I [Sherlock POV.]

10K 485 310
                                    

Zerwałem się z kanapy jak poparzony. Znów przyśnił mi się ten okropny koszmar, w którym John Watson ginie na moich rękach. Nie było takiego dnia, żebym nie myślał o przyjacielu. Jednak wtedy, poczułem jeszcze większą potrzebę spotkania się z nim. Nie był to jednak najlepszy pomysł. Na ostatnim spotkaniu, pierwszym po mojej dwuletniej nieobecności, John, pod wpływem emocji, powiedział parę słów za dużo. O tak, zdecydowanie za dużo. "Dla mnie już zawsze będziesz martwy, Sherlock" to zdanie najbardziej zapadło mi w pamięć. Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że Watson tak nie myśli, ale mimo wszystko, bardzo mnie to dotknęło. Nigdy nie pomyślałbym, że mogę uzależnić się od kogoś bardziej niż od nikotyny czy narkotyków. A jednak, nieobecność Johna Watsona było mi ciężko przeżyć. Musiałem czekać na jakikolwiek ruch mężczyzny, sam podjąłem już zbyt wiele prób przekonania blondyna do spotkania. Pierwszy raz w życiu czułem potrzebę wyżalenia się komuś, ale jedyną osobą, której ufałem, był właśnie John Watson.

Postanowiłem wreszcie odczytać wiadomości, które dostawałem codziennie, od tygodnia. W tym celu udałem się do salonu, w którym zostawiłem telefon. Tak jak myślałem, pochodziły z jedynie dwóch numerów. Niestety, żaden nie należał do Johna.

Zjedz coś. MH

Wszystko w porządku? Martwimy się - Lestrade

Widzę, że nie śpisz. MH

Do cholery jasnej, idź spać! Jest czwarta, a ty nie śpisz od dwóch dni. MH

Odezwij się, naprawdę mocno się martwimy... - Lestrade

Zjedz coś, idioto. MH

To dla twojego dobra, kiedy to zrozumiesz? MH

Prychnąłem i rzuciłem komórkę na sofę. Czemu wam tak na mnie zależy? - zapytałem samego siebie w myślach. Nie rozumiałem dlaczego Mycroft martwił się o mnie, do tego stopnia, że w nocy oglądał nagrania z kamer, zamontowanych w całym moim mieszkaniu. Zdecydowanie nie zasługiwałem na takiego brata jak Mycroft. Byłem strasznie niewdzięczny, a po otrzymaniu jego pomocy, często potrafiłem jeszcze go za to zwyzywać. Zawsze się o mnie troszczył, jak nikt inny. Gdy byłem w potrzebie, służył mi pomocą. To właśnie on trwał przy mnie w najtrudniejszych chwilach mojego życia. Od dziecka pilnował mnie, bym nie robił głupstw. Karcił za złe zachowanie i upominał na przyszłość. Gdy pierwszy raz sięgnąłem po narkotyki, był zły na siebie i obwiniał się za to. Wtedy nie obchodziły mnie jego uczucia, lecz teraz strasznie żałuję, że pozwoliłem mu wierzyć w swoją winę. Szkoda, że uświadomiłem to sobie tak późno. Gdybym tylko mógł cofnąć czas... 

Gdy wszedłem do kuchni, z zamiarem zrobienia sobie porannej czarnej kawy z dwoma kostkami cukru, moim oczom rzucił się lekko poplamiony skrawek papieru. Zapisałem na nim kiedyś jakieś równania, które już były mi zbędne. Wtedy wpadłem na genialny plan, który postanowiłem jak najszybciej wdrążyć w życie. Cofnąłem się z powrotem do salonu i wyjąłem najmniej pogniecioną kartkę, która leżała w stercie innych papierów. Złapałem w dłoń długopis i zacząłem myśleć nad treścią listu, bo to właśnie w nim chciałem zawrzeć ostatnią prośbę skierowaną do Johna Watsona. Nie miałem zamiaru się rozpisywać, nie wyszłoby mi to za dobrze. Postanowiłem napisać jedno zdanie, którego treść miała przesądzić o wszystkim. Lekko trzęsącą się dłonią, nakreśliłem siedem wyrazów. Nie przejmowałem się faktem, że moje pismo było koślawe. John zawsze potrafił je bezbłędnie odczytać. W prawym rogu kartki dopisałem charakterystyczne dla mnie "SH", by adresat wiedział od kogo dostał ową wiadomość. Nie był to jednak priorytet, na pierwszy rzut oka rozpoznałby moją czcionkę. Odczytałem jeszcze raz zapisane, na środku kartki, zdanie i upewniłem się, że to na pewno jest to, co chciałbym mu przekazać.

Słaby punkt || Johnlock & MystradeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz