James był z Alice już jakiś miesiąc, a dokładnie miesiąc i trzy dni, a aktualnie był maj. Już na samym początku ustalili datę poprawy oceny. Już jutro mieli zdawać zwykły egazmin końcowy. Alice odetchnęła z ulgą, od samego początku wolała, pisać test niż zajmować się tym zielskiem. A jej radość wzrosła jeszcze bardziej gdy dowiedziała się, że jeżeli zda na przynajmniej na powyżej oczekiwań to dostanie się na wymarzony dwuletni kurs uzdrowicielstwa, więc bez przeszkód mogła uczyć się dalej do czerwcowych egzaminów szeregowych.
Kto by pomyślał, że to się tak dobrze skończy.
Został już tylko jeden problem.
Musiała zdać ten test.
To nie tak, że nie była przygotowana. Bo umiała wszystko perfekcyjnie przez to, że musiała tłumaczyć wszystkie tematy Jamesowi, miała świetną powtórkę. Jednak bardzo się tym stresowała, bo to jest jej walka o być, albo nie być. Za dużo od tego zależało. Przez ten cały zawał nauki :
* poprawa z zielarstwa
*zbliżajace się egzaminy końcowe
*egzaminy wstępne szeregowe z uzdrowicielstwa.
Spała mało, maksymalnie pięć godzin, a jeżeli chodzi o jedzenie to jadła najwyżej dwa posiłki dziennie i to pod dzielnym okiem Andromedy. Można powiedzieć, że Ślizgonka popadała powoli w pracoholizm.
Wstała dzisiaj o piątej rano i zaczęła powtarzać materiał. Jest sobota. Właśnie o 9.00 miała egzamin. Siedziała po turecku i podpierała swoją głowę próbując nie zasnąć ponownie. Nagle usłyszała skrzypnięcie i huk drzwi do jej dormitorium. Spojrzała na łóżko Andromedy. Dziewczyna dalej spała w najlepsze. Alice pokręciła tylko głową i szepnęła sobie cicho.
- To pewnie z przemęczenia.- Wróciła do notatek, kiedy przed jej oczami pojawił się James ściągający jakąś pelerynę. Przestraszyła się i to nie na żarty.
- Jak ty... tu...znaczy....
- Oh, skarbie zamało śpisz i nie umiesz sklecić pożądnego zdania. Poza tym myślałem, że trudniej będzie się tutaj dostać, my mam blokadę do wchodzenia do damskich dormitorów, pojawia się w tedy zjeżdżalnia.
- Ty myślisz ?
- Bardzo zabawne, ale zdarza się. Za to wiedziałem, że na pewno nie śpisz. Idź się przebrać i idziemy.
- I idziemy? Gdzie i po co?
- Szybko i bez zbędnych pytań, bo nie zdążymy i nie oddam ci tej książki. - zabrał jej podręcznik. Dziewczyna roześmiała się cicho i poszła do łazienki wykonać poranną rutynę. Tym razem swoje włosy spieła w kitkę, a patrząc, że włosy koło twarzy miała krótsze, były pozostawione luźno. Wyszła i zastała nie codzienny widok Jamesa czytającego jej zeszyt.
- Ja nie mogę, a ty możesz się uczyć?
- Ja i nauka? Podziwiam moje portrety na marginesach. - Uśmiechnął się widząc rumieńce na twarzy Ślizgonki. Uwielbiał wprowadzać ją w zakłopotanie.
- Chodź. - Chwycił ją za rękę i przykryl ich peleryną. Przez całą drogę tłumaczył jej, właściwości magicznego przedmiotu. W końcu doszli na wieżę astronomiczną.
- To czemu mnie tu zabrałeś? - Zapytała zielonooka rozglądajac się uważnie po pomieszczeniu.
- Wiem, że w twoim życiu nie ma miejca na takie rzeczy, ale...spójrz.- podeszli do barierki i pokazał jej widok słońca wychodzącego zza horyzontu.
- Wschód słońca? - Zapytała rozbawiona
- Tak wiem, to płytkie i obcykane..- Zaczął nerwowo pocierać kark.
- Piękny - położyła mu głowę na ramieniu, a szczęśliwy okularnik, objął ją ręką w pasie.
Po jakimś czasie, musieli jednak wrócić do rzeczywistości. Była już 7'45. Musieli pójść na śniadanie. Szli przez korytarze w przyjemnej wręcz relaksującej ciszy, czasem przetrwały ją przywitania uczniów w kierunku Gryfona i jego odpowiedzi. W końcu jednak doszli pod drzwi Wielkiej Sali. Alice pocałowała go w policzek i miała iść do swojego stołu. Jednak nie mogła tego zrobić przez rękę Pottera trzymającą jej nadgarstek.
- Co ty...
- O nie. Nie tym razem. Dzisiaj siedzisz ze mną. - I pomimo jej protestów usiedli przy stole Gryffindoru. Oczywiście obok Jamesa tradycyjnie siedział Syriusz, a naprzeciwko nich Peter, Remus, a obok niego szarooka krukonka z czarnymi okularami na nosie, której rude włosy próbowaly wydostać się z koka.
- Siemasz ekipa - James zasiadł robiąc sobie kanapkę.
- Hej...? - Ślizgonka nie bardzo wiedziała jak ma się zachowywać w śród Gryfonów. Syriusz nie odpowiedział jej rozmawiając z Jamesem, Remus skinął jej z nad ksiażki którą aktualnie czytał, Peter był zbyt zajęty jedzeniem. Tylko dziewczyna odłożyła tosta i wstała z miejsca i podała jej rękę.
- My się chyba jeszcze nie znamy. Maddie Hartter Ravenclow piąty rok.
- Alice Depreme Slytherin szósty rok.
- Czyli dalej jestem najmłodsza w tym towarzystwie - uśmiechła się promiennie
- Zakładam, że jesteś tu ze względu na..
- Na Remusa, zgadza się. Jakby nie potrafił przeżyć beze mnie tych piętnastu minut.
- Przypominam ci, że jesteśmy na innym roku i jako prefekci naczelni nie mamy zadużo czasu. - chłopak oderwał się od lektury i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Racja. W takim razie rusz się, bo dzisiaj go mamy pod dostatkiem. - chwyciła go za rękę i zaczęli zmierzać w kierunku wyjścia. Na twarzy chłopaka pojawił się cień uśmiechu, jakby ta dziewczyna za każdym razem coraz bardziej go zaskakiwała, najwyraźniej podobało mu się to.
- Na razie! Miło było cię poznać! Napiszcie ten egzamin jak najwyżej!- i tyle ich widziała
- Gdyby nie ta dziewczyna to Remus, nie wiedziałby co to życie
- Jasne. Możemy ich już bez przeszkód nazywać państwem Lupin.
- Wydaje się miła - Dziewczyna nie rozumiała o co chodzi
- Tylko nie rób przy niej niczego nielegalnego. Nie zawacha się odciąć punktów. Poza tym ma niezłego sierpowego, sam to poczułem. A teraz jedz tę kanapkę, musisz zdać jak najwyżej. - Podał jej wykonane przez siebie danie. I nawet gdyby nie chciała, to musiała przyznać, że jeżeli chodzi o gotowanie ( tak ogólnie) to James Potter nie ma sobie równych.
Po posiłku udali się do klasy od zielarstwa.
I wiecie co ? Poszło im fenomenalnie!***************
Hej Gwiazdki ! Oto prezent na walentynki ode mnie. Mam nadzieję, że się podoba.
Do następnego !Po za tym chciałabym podziękować xconwaliex za projekty okładek do mojej książki
CZYTASZ
Teoretycznie nie....
Fanfic- Zakochałeś się- poklepał go po ramieniu James spojrzał na Syriusza - Ja ? Zakochać się ?... Nie ! A już na pewno nie w niej... nie w ślizgonce. Huncwoci się nie zakochują... - Teoretycznie nie- uśmiechnął się Remus