Rozdział 1

1.1K 163 218
                                    

Noc Diabła

Na peryferiach miasta stał niewielki dom. W tamtej chwili, a było już późno, bo Lukas właśnie szykował się do snu, słychać było jedynie spokojny głos jego matki, a na podwórzu, w oddali, ujadanie, najpewniej bezpańskiego psa. Łyse gałęzie drzew chwiały się na wietrze, a różnokolorowe, zgniłe liście, niczym dywan pokrywały podmokłą ziemię. Było spokojnie, ale zaciągając głęboko powietrze nosem, wyczuwało się, że to jedynie złudzenie. Coś wisiało w powietrzu.

Siatka otaczająca budynek pokryta była rdzą. Jej chropowata powierzchnia mieniła się w świetle księżyca i na tle jesiennego krajobrazu wydawała się wyjątkowo ładna, jakby oblepiona trzcinowym cukrem. Przy furtce wejściowej stała biała, gipsowa figurka przedstawiająca Matkę Boską. Odnosiło się wrażenie, że jej uniesione oczy zerkają w jeden punkt – w okno na piętrze. Na szaroburym, październikowym tle, rzeźba ta, błyszczała jak najjaśniejsza gwiazda. Taka, której nie sposób było dostrzec na zachmurzonym niebie.

Wiatr przybierał na sile, pędził z centrum Detroit, gnał. Wyprzedzał auta, niósł nowinę, złe wieści. Auto, którym jechał ojciec chłopca, Rhino, zostało daleko w tyle. Twarz mężczyzny była wykrzywiona. Wyglądała, jakby tysiące emocji walczyło w jego wnętrzu. Jakby tornado myśli kotłowało się w jego głowie. Jechał do domu.

Kobieta w średnim wieku, ubrana w nocną koszulę, głaskała czarne włosy swojego syna. Chłopiec, wtulony w jej pierś, nasłuchiwał bicia serca. Był szczęśliwy, gdy byli tylko we dwoje. Przepełniał go spokój. Lubił takie momenty.

Ich wieczorny rytuał przerwał świst. Kobieta usiadła na łóżku, a wkrótce potem zrobił to Lukas. Potarła ramiona i zerknęła w stronę okna. To wiatr. Wtargnął do pokoju przez szczelinę w oknie. Chciał ostrzec. Matka chłopca wstała i podeszła do szyby. Jej wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem figurki. Ponownie przeszedł ją dreszcz. Szybkim ruchem zamknęła szczelnie okno, starając się odgonić niechciane myśli i strach narastający w jej wnętrzu. Potrafiła go maskować, żyć z nim.

Z zamyślenia wyrwał ją piskliwy głos sześcioletniego syna. Uniosła wzrok i spojrzała na niego z troską. Następnie wzięła z półki książkę i usiadła, otaczając dziecko ramieniem.

– Mamo. – Chłopiec uderzył piąstkami w kołdrę. – Dlaczego co wieczór czytasz mi o rycerzu i księżniczce? To jest nudne! – Podniósł głos.

– To jest ładne. To opowieści o pięknej miłości, o miłych dziewczynach i odważnych chłopcach. – Poczochrała jego włosy i spojrzała na niego z czułością. – Sam kiedyś znajdziesz swoją księżniczkę. – Uśmiechnęła się, ale chłopiec nie odwzajemnił się tym samym.

– Na pewno nie! Nie widziałem w okolicy żadnego zamku!

– Nie trzeba mieszkać w zamku, żeby być rycerzem lub księżniczką – powiedziała z przekonaniem.

– Jak to? – Chłopiec zrobił wielkie oczy.

– Księżniczka to każda dobra dziewczynka. Taka, która ma wielkie serce. A dzielny rycerz to ktoś, kto potrafi zadbać o swoją królewnę. ­– Spojrzała na syna i kontynuowała: – Zawsze stawia jej dobro ponad swoje i pokazuje, jak bardzo ją kocha. I pamiętaj, Lukas – objęła dłońmi jego twarz i spojrzała prosto w oczy – pamiętaj, że żaden odważny chłopiec nigdy nie bije dziewczyny. Nie można jej uderzyć nawet kwiatkiem, rozumiesz?

Chłopiec pokiwał głową, jakby wszystko zrozumiał i zapytał:

– A czy ty znajdziesz kiedyś swojego księcia?

Kobieta przełknęła ślinę i zanim zdążyła sformułować odpowiedź, Lukas powiedział:

– Jeśli chcesz, to ja będę nim dla ciebie. – Zamyślił się. – Tylko najpierw muszę nauczyć się bić, żeby odpędzić smoka i wrogów.

Dźwięk spadających łez JUŻ W SPRZEDAŻY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz