„W życiu moralnym jak i w życiu fizycznym, istnieje wdech i wydech: dusza potrzebuje chłonąć uczucia drugiej duszy, przyswajać je sobie, aby je zwracać zbogacone. Bez tego pięknego ludzkiego zjawiska nie istnieje życie serca; brak mu wówczas powietrza, cierpi."Wszystko o czym myślał ograniczało się do wspomnienia krzywo namalowanych rysunków młodszej siostry, które przedstawiały tulipany oraz miłym uśmiechu, który dostrzegł, gdy wracał ze sklepu. Przeklinał się w myślach za to, że też naszła go ochota na kawę akurat, gdy ktoś taki przechadzał się po chodniku. Było już ciemno, światło słoneczne schowało się za horyzontem już kilka godzin wcześniej i Yoongi żył z nadzieją, że o tej porze nie stanie mu na drodze nikt. Tymczasem przed jego oczami stał drobny, za cienko ubrany czarnowłosy chłopak. Miał rozmazany, ale nie świadczący o niczym wzrok, który mętnie śledził wyraz twarzy blondyna.
A Min Yoongi już od dawna bał się miło zwracać do obcych, odpowiadać na przypadkowe uśmiechy i podawać dłoń, gdy ktoś nowy chciał się z nim zapoznać. Nie był przez to szczególnie lubiany wśród przyjaciół swoich znajomych. Mieli go za pełnego goryczy oraz złości dziwaka, który podczas każdego spotkania zaszywał się w kącie pokoju i udawał, ze nie istnieje. I nawet jeśli takie myśli czasem po głowie Yoongiego chodziły, bardziej w żartobliwy, niż realny sposób, nie lubił gdy zerkali na niego, jak na wariata. Bycie troszkę bardziej zamkniętym, czy wycofanym nie sprawiało, ze chciał czuć się wykluczony z towarzystwa. On tylko cholernie bał się, że palnie coś głupiego i potem będą robić sobie z niego żarty.
Kawały i docinki były znośne, ale tylko wtedy gdy wychodziły z ust jednego z jego przyjaciół, tylko w takich sytuacjach, znając ich dobrze, wiedział, ze nie mówią na serio. Starał się mimo to, nie przejmować za bardzo tym co mówili do niego nieznajomi, może oprócz sytuacji, gdy poznawał kogoś, kto mu się spodobał.
Dużo razy słyszał, ze nie ma serca, że uczucia zanikły w nim dawno, a on jest lodowym soplem, bez emocji. Gdyby ktokolwiek starał się poznać go lepiej, może zdałby sobie sprawę z tego, że ten kawałek lodowca miał wielkie serce do kochania, tylko nikt nigdy go tego nie nauczył.
To nie tak, że miał depresje, czy chorował na stany lękowe, czy choroby za które musiałby zostać umieszczony w zakładzie psychiatrycznym. Badał się za każdym razem, gdy przyjaciele wysyłali go do psychologa, lekarze za każdym razem twierdzili, ze wszystko jest z nim w porządku, tylko brakuje mu śmiałości do uczuć.
I wyrazem tego mógł być gest, którego był sprawcą, w piątkowy, wyjątkowo ciemny wieczór. Zamiast odwzajemnić ciepły, naprawdę uroczy uśmiech nieznajomego, wyminął go, lekko trącając ramieniem.
Żałował tego już milisekundy później, bo nie chciał wychodzić na gbura i zachowywać się jakby nikt nie nauczył go kultury. I może zwyczajnego dnia, ruszył by do domu, przyspieszając kroku, a potem przeklinał pod nosem przez wyrzuty sumienia przez cały tydzień, sprawiając, ze ludzie wokół musieliby go pocieszać. Na krótka chwilę zatrzymał się, wbił wzrok w chodnik, poprawiając kupione w sklepie mleko w dłoni.
Chociaż dla kogoś zwyczajnego, zatrzymanie się i przeproszenie było czymś naturalnym i zwykłym, Yoongi dłuższą chwilę bił się z myślami, aby w końcu nerwowo obrócić się na pięcie i westchnąć.
Twarz nieznajomego przyjęła mniej zadowolony charakter, jednak nadal pozostawała opanowana i promienna. Obrócił się dokładnie w tym momencie, w którym zrobił to Yoongi, dlatego ich spojrzenia mógłby się skrzyżować.
-Wybacz. - Czarnowłosy przekrzywił głowę, lekko mrużąc oczy. Przypominał Yoongiemu kota. Czarnego, puchatego kota, który według zabobonów miałby mu przynieść pecha.
-W porządku.
I Min Yoongi po prostu odszedł, natychmiast kierując się w stronę swojego mieszkania. Naciągnął na głowę kaptur bordowej bluzy i pociągnął nosem. Jesienna pogoda nie rozpieszczała nikogo temperaturą, dlatego chłopak marzył o ciepłym kocu i kubku waniliowej latte z karmelem, bo tylko taką kawę, z tych wykwintniejszych umiał przyrządzać.
Droga do domu nie zajęła mu długo, na szczęście sklep znajdował się tylko kilka minut od osiedla, na którym mieszkał.
Wdrapał się po stromych schodach na pierwsze piętro, które wybrał tylko ze względu na najładniejszy balkon i wszedł do mieszkania. Zaświecił światło, zdejmując buty i z kieszeni wyciągnął telefon. Polozyl go na blacie, po czym sięgnął do niej jeszcze raz. Przegrzebał następną i kolejną i również tę kieszeń, która znajdowała się w jego luźnych dresach.
Nigdzie nie było jego karty płatniczej.
Nie było na niej dużo pieniędzy, ale sama myśl o tym, jak wielkim problemem byłoby wyrabianie jej po raz kolejny oraz świadomość tego, że przez kilka tygodni musiałby płacić normalnymi banknotami, wymaganymi od rodziców skutecznie nakłoniła go do powtórnego założenia butów i z grymasem na twarzy, wyjścia z domu.
Szedł szybkim krokiem, rozglądając się na boki. Zajrzał nawet do małych krzaczków przy drodze, ale znalazł tam tylko jednego, zmorzonego buta i kilka petów.
Trochę zaniepokoiła go myśl, że kartę mógł już ktoś sobie przywłaszczyć, on zapewne tak by zrobił, gdyby ją znalazł. Oczywiście tylko po to, żeby moc powiesić na osiedlowej tablicy ogłoszeń kartkę z komunikatem, że ktoś jest osłem i zgubił kartę do bankomatu. Pomyślał o drobnym chłopaku, którego spotkał chwile wcześniej, ale przez niewinne rysy twarzy i wspomnienie miłego uśmiechu nie mógł nie wykluczyć go z listy podejrzanych.
Dochodząc do miejsca, w którym go spotkał, zauważył, ze tamten siedzi na ławce, skrobiąc w niej coś. Yoongi miał tylko nadzieje, ze nie jest to nóż i, że uda mu się dożyć następnego dnia.
Kiedy usłyszał kroki blondyna, podniósł na niego wzrok. Nie uśmiechał się, ale dzięki bardzo słabemu światłu latarnii mógł dostrzec, że ma szeroko otwarte oczy, z którymi spotkały się jego własne.
-Nie widziałeś może gdzieś tutaj karty płatniczej? Chyba mi wypadła.
Czarnowłosy lekko otworzył usta, ukazując je w jeszcze lepszej okazałości. Rozejrzał się wokół, schylając się nawet pod ławkę, po czym powrócił wzrokiem do wąskich oczu poszukiwacza zaginionej karty.
-Chyba jej tu nie ma. Chyba raczej nie.
Yoongi westchnął, postanawiając ruszyć dalej. Miał nadzieję, że zostawił ją w sklepie.
Nie wiedział, bo skąd miał się spodziewać, że czarnowłosy za to, nie dość, ze lubił pomagać obcym ludziom, to strasznie się nudził. Grzebanie w drewnie kawałkiem plastiku, który znalazł w kieszeni cienkiej koszuli nie było niczym interesującym.
-Ale mogę pomóc.- chłopak wstał na równe nogi, sprawiając, że blondyn zwrócił na niego swoją uwagę.- Pomóc szukać, jeśli tylko chcesz, pan chce.
Yoongi zmarszczył brwii. Nie lubił być nazywanym „panem", zwłaszcza gdy jego rozmówca wcale nie wydawał się dużo od niego młodszy. Wyglądał już tak staro, że ludzie brali go za dziadka?
-Nie trzeba.
I Yoongi znów odszedł, przekonany, że jego karta znajduje się w supermarkecie.
~*~
Mam nadzieję, że wam się spodoba buzi
CZYTASZ
exquisite | yoonmin
Fanfiction„Prawdziwa miłość ma wiele wspólnego z dziecięctwem: jego brak zastanowienia, nierozwagę, rozrzutność, śmiechy i płacze." Honoré de Balzac Yoongi nie zdawał sobie sprawy, kiedy zobaczył Jimina po raz pierwszy, że kiedyś, bez jego widoku, ciężko będ...