Rozdział 5

85 17 7
                                    

W cudownym nastroju wracałam pod scenę, powtarzają w głowie rozmowę z Arkiem.  Nawet nie sądziłam, że rozmowa z nim wywoła u mnie takie emocje. Na studiach zawsze się ignorowaliśmy. Na wykładach siedzieliśmy na dwóch końcach auli, nigdy razem nie robiliśmy żadnego projektu i trzymaliśmy z daleka od siebie. Teraz Arek okazał się być naprawdę interesującym facetem. W dodatku sprawił, że to co zrobił mi Mateusz, nie bolało aż tak bardzo.

Kiedy dotarłam, na scenie było już pusto. Za to na widowni panowało ogromne zamieszanie. Niektórzy kierowali się do wyjścia, a inni blokowali przejścia, pogrążeni w rozmowach ze znajomymi. Wśród nich stali moi rodzice, otoczeni przez grupę aniołów. Wszyscy byli pod wrażeniem umiejętności Mai i chcieli osobiście pogratulować rodzicom tak zdolnej córki.

Mamę i tatę rozpierała duma. W końcu Maja była ich pierwszą biologiczną córką, która mogła wziąć udział w Dniu Inicjacji. Ja z racji tego, że nie byłam aniołem, nigdy nie brałam udziału w tej uroczystości. Trzy lata temu, kiedy miałam szesnaście lat, było mi bardzo przykro z tego powodu. Wszyscy anielscy rówieśnicy pokazywali na scenie swoje zdolności, a ja jedynie mogłam na nich popatrzeć.

Dzisiaj jednak nie czułam już zazdrości i też byłam byłam dumna z młodszej siostrzyczki. Postanowiłam ją poszukać i uściskać. Nie było to łatwe, bo ludzi było naprawdę dużo i wszyscy mieli blond włosy. Po chwili rzuciła mi się jednak w oczy jasnoniebieska kurtka Mai. Zaczęłam przedzierać się przez tłum w jej kierunku.

 - Tylko nie to... - szepnęłam do siebie. W jasnoniebieskiej kurtce rzeczywiście stała moja siostra, a przy niej mężczyzna. Ten sam, którego Majaprzed chwilą uleczyła i który wzbudzał we mnie bardzo złe przeczucia. Rozmawiali ze sobą. Moja siostra uśmiechała się, a w oczach miała iskierki radości i fascynacji. Widać było, że nieznajomy bardzo jejsię podoba.

 - Majka! Wszędzie Cię szukałam - powiedziałam podchodząc do siostry.  - Świetnie Ci poszło, jestem z Ciebie dumna.

 - Dzięki, Nela - odparła Maja, ale widać było, że powiedziała to automatycznie. Była teraz w całości skupiona na czymś innym. Nie odrywała oczu od nieznajomego. - To jest Éric.

Spojrzałam na niego. Pierwszy raz z tak bliska. Dostrzegłam teraz lekki zarost, który niezwykle pasował do jego opalonej skóry. Bardziej jednak moją uwagę zwrócił tatuaż na kawałku jego szyi. Była to najprawdopodobniej część większej dziary, bo wychodziła mu spod bluzy i szła po boku szyi, aż do ucha. Ciężko mi było powiedzieć, co ona przedstawia, ponieważ składała się głownie z długich, czarnych, pofalowanych linii. Im dłużej patrzyłam na chłopaka, tym większy niepokój czułam.

 - Dokładnie tak, jestem Éric. Maja idealnie to powiedziała. Trzeba zwracać uwagę na wymowę. Jestem francuzem, więc nie lubię jak się spolszcza moje imię - odezwał się mężczyzna. Miał niesamowicie męski i seksowny głos. Mógłby pracować w radiu, albo być piosenkarzem.

 - Fajnie - odparłam z obojętnością, starając się na niego nie patrzeć, bo to tylko potęgowało przeszywające mnie fale ciepła. - Maja, musimy już iść. Rodzice na nas czekają.

 - Powiedz im, że niedługo przyjdę - powiedziała radośnie moja siostra. Widać było, że nie chce przerywać rozmowy z Éricem. 

 - Ja Maję odwiozę, tylko powiedz, do którego hotelu - wtrącił się mężczyzna. Moja siostra przytaknęła zachwycona, a mnie ogarnął gniew.

 - Nigdzie jej nie odwozisz. - odparłam i spojrzałam mu w oczy. To był błąd. Zrobiło mi się słabo, a głowa rozbolała tak, jakby płonęła w środku. Éric zmrużył oczy i cynicznie uśmiechnął. To tylko spotęgowało moją złość. Nie mogłam pozwolić, aby moja siostrzyczka wsiadła do auta z tym podejrzanym mężczyzną. Byłam pewna, że nie ma on dobrych intencji.

 - Nela, proszę, pozwól mi z nim jechać. To przecież niedaleko. Poza tym Ciebie nie raz Mateusz woził i nie było żadnego problemu - błagała mnie siostra. Do mnie jednak ledwo docierały jej słowa. Czułam się tak źle, że ciężko mi było złapać oddech. Byłam na skraju omdlenia. 

 - Za pięć minut masz być przy naszym samochodzie - powiedziałam, starając się aby mój głos brzmiał stanowczo. Resztkami sił obróciłam się i zaczęłam iść. Musiałam oddalić się od Érica, bo prawdopodobnie przez niego czułam się tak źle.

 Z każdym krokiem, dreszcze i ból głowy ustępowały. Kiedy znalazłam rodziców, było już zupełnie dobrze. Teraz modliłam się jedynie, aby Maja zaraz do nas przyszła.

 - Mamo, martwię się o Maję. Rozmawia z tym mężczyzną, którego dzisiaj uleczyła. On wygląda niepokojąco - powiedziałam.

 - Córcia, spokojnie. Przecież to anioł, więc Maja na pewno jest bezpieczna. Ty w jej wieku też ganiałaś za chłopakami - odparła spokojnie mama, grzebiąc w swojej torbie. Wyjęła czapeczkę i nałożyła na głowę Kubusia, który usnął w ramionach taty. Był już wrzesień i mimo ładnej pogody, robiło się zimno.

Ruszyliśmy wszyscy w stronę parkingu. Mimo, że rodzice nie martwili się o Maję, to ja byłam pełna obaw. Rozglądałam się dookoła i ściskałam telefon w reku, na wypadek gdyby Maja zadzwoniła.

Kamień mi spadł z serca, kiedy zobaczyłam ją przy samochodzie.

AnellycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz