Chodziłam między sklepowymi półkami co jakiś czas wrzucając pojedyncze produkty do koszyka, ponieważ moja lodówka dosłownie świeciła pustkami. Rodzice chcieli kiedyś zatrudnić gosposię, która zajmowała by się takimi rzeczami, ale ja kategorycznie odmówiłam. Potrafię zadbać sama o siebie i dom. Mimo, że jest ogromny daję sobie radę.
Stanęłam przy kasie. Za ladą siedziała pani w średnim wieku. Miała spięte w koka blond włosy, a na twarzy serdeczny uśmiech. Często widywałam ją na moim osiedlu, pewnie mieszka nie daleko.
Zapłaciłam odpowiednią sumę i z statkami ruszyłam w stronę mojego domu.
Na miejscu byłam po piętnastu minutach. W kuchni zaczęłam rozpakowywać zakupy. Po skończonej czynności usiadłam przy wyspie kuchennej wyciągając z kieszeni telefon. Przeglądałam social media kiedy do głowy wpadł mi pewien pomysł. Skierowałem się na górę do mojego pokoju. Przebrałam się w czarne legginsy i czarną bluzę z kapturem. Z szuflady przy biurku wyjęłam słuchawki. Zeszłam na dół, ubrałam moje adidasy i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam moją ulubioną playlistę. Truchtem ruszyłam do parku.
Dawno nie biegałam. Kiedyś robiłam to przynajmniej trzy razy w tygodniu, a teraz brakuje mi czasu na wiele przyjemności. Nauka, dom wszystko mnie pochłania, a wieczorami jestem już zbyt zmęczona, żeby cokolwiek robić.
Postanowiłam w końcu usiąść i chwilę odpocząć, moja kondycja naprawdę spadła. Odchyliłam głowę do tyłu, zamykając powieki. Rozkoszowałam się błogim spokojem.
Nagle usłyszałam cichy płacz dziecka. Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Pod jednym z drzew klęczała mała dziewczynka, zasłaniając twarz rękami. Sama nie wiem co mną kierowało kiedy wstałam z ławki i zaczęłam podążać w jej kierunku. Ukucnęłam przed nią i zapytałam:
— Hej, jak się nazywasz? Gdzie twoja mama?
Dziewczyna wytarła małymi rączkami policzki mokre od łez.
— Je-stem Liv, przyszłam tu z siostrą. Bawiłyśmy się w chowanego, ale nie moge jej znaleźć.
Złapałam ją za rękę i powiedziałam:
— Ja jestem Hope, chodź znajdziemy twoją siostrę, musi być gdzieś niedaleko. Jak ma na imię?
— Scarlett.
Szłyśmy tam gdzie się rozdzieliły. Próbowałam uspokoić dziewczynkę, że wszystko będzie dobrze. Krajało mi się serce patrząc na jej smutną twarzyczkę.
—Liv?! Gdzie ty jesteś?!
Krzyczała brunetka niedaleko nas. Mała jak oparzona wyrwała się z mojego uścisku i biegiem popędziła przed siebie. Dziewczyna kiedy ją zobaczyła porwała ją w ramiona, a na jej twarzy widać było ulgę.
— Boże, Liv. Nigdy mi tak nie rób. Gdzieś ty była?
— Ta pani mi pomogła. - powiedziała wskazując na mnie.
Podeszłam do nich nieśmiało, a brunetka odstawiła małą na ziemię.
— Dziękuję bardzo za pomoc. Nie mam pojęcia co bym zrobiła gdyby się nie znalazła. Jestem Scarlett. - powiedziała wyciągając do mnie rękę.
— Hope. - odparłam ściskając jej dłoń.
— Dosyć niespotykane imię. Słuchaj, może wymienimy się numerami i kiedyś wyjdziemy na jakąś kawę? Wydajesz się naprawdę w porządku.
Przez chwilę się wachałam, ale przestałam na propozycję. Pożegnałam się z nimi i po mału zaczęłam kierować się do domu.
Stojąc przed domem doznałam zdziwienia - drzwi były otwarte. W przed pokoju słyszałam ciche rozmowy odbiegające z salonu. Doskonale je rozpoznałam. Ruszyłam w kierunku źródła głosów.
Na kanapie siedziała moja matka, a ojciec obejmował ją ramieniem. Pili wino z kieliszków i oglądali komedię. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Stałam jak wryta przyglądając się ich zajęciom.
— Co wy ty robicie? - wydusiłam.
Oboje spojrzeli na mnie widocznie zaskoczeni. Najwidoczniej nie usłyszeli jak wchodzę, byli pewnie za bardzo zajęci rozmową.
— Mieszkamy. - odpowiedziała moja matka.
— Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. - odparłam z irytacją.
— Doskonale widać co robimy, a ty idź już na górę i nie przeszkadzaj nam. - rzekła ostro.
Odwróciłam się na pięcie i z obojętnym wyrazem twarzy skierowałam się do mojego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko, patrząc w sufit.
Już całkiem nie jestem im potrzebna. Gdybym z dnia na dzień zniknęła, oni nawet by tego nie zauważyli. Nadal byli by pochłonięci pracą bądź sobą.
Postanowiłam wziąść relaksujący prysznic. Wzięłam piżamę i weszłam do łazienki. Ściągnęłam wszystko z siebie, a włosy związałam w koka żeby ich nie zamoczyć. Weszłam do kabiny i puściłam ciepłą wodę. Przeszedł mnie dreszcz kiedy woda zetknęła się ze skórą. Pozwoliłam aby z cieczą zmieszały się moje łzy. Nie wiem czemu płakałam, być może z bezsilności. Nie wiem. Zmyłam z siebie brud całego dnia.
Umyta i przebrana przekręciłam zamek w drzwiach od mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Kiedy byłam już bliska snu mój telefon zawibrował. Chwyciłam to w dłonie i weszłam we wiadomości.
Od Matthew:
Otworzysz okno? Trochę tu zimno na dworzu.
To chyba jakiś głupi żart.
Jak oparzona zerwałam się z łóżka i podeszłam do okna. Otworzyłam je i ujrzałam twarz chłopaka. Odsunęłam się, aby mógł wejść.— Co ty tu robisz? - zapytałam.
— Stęskniłęm się. - uśmiechnął się zawadiacko.
Prychnęłam na jego wypowiedź, ale nie mogłam ukryć cienia radości, że mogę go widzę.
Spędziliśmy następne dwie godziny na rozmawianiu o błachostkach. Tej nocy pierwszy raz szczerze się śmiałam. Nie był to sztuczny czy wymuszony śmiech. Prawdziwy.
Oboje położyliśmy się na moim łóżku. Leżałam na boku plecami do chłopaka, który przyległ do nich swoją klatką piersiową, a jego ręką spoczywała na moim brzuchu.
— Dobranoc, Hope. - powiedział po czym pocałował mnie w głowę.
— Dobranoc Matthew. - odrzekłam i zasnęłam.
❇❇❇❇❇❇❇❇
CZYTASZ
Abyss of despair
Teen FictionHope Devis to cierpiąca na depresję 19-latka. Rówieśnicy uważają, że poprostu jest nieśmiała, a rodzice nie widzą lub nie chcą widzieć jej cierpienia. Nikt z jej otoczenia nie wie co tak naprawdę dzieje się z dziewczyną, oprócz jednej osoby. Matth...