rozdział pierwszy✿

989 69 12
                                    

-Fleur!-usłyszałam cholernie irytujący głos mojej matki. Codziennie to samo… Jeszcze jej się nie znudziło? Bo mi tak…

-Zamknij ryj, kurwa.-warknęłam pod nosem i naciągnęłam kołdrę na głowę i próbowałam zasnąć. Niewiele to dało, bo po chwili znowu usłyszałam jak mnie woła. Zignorowałam to i domyślając się, że już sobie nie pośpie wyciągnęłam z pod kołdry rękę i zaczęłam macać nią szafkę. Chwyciłam paczkę szlug i wyszłam z pod przykrycia by oprzeć się o ścianę. Popatrzyłam na paczkę i jęknęłam. Został mi tylko jeden papieros, którego bez zastanowienia wyciągnęłam. Włożyłam go do ust i chwyciłam zapalniczkę, która leżała na szafce. Odpaliłam i zaciągnęłam się mocno. O tak.. Tego było mi trzeba. Mój spokój nie potrwał jednak długo, bo po chwili do pokoju wparowała moja matka.

-Fleur, chcesz się spó-  ile razy mówiłam Ci żebyś nie paliła w pokoju?!-krzyknęłam wyrywając mi szluga i gasząc go na kawałku jakiegoś papierka leżącego na szafce nocnej.

-Powiedz, że żartujesz, kurwa?! To był mój ostatni!-jęknęłam, gdy ona podeszła do okna by je otworzyć. Po czym odwróciła się i rozejrzała po moim pokoju.

-Kurwa, Fleur.. Jaki tu syf. Kiedy masz zamiar posprzątać?-spojrzała na mnie.

-Może tak.. nigdy?-powiedziałam uśmiechając się cwanie. Wiedziałam, że to doprowadzi ją do szału. I  miałam rację, po chwili zobaczyłam jak bladnie i zaciska dłonie. No.. Może po części miałam rację. Tym razem nie zaczęła drzeć mordy.

-Posprzątasz jak wrócisz ze szkoły.- rozpoczęła jakże stanowczo- A teraz ubieraj się bo się spóźnisz.

I z tym wyszła z mojego królestwa. Przewróciłam oczami i zwlekłam się z łóżka, by podejść do szafy. Wygrzebałam z niej krótkie spodenki, jakąś koszulkę i dżinsową katankę. Podeszłam do niewielkiej komody i wyciągnęłam z niej świeżą bieliznę. Z rzeczami w ręku pokierowałam się do łazienki. Ściągnęłam z siebie piżamę składającą się z koszulki i majtek, po czym wrzuciłam ją do kosza na pranie. Weszłam do kabiny i wzięłam szybki prysznic. Osuszyłam się ręcznikiem, założyłam świeże ubranie i stanęłam przed lustrem zastanawiając się czy nakładać jakieś  kosmetyki. Chwyciłam tusz do rzęs i delikatnie po nich przejechałam.  Uczesałam jeszcze włosy i umyłam zęby. Wróciłam do mojego pokoju, chwyciłam torebkę wrzucając do niej kilka zeszytów i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i szybko  przechwyciłam tosta z talerza mojego młodszego brata, zwanego przeze mnie również gówniarzem, bachorem, gównem i innymi jakże miłymi słówkami.

-Ej!-wydarł się

-Ej!-przedrzeźniłam go po czym wyszłam z domu krzycząc, że nie wiem, o której wrócę. Przed moim domem jak codziennie stał Hemmings.

-Cześć, przyjaciółko!-rzucił swoim gejowskim głosem, kiedy znalazłam się w jego mocnym uścisku.

-Hej, Lukey!-powiedziałam cmokając jego policzek.  Chłopak odwrócił się do mnie tyłem, lekko przykucając, więc wskoczyłam mu na plecy, a ten zaczął iść w kierunku szkoły.- No… Więc czas spowiedzi nadszedł, chłopie. Gadaj czemu zniknąłeś wczoraj tak szybko, hm? Kto był tym szczęściarzem? Calum?-spytałam, a on zarumienił się. Podkochiwał się w Cal’u od 7 klasy, dopiero nie dawno jednak coś pomiędzy nimi zaczęło się dziać.

-Tak, to był Calum.-na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Po jego słowach cicho pisnęłam.

-Luke, dziwko!  Wreszcie Ci się udało! I jak? Był dobry? Kto był na górze? Podejrzewam, że Hood, bo jesteś lekką pizdą w łóżku…

-Hej!-krzyknął przerywająć mi-To nie prawda, ale tak on był na górze..

-Ha, mówiłam! I tak Luke.. nie oszukuj siebie-zaśmiałam się cicho widząc jak chłopak irytuje się-Dobra, koniec tematu.

-Liczyłem, że to powiesz.-uśmiechnął się bezczelnie-No… Więc jakie mam plany na wakacje?

-Nie mam pojęcia Lukey… Ale zróbmy coś szalonego.

-Na przykład?- zobaczyłam jak jego brwi unoszą się.

-Ucieknijmy Hemmo! Ucieknijmy jutro, niech się o nas pomartwią, a my będziemy się świetnie bawić! Wrócimy po wakacjach, a może i nie wrócimy, dalej! Zróbmy to Hemmo!-krzyczałam niczym dziecko, które dostało upragnioną zabawkę.

-No nie wiem, Fleur. Przecież..

-Dalej Hemmings, nie bądź pizdą! Weźmiemy Ci Calum’a, żebyś miał kogo poruchać. I weźmiemy ze sobą Floral.

-Żebyś ty miała kogo poruchać.-zaśmiał się ze swojego ‘żartu’.

-Ha-ha. Po prostu osrałam się słysząc ten żart.-powiedział wywracając oczami.

-Wiem, czuje to ciepło na plecach.-chłopak odstawił mnie kiedy byliśmy przed szkołą.

-Fu, Hemmings! Jesteś ohydny!-jęknęłam, zwracając na siebie uwagę kilku osób będących przed szkołą. Mało obchodziło mnie to, że się patrzą.

 ✖

-I jak, Hemmo. Zastanowiłeś się?- spytałam kiedy całą czwórką opuściliśmy mury szkoły.

-Tak, spieprzamy stąd.-powiedział, a ja, Cal, Floral zaczęliśmy skakać jak pojeby zwracając na siebie uwagę wielu osób. Powiedziałam tej dwójce o moim pomyśle tylko kiedy ich zobaczyłam. Uznali, że to dobra okazja do zabawienia się i zgodzili się od razu. Ucieczka była zaplanowana na dzisiaj.

-Tak, Lukey! Kocham Cię!-krzyknęłam i rzuciłam się na niego by go przytulić.

-No przecież wiem.-zaśmiał się-Przyjadę po Ciebie dzisiaj, ok?

-Okej.-posłałam mu uśmiech. Mamy wielkie szczęście, że Hemmo ma samochód.-Później jedziemy po Cal’a i Floral i możemy wyruszać w świat!

-Raczej w Australię.

-Oj, zamknij się Hood!- zachichotałam. To będzie coś. Nie mogę doczekać się tej adrenaliny podczas ucieczki z domu, chociaż robiłam to już nie raz. Tylko tym razem mam zamiar uciec na dłużej, a nie na kilka dni. Czuję, że podczas tych przed-wakacji wydarzy się coś niezwykłego.

Z tą myślą zostałam do końca drogi do domu.

✖✖✖

nic nowego, nic specjalnego, mój styl pisania nie jest powalający, ale pomimo tego mam nadzieję, że się spodoba i będę mieć chociaż jednego czytelnika. mam nadzieje, że nie ma żadnych błędów, hihi. JEŚLI DOTARŁEŚ DO KOŃCA, NAPISZ CO MYŚLISZ, COCIAŻ W JEDNYM SŁOWIE, PLZ bo idk czy kontynuować pisanie:)

never be|| ashton irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz