Gina #1

55 1 0
                                    


Okolica była przepiękna. Nie mogłam się napatrzeć na tą wspaniałą i wszędzie obecną zieleń. Pomyślałam, że przeprowadzka tutaj, to była najlepsza decyzja w naszym życiu. Wcześniej mieszkałam z Robertem w samym centrum Londynu. Cały czas były obecne odgłosy głośnych samochodów, oraz awantury z upierdliwymi sąsiadami. Tutaj było zupełnie na odwrót. Okolica była piękna, cicha, a ludzie wydawali się mili. Robert to mój narzeczony. Jesteśmy ze sobą od czasu college'u. Chcieliśmy coś zmienić w naszym życiu, stąd ta wyprowadzka. Poza tym potrzebowałam dużo spokoju, ponieważ zaczęłam pisać książkę. Zawsze marzyłam o tym, aby zostać pisarką książek grozy. Pisałam powieść na podstawie kilku uprowadzeń dzieci i kobiet, które faktycznie miały miejsce. Niektóre sprawy zostały wyjaśnione, a niektóre nadal trwały w zawieszeniu. Niektóre tak długo, że każdy już o tych zaginionych zapomniał. Wszyscy zapomnieli, ale na pewno rodzina i przyjaciele nigdy. Miałam nadzieję, że uda mi się spełnić moje pragnienie. Mam obsesję na punkcie czytania o kryminalnych, mrocznych śledztwach. Mój narzeczony nie podziela zbytnio mojej fascynacji, a wręcz często twierdzi, że mam nie równo pod sufitem. Nie rozumie, jak mogę podniecać się tak okropnymi rzeczami. No cóż, taka już była moja artystyczna dusza. Też nie jestem w stanie zrozumieć paru zainteresowań Roberta, choćby jego bzika na punkcie motoryzacji i piłki nożnej. Tak, mój narzeczony ma typowo męskie zainteresowania jak widać i sam też mi to powtarza. A ja mam dosyć nietypowe.


Właśnie gotowałam obiad, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Robert ciężko pracował, miał wrócić dopiero bardzo późnym wieczorem. Narzeczony był przedstawicielem handlowym i musiał zarobić na nasz nowy dom. Często miał do mnie wyrzuty o to, że tak ciężko pracuje, a ja siedzę cały czas w domu. Nie rozumiał tego, że pisanie książki to też jest ciężka praca i nie wierzył, że gdy uda mi się sprzedać miliony egzemplarzy to dostaniemy mnóstwo pieniędzy. Chyba we mnie nie wierzył, a był najbliższą mi osobą. Podeszłam otworzyć drzwi i zobaczyłam miłą starszą Panią trzymającą wielki talerz z ciastem czekoladowym.

- Dzień dobry! Nazywam się Teresa Smart. Jestem Pani sąsiadką, mieszkam tutaj obok. Proszę bardzo, upiekłam dla Pani ciasto!

- Dziękuję, bardzo miło mi poznać. Nazywam się Gina Marshall, wprowadziłam się tutaj wczoraj wraz z moim narzeczonym Robertem. Niech Pani wejdzie.

Zaproponowałam Pani Smart herbaty i ciasteczka, na co ona się ucieszyła. Rozmawialiśmy bardzo długo. Mam wrażenie, że opowiedziała mi całą historię jej życia. Miała dwóch mężów. Pierwszy mąż zostawił ją dla innej kobiety, a kolejny zmarł na ciężką nieuleczalną chorobę. Z drugiego małżeństwa Pani Smart miała dwie córki, które od dawna są dorosłe i się już matką nie interesują wcale. Na szczęście Teresa zaspokaja swoją potrzebę towarzystwa rozmawiając z sąsiadami. Opowiedziała mi o całym swoim dzieciństwie i ciężkiej sytuacji w domu, gdyż miała bardzo liczne rodzeństwo, z którymi również nie ma kontaktu, bo rozjechali się po całym świecie za karierą i miłością. Wiedziałam już, że mam pewnego rodzaju przyjaciółkę w okolicy, do której mogłabym przyjść gdybym potrzebowała pomocy. Była pod wrażeniem, gdy dowiedziała się, że piszę książkę i poprosiła, abym dała jej koniecznie pierwszy egzemplarz z moim autografem.

- Mieszkają tutaj sami starzy ludzie, jak tu wytrzymasz Gino? - zaśmiała się.

- Jeżeli reszta sąsiadów jest tak miła jak Pani, to nie mam się o co martwić.

- Przestań z tą Panią! Tylko cały czas Pani, Pani, Pani! Mów mi Teresa. No tak, jak mogłam zapomnieć..

- O czym, Tereso?

- Mieszka tutaj jedna młoda dziewczyna. Ma na imię Michelle i ma chyba 21 lat. Mieszka z mężem.

- Gdzie? Młodo wyszła za mąż

- Dokładnie naprzeciwko Twojego domu, Gino. Zgadza się, bardzo młodo. Jeszcze wyszła za takiego starucha. Stary Hoffman ma prawie 60 lat, jest emerytowanym policjantem. Co ona widzi w takim dziadku, to ja nie wiem.

- Najważniejsza jest miłość, a nie wiek. Może są szczęśliwi.

- To na pewno. Nigdy sama nie wychodzi z domu, zawsze jest z nim. Są jak papużki nierozłączki. Dobrze, Gino. Ja już muszę lecieć. Trzymaj się.

Po wyjściu Pani Smart.. znaczy Teresy, byłam zaintrygowana. Bardzo chciałam poznać tą dziewczynę. W końcu była niewiele młodsza ode mnie.


Siedziałam pisząc kolejny rozdział. Było już po północy. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. To był Robert. Całkowicie schlany, jak zwykle.

- O której ty przychodzisz do domu?

- Cicho, jestem zmęczony.

Położył się do łóżka zdejmując jedynie z siebie jedynie marynarkę. Kilka dni było między nami dobrze, a teraz znowu się zaczynało. Czułam od niego alkohol i damskie perfumy. Już raz mnie zdradził, ale wybaczyłam. Nie chciałam niszczyć naszego związku. Myślałam, że gdy się przeprowadzimy będzie lepiej, a on znowu zachowywał się tak jak wcześniej. Nie miałam siły na awantury. Wzięłam swoją kołdrę i zeszłam do salonu położyć się na kanapę.


Dziewczyna z naprzeciwkaWhere stories live. Discover now