- Zwołać wszystkich Lordów którzy nie są zdrajcami, rozkazać im przyprowadzić całą swoją armię do stolicy. Chcę zobaczyć tu zobaczyć takie oręże, jakie nie widział żaden człowiek z Westeros, chcę zobaczyć armię która stawi czoło białowłosej kurwie i umarlakom.- tak właśnie szedł rozkaz Cersei Lannister, Królowej Siedmiu Królestw.
- Qyburn, wezwij tego pirata, ożenię się z nim dla dobra mojego i mojego królestwa.-
- Tak jest Pani.- namiestnik ukłonił się i wyszedł z komnaty, zostawiając Cersei samą z Górą.
- Patrz, pamiętasz jak się spotkaliśmy pierwszy raz? Mój ojciec zabrał Cię pod swoje skrzydła, orzekł Cię wtedy naszym psem, psem Lanisterów. Teraz nadal nim jesteś, tylko wierniejszym i moim. Mój brat który obiecał mnie bronić, odszedł, Ty nigdy nie odejdziesz, a jakbyś nawet spróbował, to zawiśniesz.-
Po tych słowach Cersei zeszła na dół Czerwonej Twierdzy. Twierdzy która była kiedyś domem dla niej, jej dzieci, braci, męża a teraz jest tylko punktem strategicznym. Tę twierdze odwiedziło tyle Wielkich Rodów Westeros. A dzisiaj urzęduje tam samotny lew.- Oddaj mi ten miecz!!- krzyknął Robert Arryn który walczył ze swoim podczaszym.
- Panie ale przegrałeś w sprawiedliwym pojedynku, miecz należy się mnie.-
- Kwestionujesz zdanie swojego lorda?!-
- Nie Panie, tylko taki jest kodeks Doliny. Silniejszy dostaje miecz słabszego.-
- Wyrzucić go przez orle wrota!-
- Ale Panie. BŁAGAM!-
Żołnierze z jaskółką na plecach zabrali podczaszego do Hali Arrynów.
- Nikt nie zakwestionuje mojego zdania!-
Chłopak udał się na górę doglądać egzekucji. Towarzyszyli mu liczni zbrojni, którzy bali się o jego życie, wiedzieli że jest on łatwym kąskiem dla żądnych władzy w Dolinie.- No to zobaczymy jak ten poleci.-
Chłopak czekał, aż żołdacy wniosą do sali tronowej podczaszego. Zaczął się niecierpliwić.
- STRAŻE!! Gdzie podczaszy!-
Po krótkiej chwili usłyszał głos.
- Ależ tu jestem mój Panie.- i z drzwi wyszedł podczaszy.
- Ale jak Ty uciekłeś strażom? STRAŻE!-
- Krzycz sobie dowoli, strażnicy zasnęli.-
Młody Arryn chciał uciec z sali ale podczaszy go otaczał i wprawiał w zakłopotanie.
- Zima nadeszła. Tylko najsilniejsi ją przeżyją. Dolina nie powinna być Twoja, mięczaku. Dolina powinna należeć do wilków, nie do jaskółek.-
Po tych słowach podczaszy zdjął twarz. To była Arya.
Jednym ruchem ręki zepchnęła go poprzez księżycowe wrota. Słysząc jego krzyk i wołanie o pomoc powiedziała bezlitosne.
- Północ pamięta.-
Założyła twarz z powrotem i udała się do Winterfell na obrady na temat władzy w Dolinie.Załoga Smoczej Matki dopłynęła do Białego Portu. Mieszkańcy spoglądali z przerażeniem na flotylle z herbem Targaryenów na statkach. Pamiętali jeszcze rządy Aerysa Targaryena. Jeszcze większą paniką zareagowali gdy ujrzeli dwa wielkie smoki. Lord Białego Portu - Wyman rodu Manderly, rozkazał swoim łucznikom przygotować się do strzału. W końcu największy ze statków przycumował do brzegu. Pod drabiną z której mieli zejść ludzie ze statku stało już żołdactwo z Wymanem na czelę. Jakie było jego zdziwienie gdy ujrzał że ze statku, ocechowanego herbem Targaryenów, wychodzi Król Północy - Jon Snow.
-Wymanie, liczyłem na cieplejsze powitanie.- rzekł Snow łapiąc go za rękę i przyciągając do piersi. Żołnierze schowali swoje miecze do pochwy i ukłonili się nisko.
-Panie, co robisz na statku z herbem Targaryenów? I co ważniejsze, co robią z Tobą smoki?!- zakłopotał się Wyman. Jon nie musiał odpowiadać, Daenerys z pomocą Tyriona zeszła z drabiny. Pospólstwo widząc białowłosą dziewczynę i karła domyślali się kim oni są.
-Przybyłem tu z Daenerys Targaryen, Zrodzoną w Burzy, Pierwszą tego imienia, Królową Andalów i Pierwszych Ludzi, Królową Meeren, Niespaloną, Wyzwolicielką z Okowów, Mhysą, Matką Smoków.- Jon zastąpił kwestię Misandei która stała za Daenerys. -Teraz Daenerys jest Waszą Królową, ja jestem Lordem Północy.-
CZYTASZ
Lód i Ogień (Gra o tron fanfiction)
FanfictionJest to fanfiction Gry o Tron. Akcja rozpoczyna się zaraz po końcowej scenie z finałowego odcinka 7 sezonu.