Urodziny

17 0 0
                                    

Szary samochód zatrzymał się. Za nim w powietrzu utrzymywała się jeszcze przez chwilę chmura kurzu. Kierowca ze zrezygnowaniem oparł się o siedzenie. Nie pierwszy raz jechał do Łucznicy. Znał przecież drogę. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon. Spojrzał na zegarek. Miał być na miejscu ponad godzinę temu. Pośrodku lasu, w którym się znajdował, nie było zasięgu. Nie mógł więc zadzwonić do nauczyciela, także mającego pojechać na wyjazd, by poinformować go o swojej fatalnej sytuacji. Wziął do ręki mapę leżącą na siedzeniu obok. Wielokrotnie już szukał na niej swojego położenia. Bez skutku. Był gdzieś w środku wielkiej zielonej plamy. Zjechał pomiędzy drzewa, ponieważ zobaczył tam wpatrującą się w niego niewielką istotę. Ruszył za nią, próbując przyjrzeć się jej z bliska. Nie wyglądała, jakby auto ją przerażało. W chwili, w której stracił stworzonko z oczu, mężczyzna odkrył, że nie wie jak wrócić na asfaltową drogę. Mimo doskonałej orientacji w terenie, zgubił się.

Rzadko ktokolwiek zakłócał leśny spokój warkotem silnika. Jedyni ludzie pojawiający się tutaj, przychodzili w poszukiwaniu grzybów. Jeszcze rzadziej ktoś się tu gubił. Wysoki starzec, chowając swą potężną sylwetkę za drzewem, przyglądał się pojazdowi. W środku siedział mężczyzna, ze zrezygnowaniem opierając głowę o kierownicę. Wyglądał na zmęczonego. Nagle wyprostował się i otworzył energicznie drzwi auta. Wyskoczył z niego zdenerwowany. Borowy przyglądał się jego ruchom: jak chował twarz w dłoniach, jak szukał wzrokiem swojej gitary, znajdującej się w samochodzie, jak rozkładał mapę na masce pojazdu. Dwa małe skowronki przysiadły na gałęzi po drugiej stronie leśnej dróżki. Także postanowiły obserwować mężczyznę, co jakiś czas spoglądając na siebie. Leszy zauważył je i uznał ich obecność za znak, by pomóc nieznajomemu. Obszedł maszynę zatrzymując się dopiero w świetle reflektorów. Kierowca stał do niego tyłem, a odwrócił się, gdy usłyszał, celowo wywołany, trzask gałązki. Postać wydawała się być wysoka, jak drzewa naokoło. Podróżnik zrobił krok w tył. Rozpoznał Borowego, nie bał się go, jednak jego monumentalna figura napawała niepokojem. Starzec odsłonił drogę, dłonią pokazując mężczyźnie by ten za nim podążył. Nauczyciel, w biegu porywając mapę, wskoczył do auta. Będąc prowadzonym przez nieznajomego, dotarł do skraju lasu. Chciał podziękować Leszemu ale on, korzystając z chwili nieuwagi kierowcy, zniknął w borze. Stojąc w otwartych drzwiach samochodu, wpatrywał się przez chwilę w drzewa. Znajdował się w miejscu, w którym skręcił za dziwnymi istotami. Usiadł za kierownicą, jeszcze raz w lusterku zerkając za siebie, po czym ruszył w dalszą drogę. Telefon w kieszeni zawibrował. Mężczyzna wyjął go. Na ekranie pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości:

"Gdzie jesteś?", napisał drugi opiekun uczestników wyjazdu, będący już na miejscu, w Łucznicy. Nauczyciel nie zatrzymując pojazdu, odpisał, opowiadając swoją historię.

Pianista przeczytał przydługiego SMS-a. Z uśmiechem odłożył komórkę, rozłożył ręce, próbując zwrócić uwagę grupy nastolatków. Gwar momentalnie ucichł. Wszyscy wiedzieli, co miało się niedługo wydarzyć. Na stołach przy ścianach były wcześniej przygotowane przez uczniów ciasta i babeczki. W centrum pomieszczenia, na srebrnej tacy cierpliwie czekał wielokolorowy tort. Mężczyzna podszedł do niego i przygotował dwie świeczki z liczbami 5 oraz 0. Mieli jeszcze trochę czasu, zanim drugi nauczyciel dotrze na miejsce. Przynajmniej tak się wszystkim wydawało.

– Chować się! – krzyknął muzyk, gdy otrzymał wiadomość: "Zaraz będę". Zgasił światło i sam stanął z tortem, trzymając zapalniczkę w gotowości. Nie musiał długo czekać. Usłyszał silnik samochodu. Rozejrzał się po sali. Każdy wpatrywał się w drzwi, przez które zaraz miał wejść solenizant. Młody chłopak trzymał palce nad klawiszami pianina gotowy, by zacząć w każdej chwili grać prostą melodię "Sto lat". W korytarzu ktoś zapalił światło. Za szybą pojawiła się sylwetka mężczyzny. Nacisnął on klamkę, żeby zajrzeć do środka. Był to jasny sygnał.Grupa nastolatków wyskoczyła krzycząc: "Niespodzianka!". Zapalono światła, a nauczyciel dopiero wtedy zobaczył wszelkie słodkości porozkładane na stołach i tęczowy tort z już palącymi się świeczkami. W kolumnach rozbrzmiał wesoły utwór, po czym uczestnicy wyjazdu dołączyli się, śpiewając. Pianista podszedł bliżej zaskoczonego solenizanta, mówiąc na tyle głośno, by ten usłyszał przez hałas.

– Sto lat, Adolfie! Pomyśl życzenie!

Mężczyzna zamknął oczy i dmuchnął. 

Zapisane w nutachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz