Rozdział 1

2.3K 91 24
                                    

Siedziałam na kanapie czytając książkę na ebooku. Spojrzałam na zegarek w kuchni, po której jak zawsze krzątała się mama.

— Max! Przestań już grać! – krzyknęła kobieta.

— Dopiero zacząłem! – protestował.

— Lekcje masz do odrobienia! A jutro masz sprawdzian z historii! – kobieta wzięła pilot i wyłączyła telewizor. Max posłał mi zabójcze spojrzenie i udał się do pokoju. Wróciłam do czytania książki.

— Co na kolację? – spytałam nie odrywając wzroku od książki.

— Pizza, może być? – spytała rodzicielka.

— Tak. – odpowiedziałam wiedząc, iż moja mama robi najlepszą pizzę na całym świecie.

— Nakryj do stołu i siadaj, za chwilę będziemy jeść. – wskazała na talerze ułożone w równą wieżę. Z niechęcią wstałam, nakryłam do stołu i zawołałam rodzeństwo.

— Max! Courtney! Kolacja!- krzyknęłam, tak, aby wszyscy mnie usłyszeli. Byłam pewna, że sąsiedzi także wiedzieli, że mamy kolację. Po chwili z pokoju wybiegł Max, który rzucił się na jedzenie. Courtney, moja o dwa lata starsza siostra, postawiła torebkę na szafce z butami i spojrzała na mamę.

— Nie jem kolacji. – odwróciłam się i spojrzałam na siostrę. 18–to letnia dziewczyna była lekko wymalowana.

— A z jakiej to okazji? – spytała mama, która także spojrzała na jasnowłosą dziewczynę.

— Bo idę gdzieś z Allanem. – powiedziała wkładając słuchawki do uszu.

Mama westchnęła i machnęła ręką. Ugryzłam ostatni kawałek pizzy, po czym spojrzałam na 13–to letniego brata. Cała jego twarz była upaćkana ketchupem. Westchnęłam i poszłam do pokoju, który dzieliłam z siostrą, Natalie'om, ale właśnie studiowała, więc miałam cały pokój dla siebie. Spojrzałam na biurko. Tona zeszytów czekała na nową szafkę, ponieważ poprzednia się... Zniszczyła? O ile to można nazwać zniszczeniem... Sięgnęłam po telefon.

1 nowa wiadomość od: Mark Brown

Odblokowałam telefon  i sprawdziłam, co ciekawego napisał. Spodziewałam się „Co na zadanie z majcy?” lub „Ej, to jutro ta kartkówka z biologii?”, lecz nic bardziej mylnego. Najlepszy przyjaciel prosił abym... Wyszła przed blok? O dwudziestej? Po co? Pełno myśli napełniało moją głowę. Wyszłam z pokoju i poszłam do przedpokoju. Rzuciłam krótkie „za chwilę wrócę” i wyszłam. Ponieważ mieszkam na szóstym piętrze, wsiadłam do windy. Spotkałam tam naszą sąsiadkę, więc przywitałam się i wysiadłam na parterze. Wyszłam na ulicę, która nie była aż tak bardzo zatłoczona jak rankiem, i od razu rozpoznałam wysokiego chłopaka w czarnej bluzie.

— Hej. – posłałam mu ciepły uśmiech i podeszłam bliżej. – Coś się stało?

— Można tak powiedzieć... Przepraszam, że o tak późnej godzinie wyrywam cię z domu, ale muszę ci coś powiedzieć. – podrapał się za głową. – To znaczy... To nie jest sprawa na teraz, a nie chciałem napisać ci tego, ponieważ nie chcę, aby ktokolwiek mógł się o tym dowiedzieć. Mogłabyś spotkać się ze mną jutro po lekcjach?

— Jasne. No to... Pod bramą jutro, tak?

— Tak, do zobaczenia, Sarah! – pomachał i odszedł. Wsiadłam do windy i po chwili znalazłam się w mieszkaniu. Umyłam się i wepchnęłam kilka książek do plecaka. Padłam na łóżko i prawie od razu zasnęłam.

~Szłam z Naomi, moją najlepszą przyjaciółką, po Central Parku. Nagle przed sobą zobaczyłam... Marka? Szedł drogą. Jego czarne włosy lśniły w blasku słońca.  Coś świeciło mu w ręce... Zauważyłam, że ma w niej berło, na głowie złoty, rogaty hełm i jest ubrany w zieloną tunikę z elementami złotej zbroi. Jego włosy teraz sięgały do ramion. Zaczął iść w stronę ludzi i krzyczał coś niezrozumiałego...~

❝𝒌𝒊𝒆𝒅𝒚𝒔́ 𝒔𝒊𝒆̨ 𝒅𝒐𝒘𝒊𝒆𝒔𝒛 | 𝒍𝒐𝒌𝒊 𝒍𝒂𝒖𝒇𝒆𝒚𝒔𝒐𝒏❞ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz