bakeshop and first hug

121 24 10
                                    

Lekko gorzkawy smak ciepłej kawy, mentol w dłoni, orzeźwiający wiatr i widok na rozpościerające się w oddali pola.. tak właśnie wyglądał poranek czarnowłosego. Chłopak wstał o wiele wcześniej niż zazwyczaj i nawet trochę za mało posłodzona kawa nie robiła na nim takiego wrażenia. Coprawda wciąż był on pochmurniałym, miastowym, z problemami z paleniem Jeno ale okolica i pewien blond chłopak już zdążyła wywrzeć w nim minimalną zmianę. Minimalną ale jednak.

Gdy płuca chłopaka zostały już odpowiednio zanieczyszczone a na jednej z belek obok ukazał się czarny ślad po 'zbrodni' Jeno postanowił zejść na dół.

Zdziwienie pana Lee było całkiem spore, widząc tą kulę nerwów tak wcześnie rano.

- Dzień dobry - zamruczał młodszy siadając z impetem na drewniane krzesełko przy stoliku powodując jego skrzypienie.

- Dzień Dobry - westchnął mężczyzna by następnie odwrócić się do syna. - Nie mam z czego zrobić śniadania, musisz iść do piekarni. - uśmiechnął się głupkowato.

Gardło Jeno opuścił dziwny jęk niezadowolenia mimo to dźwignął się z miejsca aby pójść przygotować się do wyjścia.

<>

Czarnowłosy sam nie wiedział czy bardziej niepokoi go stary, podejrzanie skrzeczący rower czy wizja drogi przez pół wsi będąc skazanym na ciekawskie oczy sąsiadów.. do tego dochodziła jeszcze możliwość zgubienia się mimo iż ojciec wytłumaczył mu wcześniej, którą drogą powinien jechać.

Włożył słuchawki do uszu, niechętnie wsiadł na poszarpane siodełko roweru i w dłoni trzymając torbę wyjechał z podwórka oglądając się za otoczonym zielenią domem.

Z początku droga nie była wcale taka zła. Jechał dosyć szybko, nie zwracając uwagi na wyglądających z okien ciekawskich i udawał, że nie słyszy ujadania psów. Jedna z jego ulubionych piosenek zdążyła już przeminąć a on był w połowie sukcesu.

Dopiero w jednym momencie w miejscu gdzie krzyżowały się dwie drogi, Jeno nieuważnie skręcił uprzednio nie sprawdzając czy przypadkiem coś nie jedzie. Długi pisk, zderzenie z ziemią a następnie stukanie szpilek. Gdy otworzył oczy zobaczył przed sobą długą, kościstą twarz w grymasie obrzydzenia. 

- Patrz jak jedziesz, mogłeś skończyć jak mokra plama - skrzeczący głos kobiety tworzył dziury w jego mózgu. Kobieta nachyliła się nad siedzącym na asfalcie Jeno. - A chyba nie chcesz opuścić tej dziury w trumnie? - owiała chłodnym oddechem twarz chłopaka a następnie znów stukając swoimi wysokimi butami wróciła do auta i z warkiem silnika odjechała zostawiając zdezorientowanego czarnowłosego na środku ulicy. Jedyne co zrobił to odwrócił się i pokazał środkowy palec w stronę odjeżdżającego samochodu, następnie otrzepał swoje czarne ubrania z kurzu i mimo bólu rozciętej skroni wsiadł na rower i pojechał dalej. 

<>

Budynek, który pełnił rolę piekarni mieścił się w sercu miasteczka. Wszędzie w okół znajdowały się innego rodzaju sklepy i stragany. W samym środku tego porannego zamieszania stał stary pomnik mężczyzny, zapewne założyciela mieściny a tuż pod nim fontanna wypełniona miedziakami rzekomo mającymi spełniać marzenia zabieganych ludzi. Gdzieś z boku widać było wysoką wierzę ceglanego ratusza na, której szczycie widniał majestatyczny, czarny kruk z czerwonym okiem jakby patrzący na nowego mieszkańca. 

 Jeno wjeżdżając na dziedziniec po raz kolejny został obrzucony ciekawskimi spojrzeniami a w okół nich nawet szeptami zafascynowanych młodych dziewcząt. Może chłopak tego nie zauważał ale był naprawdę przystojny. Czarnowłosy oparł rower o lekko zniszczoną ścianę i nie witając się nawet z przyjaźnie uśmiechającym się do niego starcem siedzącym na ławce pchnął ciężkie, szklane drzwi. 

talk to me | nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz