Było nudne popołudnie w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.
James leżał na kanapie i prawie przysypiał.
Syriusz bawił się różdżką i przenosił różne przedmioty.
Peter zajadał się kanapką, a Remus razem ze swoją dziewczyną Maddie z Ravenclow czytali podręcznik na transmutację.
Od dwóch dni nie wydarzyło się nic ciekawego, oprócz tradycyjnej imprezy domowej pod tytułem ,,przyjmujesz albo wykitujesz,,. Impreza ta odbywa się raz na rok. Jej główną atrakcją jest obowiązkowa gra w wyzwania. Dla pierwszaków jest to życiowa próba, a dla starszych to już zabawa. Gra ta jest strasznie prosta. Oto zasady :1) Imię każdego mieszkańca domu Gotryka zostaje zapisane na karteczce
2) Każdy losuje karteczkę
3) Osoba która wylosowała karteczkę ma za obowiązek wymyślić wyzwanie wylosowanej osobie i anonimowo jej je przekazać ( zadanie to może trwać nawet rok )
4) Nikt nie wie kto kogo wylosował i kto komu daje wyzwanie
5) Wykonanie zadania jest sprawą honoru ( a honor dla Gryfów jest czymś świętym więc wiadomo, że każdy wypełni zadanie)I tak się przypadkiem stało, że każdy z Huncwotów dostał takie samo wyzwanie - Nie robić żadnych żartów przez miesiąc. Innego wytłumaczenia na ich bezczynność nie ma. Pewnie ich dzień byłby taki sam do końca, gdyby nie podeszła do nich Lily Evans. Chłopcy patrzyli na rudowłosą jak na ducha. Przecież ona nie miała najmniejszego powodu, aby do nich podejść. Po pierwsze James bez żadnego powodu przestał do niej zarywać już jakiś czas temu. Po drugie nie przeskrobali niczego od dwóch dni. Więc czemu tu jest ? Dziewczyna westchnęła i poprawiła włosy.
- Hej James ... Długo się zastanawiałam nad twoją propozycją i zgadzam się
- Nad propozycją ?
- Tak.
- To super... Czekaj jaką propozycją ?
- Zgadzam się z tobą umówić James....
- Ze mną? - dziewczyna pokiwała twierdząco głową - na randkę ?
- Właśnie to próbuję ci powiedzieć.
W tym właśnie momencie akcja potoczyła się strasznie szybko. James spadł z kanapy. Na głowę Syriusza spadł wazon, który częściej unosił w powietrzu. Peter zaczął się dławić kanapką, a Remusowi książka wypadła z rąk i Maddie siedziała z szeroko otwartymi ustami, poprawiajac okulary. Lily Evans dziewczyna znana z ,, nie umówię się z tobą Potter,, dokonała nie możliwego. Nikt nawet sam James nie spodziewał się, że usłyszy od niej takie słowa. Chłopak szybko wstał i uśmiechnął się szemlawsko.
- Przygotuj się na randkę życia. - chwycił ją za rękę i zaczął kierować się w stronę wyjścia
- Gdzie ty do cholery mnie ciągniesz ?
- Idziemy na spacer.Spacer. Tak banalnie to brzmi... A jednak może być tak niezwykły. James planował sobie randkę z Lily od drugiego roku. Wszystko miał dopracowane na ostatni guzik. Poszli przejść się po błoniach grając w 20 pytań. Gryfon chciał aby się lepiej poznali i dodatkowo znaleźli tematy do rozmowy. I to podziałało. Rudowłosa była tym jakże banalnym pomysłem oczarowana. James nie popisywał się, nie plutł głupot - jednym słowem nie był tym Potterem którego znała Lily, był poprostu sobą. Rozmawiało się im płynnie i bardzo przyjemnie. Teraz w jego planie było już tylko podążać w kierunku jeziora gdzie cudownie odbijało się zachodzące słońce.
***********
Nikt nie wiedział, że w tym momencie Alice przeżywa kolejny koszmar.
Podczas obiadu dostała list z Sowiej Poczty Szybkiej. To była już pierwsza oznaką, że coś jest nie tak, dlatego zabrawszy list szybko wyszła z Wielkiej Sali. Nie wiedziała co zawiera pergamin więc, aby nie natknąć się na nikogo poszła na błonia. Ale w sumie to nie musi być nic złego, prawda ? Może Alan musiał szybko podzielić się z nią jakąś informacją ? Jednak szybko zauważyła herb rodowy rodziny Depreme. Wzięła głęboki wdech i otworzyła kopertę. Z każdym przeczytanym słowem coraz bardziej bladła. Nawet nie zauważyła, kiedy z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Jej rodzice zawsze byli wymagający, surowi i chłodni wobec niej szczególnie jej matka...ale mimo wszystko wiedziała, że chcą dla niej dobrze i na swój sposób ją kochają. Wiedziała, że nie są źli. Nie mogła uwierzyć w to co przeczytała. W wydziale eliksirologii w którym pracuje jej mama ( uznajmy że coś takiego istnieje) było włamanie. I to nie przez byle kogo, ale śmierciożerców ! Jej matka nie przeżyła. Kobieta wyniosła, silna, sprytna i nad wyraz poważna. Kobieta o długich kręconych bląd włosach i tak samo zielonych oczach jak Alice nie żyje !
Płakała tak przez długi czas, aż nie skończyły się jej łzy. Oparta o wielki dąb przy którym spędzała czas z Alanem patrzyła na wszystko zmęczonym wzrokiem. W jednej chwili usłyszała śmiech i rozmowę. Ktoś zmierzał w kierunku jeziora. Alice bez problemu rozpoznała w tych osobach Pottera i Lily Evans.Spojrzała tylko smutno w kierunku całującej się pary.
A w tedy jej wzrok skrzyżował się z wzrokiem całującego się okularnika.
*******
Hejo Gwiazdeczki ! Trochę nudzi mi się na zastępstwie za geografię i ta dam ! Mamy kolejny rozdział 😎
CZYTASZ
Teoretycznie nie....
Fanfiction- Zakochałeś się- poklepał go po ramieniu James spojrzał na Syriusza - Ja ? Zakochać się ?... Nie ! A już na pewno nie w niej... nie w ślizgonce. Huncwoci się nie zakochują... - Teoretycznie nie- uśmiechnął się Remus