forgiveness

1.4K 112 79
                                    


tomtord/paultryck one-shot by zalvand0

    Dzisiaj minęły cztery lata odkąd musiałem wstrzymać moją walkę przeciw komunistycznemu ruchowi Czerwonego Lidera i zacząć sługę właśnie temu dupkowi – w innym wypadku ja, oraz moi, jak zgaduję, byli przyjaciele dostaliby kulkę w głowę od któregoś z żołnierzy. Jak się później okazało, Edd i Matt zamiast strzału w czaszkę otrzymali „ciepłe”, „przytulne” cele w bazie Armii, a ja musiałem być ludzką tarczą jednookiego.
   Co dziwne, spodziewałem się tortur oraz misji, które zniszczyłyby kompletnie moją psychikę, ale byłem traktowany jak normalny człowiek. Podczas badań, gdy wykryto u mnie, bodajże, nowotwór, dostałem profesjonalną opiekę medyczną, naszprycowano mnie wieloma lekami i próbowano mi udzielić pomocy. Udało się, choć jedyną z możliwości było wycięcie mych gałek ocznych. Czułem się jak potwór, przez dwa, całe dni zmuszony leżeć świeżo po operacji bez zmysłu wzroku. Nie miałem pojęcia, co dzieje się wokół mnie, a jedyną rozrywką było podsłuchiwanie lekarzy i przechodniów. Wtedy też po raz ostatni usłyszałem głos Edwarda – i to moje dotychczasowe najlepsze, ale i najsmutniejsze wspomnienie.

   Ale żeby nie było, dzięki naprawdę rozwiniętej technologii, którą dysponował Norweg, udało się przywrócić mi wzrok. Leżałem na stole operacyjnym z szesnaście godzin, przynajmniej tyle wiem z opowiadań Lidera. Tak, chłopak był przy mnie całą operację, ale nieważne. Od tego czasu, jedną trzecią mojej twarzy stanowią kwadratowe gogle, dosyć zabawnie wyglądające, ale totalnie w moim stylu. W głębi duszy byłem wdzięczny Norwegowi za pewnego rodzaju dobroć z jego strony; wiedział w końcu, co lubię, więc zaprojektował to w taki sposób, aby było dla mnie znośne. I właśnie wtedy nastąpił przełom w naszej nieco toksycznej relacji, która zdawała się poprawiać.

   Codziennie miałem treningi z najlepszymi z żołnierzy, ale pamiętam tylko Paula i Patrycka, z którymi udawało mi się nawet dobrze dogadywać. Ten pierwszy był rozstrzepany, zabawny i brwiasty, a drugi inteligentny, dojrzały, ale kompletnie nie szło mu układanie jego włosów; ciemnobrązowe loki zawsze układał w coś podobnego do skrzydełek kurczaka, które po czteroletniej służbie nieco mi zbrzydły – dosyć często je nam podawali, bo Tord nie mógł okrzesać kucharzy.
   Co do moich umiejętności, byłem naprawdę dobry we wszystkim, co wymagało sprytu. Ze względu na mój niewysoki wzrost, byłem też dosyć szybki. Jednak wszysyko, co wymagało siły było moim słabym punktem. Strzelanie też nie za dobrze mi szło, ale po pewnym czasie się poprawiłem. Do najlepszych nie należłem na pewno, ale z odległości paru metrów potrafiłem trafić w cel.

   Lider często ze mnie drwił, ale ja również starałem się być dla niego złośliwy. Często wyśmiewałem jego wygląd, ale jego czułym punktem okazywało się wyzywanie go od zdrajców. Wpadał wtedy w furię i nie mógł nad sobą zapanować, klnąć coś po norwesku pod nosem. Miałem z niego niezły ubaw, ale z czasem chłopak się na to uodparniał. No, i jakiś rok temu przeszliśmy na przyjacielskie przekomarzanki, ale o tym trochę później.

   Byłem zdziwiony tym, jak szybko mnie tam zaakcpetowano. Chłopcy z Armii nie byli do mnie ani trochę wrogo nastawieni, proponowali pomoc, jeśli coś mi nie szło, albo dosiadali się do mnie podczas posiłków. Szybko zauważyłem, że wszyscy z nich za czymś tęsknią – sam należałem do tego grona, także nietrudno było to wyczuć.
   Pewnego razu, podczas obiadu dowiedziałem się, że niektórzy organizują sobie sparingi, które odbywały się co trzy dni po kolacji. Byłem naprawdę podekstytowany i myśl o jakiejś ciekawej rozrywce oderwała mnie od przygnębiających myśli o Eddzie i Mattcie. Patryck, który był stałym widzem wydarzenia, poinformował mnie też, że bijatyki są zakazane przez Lidera i on sam nie ma pojęcia o istnieniu tego widowiska. Oczywiście, musiałem tam być.

forgiveness (tomtord)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz