi, a sekundę później nieprzyjemne ukłucie. Chciałam się odsunąć, przeszkodzić mu w jego czynności, ale poczułam jak jego ręka wędruję na moją talię. Objął mnie i przyciągnął bliżej siebie. Choćbym chciała się wyrwać nie mogłam. Uścisk mężczyzny był zbyt silny dla mnie. Właśnie w takich sytuacjach siebie nienawidzę. Chcę to przerwać, zabronić im pić mojej krwi, bronię się jak mogę, ale tylko się ośmieszam przed nimi. Doskonale wiedzą, że moje słowo czy groźby nic nie znaczą, ponieważ nie mam tyle siły, aby ich odepchnąć. A słowo nie w tym przypadku nie ma żadnej siły przebicia.

W myślach mówiłam sobie, aby już skończył. Puścił mnie, ale nie oszukujmy się zostawi mnie, kiedy jemu będzie się to podobać.

Czułam jak pije moją krew. Strasznie mnie to piekło, wręcz bolało. Czułam jakby moje ciało płonęło. Zwykle odczuwałam drobny dyskomfort, a dzisiaj ledwo to wytrzymywałam. Czyżby robił to celowe? Specjalnie zadaje mi ból? Tylko w jakim celu to robi?

Kiedy myślałam, że chłopak już skończył przebił ponownie moją skórę, lecz tym razem w innym miejscu. Zrobił to jeszcze kilka razy, potem przeniósł się na obojczyk. Zsunął delikatnie jedno ramiączko sukienki, by po chwili zadać mi kolejny ból. Nie cierpiałam, kiedy mnie tam gryźli. Obojczyk to najbardziej bolesne miejsce w dodatku, jeśli ktoś celowo zadaje Ci ten ból i zamiast być delikatnym jest brutalnym. 

Wydałam z siebie cichy jęk, gdy chłopak po raz przebijał moją skórę. Przyłożył wtedy dłoń do moich ust i pokręcił przy tym głową. Czułam jak w moich oczach wzbierają się łzy, ale nie chciałam uronić, ani jednej łezki by nie miał tej satysfakcji.

Kiedy skończył uwolnił mnie ze swoich objęć, po czym odsunął się ode mnie kilka centymetrów. Wpatrywał się we mnie ze zwycięskim uśmiechem, gdy ja oglądałam ślady jaki mi pozostawił.

-Masz jakiś problem?! - spytałam ze złością. 

-Nie. Dlaczego? - odparł ze spokojem w głosie.

-Myślisz, że nie wiem, że zrobiłeś to celowo?! - krzyknęłam z wyrzutem.

-Celowo? Nie za dużo sobie wyobrażasz - powiedział drwiąco spoglądając na mnie przy tym z politowaniem.

-Chcesz mojej krwi, aby ślady szybciej się zagoiły? - zmienił nagle temat.

-Nie! - odkrzyknęłam wściekła.

-Ból będzie ci dokuczał - odwróciłam głowę w drugą stronę.

-Jak chcesz - wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia.

-Postępujesz nie rozważnie - powiedział ze współczuciem w głosie, po czym opuścił mój pokój.

Szybko pobiegłam do łazienki opatrzeć rany. Gdy stanęłam przed lustrem i zobaczyłam te wszystkie ślady po ugryzieniach myślałam, że się rozpłaczę. Czemu on to zrobił? Nigdy nie był wobec mnie taki bezlitosny. Myślałam, że powoli zaczynamy się rozumieć, a ściana między nami powoli zanika. Owszem nie raz bez mojej zgody pił moją krew, a nigdy w taki sposób w dodatku wcześniej nie robił tego tak boleśnie. Josh chciał mi zadać ból i udało mu się to. Czuję, że cało ciało mi płonie. Nie mogę nawet dotknąć tych miejsc, ponieważ momentalnie zaczynają mnie palić. 

Opatrzyłam najdelikatniej jak się da wszystkie moje rany. Na te, z których wydobywała się jeszcze krew przykleiłam plastry. Wyszłam z łazienki, od razu ruszyłam w kierunku łóżka. Położyłam się, zamknęłam oczy i zaczęłam zastanawiać.

Czy od teraz tak będzie wyglądała moja relacja z bratem Nicka? A może miał tylko zły dzień i wyładował na mnie swoją złość? Lecz dlaczego w takim razie powiedział mi, że postępuję nie rozważnie. Co miały znaczyć jego słowa? Dlaczego czuję się jakbym zrobiła coś złego skoro nic nie zrobiłam. Specjalnie chciał wywołać we mnie poczucie winy? 

-A niech cię Josh. Zawsze musisz mi wszystko skomplikować - wymamrotałam niezadowolona pod nosem.

Odwróciłam się na drugi bok i postanowiłam udać się do krainy snów, gdzie nic nie boli, a Twoje myśli Cię nie zadręczają. 

Może nowy dzień okaże się lepszym.

Dotrzymać ObietnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz