Dla karinia1234 💚
Absurd ostatnio na dość długo zagościł w murach Hogwartu. Pojawił się pewnego dnia i nie opuścił uczniów starego zamku przez długi czas. Zaczęło się z pozoru normalnie, aż zbyt normalnie, wszystko było łatwe do przewidzenia, jednak tylko po to by uśpić czujność mieszkańców. James Syriusz Potter trafił, oczywiście, do Gryffindoru, już na drugim roku dostał się do reprezentacji swojego domu w Quidditcha, a poza tym pakował się w tarapaty, jak każdy Potter. Czy to jakieś obciążenie genetyczne?
W każdym razie, potem wszystko uległo gwałtownej zmianie. jakby cały wszechświat zachwiał się niespodziewanie. Kolejny syn słynnego Wybrańca dotarł na Wielką Ucztę w Hogwarcie i, wbrew wszelkim przypuszczeniom, nie trafił do Gryffindoru. Głos Tiary Przydziału będzie brzęczeć w uszach Albusa prawdopodobnie jeszcze przez długi czas, powtarzając w kółko to samo.
Slytherin. Slytherin. SLYTHERIN. Slytherin...
Za każdym razem kiedy to słowo słyszał, wydawało mu się wyjątkowo... Śliskie.Jednak to nie koniec absurdów, to był ich zaledwie początek. Podstawą do wszystkich innych wydarzeń z kolejnych lat, jak chociażby jego brak talentu do quidditcha, za to lepsza ręka do eliksirów, czy zawarcie przyjaźni między nim, a Scorpiusem Malfoyem - synem odwiecznego wroga jego ojca. Tak, wydawałoby się, że w Hogwarcie już nic więcej nie może nikogo zdziwić, a jednak.
Lily Luna Potter była kolejnym absurdem chodzącym po korytarzach tej szkoły. Czarny Borsuk zajmował dumnie miejsce na jej piersi, a żółty krawat miał swoje miejsce pod jej szczupłą szyją. Dokładnie tak, Lily była swoistą mieszanką pomiędzy dwójką swoich starszych braci. Nie stawała po niczyjej stronie, zawsze starała się znaleźć złoty środek, aż w końcu sama się nim stała. Nie była po żadnej stronie barykady, nie chciała stracić żadnego z braci, których różniło przecież tak wiele. Zbyt wiele.Scorpius wiele razy analizował te wszystkie absurdy, szczególnie Lily, która była jego ulubionym, chodzącym absurdem.
Jej piegi, zaledwie kilka, które dało się policzyć na palcach obu rąk, rozproszone pod oczami.
Jej włosy, rude po matce, jednak w bardziej kasztanowym odcieniu, niż te wszystkich Weasleyów.
Jej oczy, szmaragdowo zielone i w kształcie migdałów.
Jej uśmiech, promienny, delikatny jak promienie słońca przebijające przez chmury w zimowy dzień.
A na końcu dłonie, delikatne i kruche jak szkło, gładkie w dotyku.Skąd o tym wiedział? Nie miał pojęcia, może je tylko sobie wyobraził? A może cała jej osoba była jedynie jego sennym marzeniem, zjawą za mgłą, tęsknym pragnieniem?
Może cała Lily Potter mieszkała tylko w jego głowie.
O boże, ja piszę Scorily, dziękujcie karini, której nie mogę oznaczyć xD
NyjaXx