Jechałam autobusem do szkoły. Dziś jest już piątek co oznacza weekend. Każdy chodził z uśmiechem na ustach z tego powodu, lecz dla mnie było to już obojętne. Kątem oka zobaczyłam, że ktoś siada na miejscu obok mnie.
-Hej. - szepnął.
Matt. Patrzył na mnie tymi swoimi miodowymi pustymi oczami. Dziwne, że czasem potrafiło się z nich wyczytać co czuje, a czasem nie było w nich krzty uczuć.
-Cześć. - powiedziałam cicho.
Nie miałam pojęcia jak zachować się w jego towarzystwie po ostatniej sytuacji. Cały czas nie wiem jak mogłam ukazać mu swoje słabości. Obiecałam sobie, że nikomu ich nie ukarzę, ale wtedy nie wiem co się stało. Tak jakby chłopak przedarł się przez moją barierę, którą budowałam dwa lata.
Reszta drogi minęła nam w ciszy. Wiedziałam, że Matthew na mnie spogląda, ale ja na niego nie patrzyłam. Nie chciałam.
Kiedy szłam placem, poczułam jego rękę na moim ramieniu. Jego dotyk był zimny, dokładnie tak jak mój.
-Słuchaj... Wiem, że się nie znamy, ale zależy mi żeby poznać się lepiej. Nie chcę cię zostawiać z tym samej. - spojrzał na mnie smutno.
Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Od dawna nie rozmawiałam z nikim dłużej niż parę sekund.
-Em...
-Możemy pójść po szkole do mnie lub na jakiś spacer, co ty na to?
-Może być.
-No cóż trudno. Czekaj... Zgadzasz się?
-Tak.
-No dobrze w takim razie do zobaczenia później.I poszedł. Stałam w miejscu analizując co się właśnie stało. Kurwa. Zgodziłam się iść do niego.
Wiem, że nie powinnam bo to może zniszczyć to wszystko co budowałam latami wokół siebie, ale cichy głos w mojej głowie mówi mi, że dobrze zrobiłam zgadzając się. Wtedy gdy mnie przytulał, wreszcie czułam się spokojna. Dokładnie jak przy Lucasie... Tak bardzo mi go brakuje. Przez mnie go tu nie ma.
Kiedy usłyszałam dzwonek na lekcje, ruszyłam pod odpowiednią klasę. Na pierwszej lekcji miałam historię. Usiadłam na samym końcu. Wpatrywałam się w okno kiedy przerwał mi męski głos:
-Mogę? - zapytał Matt.
Pokiwałam lekko głową, a chłopak zajął miejsce obok mnie. Nawet z takiej odległości czułam jego zapach. Mieszanka mocnych perfum i mięty. Lekko roztrzepane, brązowe włosy. Był przystojny, nie mogłam zaprzeczyć.
-Coś ze mną nie tak? - zapytał unosząc jedną brew do góry.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co chodzi.
-Odkąd tu usiadłem cały czas mi się przyglądasz. - spuściłam zażenowana wzrok.
-Wiem, że jestem przystojny, ale żeby aż tak? - uśmiechnął sue głupio, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Coś mało mówna jesteś.
-Czasem tak bywa. - burknęłam.
-Fajnie marszczysz nos jak się dąsasz.
-A ty widzę cały czas masz tematy do rozmowy lub jakieś żarty. - uśmiechnęłam się krzywo.
-A żebyś wiedziała, kochanie.Prychnęłam tylko i znów zaczęłam patrzeć przez okno. Nie odzywaliśmy się do siebie do końca lekcji.
❇❇❇❇❇❇❇❇
Chowałam książki do szafki kiedy zjawił się chłopak.
-To jak? Do mnie czy spacer?
-Do ciebie.
-Okej.Szłam cały czas za chłopakiem, gdyż nie znałam drogi. Szliśmy 15 minut w ciszy kiedy stanęliśmy przed ogromnym domem.
-To tutaj.
Otworzył przed mną bramkę a potem drzwi wejściowe. W korytarzu ściągnęliśmg buty i ruszyliśmy do kuchni.
-Masz ochotę na gorącą czekoladę i ciasteczka? - zapytał śmiesznie poruszając brwiami.
Zaśmiałam się cicho i pokiwałam twierdząco głową.
Szliśmy w kubkami i ciastkami po spodach na górę do pokoju chłopaka.
Był on utrzymany w czarnych kolorach.
-Mój pokój też jest w czarnych kolorach.
-To mój ulubiony kolor. - powiedział Matt.
-Mój także.Usiedliśmy na jego łóżku krzyżując nogi.
-Zagramy w pytania?
-Okej. - wzruszyłam ramionami.
-To ja zacznę. - powiedział, a ja pokazałam mu gestem ręki aby kontynuował. - Tak na początek, ile masz lat?
-19.
-Tak jak ja.
-Co zazwyczaj robisz w domu, tak dla przyjemności? - zapytałam.
-Em... No... Rysuje. - zaczął się drapać go karku.
-Naprawdę?
-Tak.
-Mogę zobaczyć jakiś twój szkic?Chłopak wstał i z szuflady biurka wyjął teczkę i mi ją podał. W środku było pełno rysunków. Wszystkie były naprawdę piękne.
-Wow, masz talent.
-Serio? Myślałem, że pomyślisz sobie, że to takie babskie.
-Nie, twoje pracę są naprawdę dobre.
-A ty? Co lubisz robić?
-Zazwyczaj słucham muzyki i czytam książki, ale oprócz tego zajmuję się fotografią.
-Musisz mi kiedyś pokazać swoje zdjęcia. - puścił mi oczko.
-Jak długo się to ciągnie? - zapytał w pewnym momencie, a ja spojrzałam na niego z nie rozumieniem.
-Jak długo się okaleczasz?Wciągnęłam powietrze ze świstem. Nie spodziewałam się, że mnie o to zapyta. Chłopak widząc moje zakłopotanie, złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
-Spokojnie, możesz mi zaufać.
Podwinęłam rękawy mojej za dużej bluzy odsłaniając świeże jak i stare blizny.
-Dwa lata. - szepnęłam.
Matt zrobił coś czego bym się w życiu nie domyśliła. On także podwinął rękawy swojej bluzy. Jego ręce były pokryte szramami tak samo jak moje.
-Siedzę dokładnie w tym samym gównie, Hope. Już cztery lata. - powiedział z bólem w głosie. - Mój ojciec zawsze mówił mi, że mama zmarła gdy byłem jeszcze mały, że była poważnie chora. W końcu jednak wyznał mi prawdę. Zmarła przy porodzie. Gdyby nie ja, dalej by żyła. Od tamtej pory kiedy usłyszałem prawdziwą wersję zdarzeń, cały czas się obwiniam.
Matthew złapał mnie za ręce i pocałował miejsca gdzie były rany.
-Będę kochać je tak samo jak ciebie. - powiedział po czym przyciągnął mnie do swoich ramion.
❇❇❇❇❇❇❇❇
Leżałam na plecach, wpatrując się w sufit. Myślałam nad całym minionym dniem. Byłam na siebie zła, że tak szybko otworzyłam się przed chłopakiem, ale czułam, że mogę mu zaufać. Nie spodziewałabym się, że jego mama zmarła tuż przy porodzie. Wiem co to znaczy obiwianiać się o coś, tak cholernie mocno. Nie podejrzewałabym, że chłopak także zdaje sobie ból w ten sposób.
Naprawdę miło spędziłam z nim czas i nie żałuję, że się zgodziłam.
Ciekawe jak potoczy się ta znajomość.
❇❇❇❇❇❇❇❇
CZYTASZ
Abyss of despair
Teen FictionHope Devis to cierpiąca na depresję 19-latka. Rówieśnicy uważają, że poprostu jest nieśmiała, a rodzice nie widzą lub nie chcą widzieć jej cierpienia. Nikt z jej otoczenia nie wie co tak naprawdę dzieje się z dziewczyną, oprócz jednej osoby. Matth...