Rozdział 2

1.3K 55 14
                                    

Wstałam dosyć wcześnie, mimo, iż miałam na dziewiątą do szkoły. Zaczęłam czytać książkę na ebooku. O ósmej odłożyłam ją na biurko i wyszłam z domu. Pożegnałam się jeszcze z mamą i tatą, który wczoraj w nocy wrócił z delegacji. Jak zawsze szłam tą samą ulicą i słuchałam muzyki. Często mnie uspokajała. Gdy dotarłam do szkoły, miałam jeszcze dziesięć minut do dzwonka więc powoli ściągnęłam kurtkę i wyciszyłam telefon. Jak zawsze spotkałam Naomi przed salą i, jak zawsze, zaczęłyśmy plotkować o najróżniejszych rzeczach. Dziś miałam na szczęście tylko pięć lekcji, więc nie byłam bardzo zmęczona. Wyszłam przed szkołę spokojnym krokiem i stanęłam pod bramą. Po chwili dołączyła do mnie Naomi.

— Hej! – zawołałam, a dziewczyna stanęła obok mnie.

— Cześć Sarah! To co? Idziemy do parku, tak jak zawsze? – zaproponowała.

— Jasne! Ruszajmy! – odpowiedziałam po czym poszłyśmy.

Central Park. Największy park w Nowym Jorku. Razem z Naomi szłyśmy właśnie jedną z jego alejek. Zaczęłyśmy rozmawiać o wyjeździe do Londynu, gdy dziewczyna skrzywiła się. Musiała o czymś pomyśleć, czymś niezbyt dobrym.

— Sarah...bo...jest taka sprawa. –zmieniła temat.– Wiesz czemu William wczoraj nie miał zadania z chemii?

— To proste! Bo mu się nie chciało! – odpowiedziałam z uśmiechem. – Co jak co, ale Will to naprawdę leniwy chłopak.

— Ja też go nie miałam. – odpowiedziała wreszcie. – Bo chodzi o to, że...

— Naomi, czy to jest Mark?- spytałam szturchając przyjaciółkę. Wskazałam na ciemnowłosego chłopaka, który schodził po schodach.

— Chyba tak... – zmrużyła oczy. – Jak myślisz, co on tu robi? Podobno miał dzisiaj być dłużej w szkole.

— Nie wiem, może podejdziemy i się zapytamy?

— Okey, chodź, powiem ci później. – obie ruszyłyśmy szybkim krokiem w jego stronę.

Lecz nagle od czubku jego głowy zaczęło się coś świecić. Światło szło w dół, aż do jego nóg. Wszyscy stanęli jak wryci. Nagle w jego ręce pojawiło się coś na wzór włóczni z niebieskim kryształem.

— Naomi... Czy ty widzisz to samo co ja? – byłam zdezorientowana. Mój przyjaciel, ciemnowłosy chłopak, zmienił się w niejasny sposób w dorosłego mężczyznę o krótkich, czarnych włosach do ramion. Miał na sobie dziwne, ciemnozielone szaty z elementami złotej zbroi. Wyglądał jak ten facet z mojego snu.

— O nie... – nie zdążyła powiedzieć, ponieważ przerwał jej męski głos.

— Na kolana! – krzyknął. – Powiedziałem... Na kolana przede mną! – uderzył laską o ziemię, i wtedy zauważyliśmy, że ma jeszcze cztery klony wokół ludzi. Tym sposobem zagrodził wszystkie drogi ucieczki. Znajdowaliśmy się na wielkim placu obok jakiegoś muzeum. Ludzie zaczęli panikować i klękać. Mężczyzna widocznie był zadowolony z siebie.

— Czy tak nie jest prościej? – zaczął wchodzić w tłum klęczących ludzi. – Czy to nie jest wasz naturalny stan? Oto wielka tajemnica ludzkości – zaśmiał się cicho. – wy pożądacie zniewolenia, złudne widmo wolności odziera wasze życie z radości popychając do walki o władzę. Jesteście stworzeni na poddanych. Pod koniec, zawsze ulegniecie.

— Naomi? – spojrzałam na dziewczynę, lecz jej już tam nie było.

Popatrzyłam się na chłopaka, który jeszcze przed chwilą był moim przyjacielem. Zamknęłam na chwilę oczy, a po chwili je otworzyłam. Wstałam i przyjrzałam się dokładnie mężczyźnie. Loki skierował wzrok na mnie.

❝𝒌𝒊𝒆𝒅𝒚𝒔́ 𝒔𝒊𝒆̨ 𝒅𝒐𝒘𝒊𝒆𝒔𝒛 | 𝒍𝒐𝒌𝒊 𝒍𝒂𝒖𝒇𝒆𝒚𝒔𝒐𝒏❞ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz