Nazywam się Ruth Duquette. Jestem brunetką o niebieskich, dużych oczach. Mam zaledwie 19 lat, a wygląd sprawia wrażenie dojrzałej, pewnej siebie i skorej do walki kobiety. Całe życie mieszkałam w domu dziecka w Atlancie. Nigdy nie poznałam swoich biologicznych rodziców. Przez pewien okres byłam w rodzinie zastępczej, która okazała się patologiczną. Ojciec bił swoje dzieci, ich matkę oraz mnie. Wieczne awantury, libacje zalewane alkoholem, a przed MOPS-em udawanie szczęśliwej i porządnej rodziny. Po 2 latach katuszy wróciłam tam, gdzie od zawsze się chowałam - brudny, nędzny, zaniedbany ośrodek, przepełniony chmarą rozwydrzonych dzieci w różnym wieku. Po skończeniu 18 roku życia opuściłam ośrodek i ulokowałam się w kawalerce na przedmieściach Atlanty. Zaczęłam pracę jako kelnerka w pobliskim barze.
Podczas wybuchu epidemii kończyłam właśnie drugą zmianę w pracy. Lokal mojego szefa był ulubionym miejscem do spotkań, rozmów, imprez. Wiecznie roiło się tu od kupujących. Tego dnia budynek egzystował całkowicie pusty. Brak klientów od samego rana nieco mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się co czyha poza murami knajpy.Dochodziła godzina 23, czyli czas zamknięcia baru. Zaczęłam układać kartony z puszkami, paczkami w magazynie, a po chwili usłyszałam dzwoneczek, który wydawał dźwięk, gdy ktoś wchodził do lokalu.
- Już idę! - krzyknęłam z zaplecza.
Odstawiłam kartony na półkę i ruszyłam w stronę baru.
Wchodząc do głównego holu zauważyłam mężczyznę odwróconego w przeciwną stronę. Stał bez ruchu.
- Co podać? - zadałam pytanie swoim nieco piskliwym głosem, który rozniósł się po całym pomieszczeniu.
W tym momencie chłopak odwrócił się, a moim oczom ukazał się obrzydliwy obraz, który zostanie w pamięci do końca życia. Połowa twarzy była zmasakrowana, jakby ktoś ją wyrwał. Krew kapała przez cały czas, brudząc przy tym podłogę w lokalu. Na widok rozszarpanej twarzy stojącej dosłownie parę metrów przede mną postaci pobladłam.
- Co się stało? Jak mogę panu pomóc? - spytałam.
Zachowując zimną krew wyszłam zza blatu i zaczęłam iść w stronę mężczyzny, który nagle rzucił się na mnie, wyszczerzył swoje zęby i próbował zatopić je w moim młodym, ciepłym ciele. Po chwili szarpaniny udało mi się go odepchnąć. Upadł prosto na róg stołu, który był za nim, jednak to za wiele nie pomogło. Chwyciłam nóż leżący na półce pod blatem i wbiłam go w głowę poturbowanego gościa leżącego na podłodze. W momencie, w którym próbowałam zebrać myśli, dojść do siebie po tym co się właśnie stało, nagle w okna baru zaczęli uderzać ludzie, a raczej ich zakrwawione pozostałości. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nic już nie będzie normalne, że świat dobiegł końca.
Wstałam z podłogi, przewróciłam dwa stoliki koło drzwi wejściowych, aby mieć więcej czasu na spakowanie, wytarłam nóż o czerwony fartuszek, który miałam na sobie i szybkim krokiem ruszyłam do szatni, aby się przebrać. Zdjęłam przepocone, ubrania i włożyłam na siebie czarne spodnie, białą bluzkę, szarą, dużą, rozpinaną bluzę z kapturem i białe trampki. Wzięłam swój plecak, który był całkiem spory i spakowałam w niego zapasowe ubrania z szafki Alice - dziewczyny, z którą pracowałam, oraz tyle jedzenia i picia ile zdołałam wcisnąć. Wyszłam tylnym wyjściem gdzie zaparkowany był mój samochód. Paliwa nie było zbyt wiele, ale starczyło, aby dojechać do kawalerki.
CZYTASZ
i was nobody. nothing
Horror- Chciałabym się czegoś o Tobie dowiedzieć. Ty wiesz o mnie już całkiem sporo, a ja o Tobie? Znam tylko Twoje imię i nazwisko, Panie Dixon. - odparłam z uśmiechem na twarzy. - I wystarczy. - burknął Daryl. - Nie, nie wystarczy. Powiedz coś o sobie...