Intro

18 0 0
                                    


Tyrs i Idalia

1249

Wieczór, Dzielnica Ludzi, Centrum.

"Nigdy nie zapomnę tego dnia." - Idalia

Deszcz pada bez przerwy od kilku dni. Na południu Ari-San taka pogoda to rzadkość, zwykle dni są bezchmurne i upalne. Chaty ludzi i uboższych maew są słabo chronione przed wodą, a ta wdziera się do środka drewnianych mieszkań. Po błotnistej drodze idą dwie ubrane na czarno kobiety. Zatrzymują się koło jedego z domków.

Pokka - To tutaj.

Riri - Nie mieli szczęścia, co? Ich życiorys nie wskazywał na tak mizerny majątek.

P - Zaraz wszystko ci się wyjaśni.

Pukają do drzwi. Otwiera im ubrana skromnie złotowłosa kobieta, jej niebieskie oczy są wystraszone. Zza jej pleców słychać płacz niemowląt.

Idalia - Tak?

R - Witamy, jesteśmy doradczyniami króla Daniela, możemy porozmawiać?

I - Król was przysyła?

P - Można tak powiedzieć.

Idalia otwiera szerzej drzwi i wpuszcza kobiety do środka. Prowadzi je do pokoju z ogniskiem.

Blisko ogniska stoi zbita z desek kołyska, na kocu leżą dwa zwinięte w koc niemowlaki.

Pośrodku, na stercie materiałowych koców siedzi Tyrs, typowy południowy maew, a wskazują na to jego jasnobrązowe włosy, brzoskwiniowa karnacja i zielone oczy z pionowymi źrenicami. Mężczyzna obraca się za pomocą rąk w stronę przybyszy, chwilę zajmuje mu ułożenie się w wygodnej pozycji, gdyż przeszkadzają mu kikuty nóg, obciętych powyżej kolan.

Tyrs - Witam, co was sprowadza? - Wyciąga rękę na powitanie.

P - Witamy - Pokka wykonuje ukłon.

T - Wojskowi widzę.... - T zabiera rękę i przygląda się kobiecie o ciemniejszej karnacji. - Ty... Ty nie wyglądasz jak nasza wojskowa. Ty już bardziej - Pokazuje na Pokkę, której karnacja jest lekko brązowa.

R - Tak, zgadza się. Nie jestem stąd, chociaż pracuję dla Króla Daniela. Wyjechałam z Suen-Mi dawno temu, zanim jeszcze zaczęły się bitwy.

T - A ty?

P - Nie przyszliśmy rozmawiać o naszym pochodzeniu. Mamy porozmawiać z tobą i o twojej historii.

T - O historii kota, który odniósł porażkę i stracił obie nogi na wojnie? Słaba ta historia.

P - O historii kota, który walczył w bitwie o północ i ocalił Króla Daniela IV.

T - I zapomniał o nim sam król. To tak z wdzięczności.

P - Fakt. Ale my o tobie pamiętamy. I chcemy pomóc. Wiemy jaka jest wasza sytuacja. Ledwo dajecie radę wykarmić sami siebie, a tu kolejne dzieci na głowie. Do tego bliźniaczki. Damy im dobry dom.

I - Słucham?? - Z przerażeniem Idalia podniosła się z koca na którym siedziała. - Oddać?!

P - Pod naszą opiekę. Będą mieszkać w specjalnych koszarach. Szukamy tylko dzieci z dobrym rodowodem.

R - Weźmiemy tylko bliźniaczki.

T - A co z najstarszą?

P - Jest za duża.

T - Ma tylko 7 lat.

P - Za duża.

I - Tyrsie, czyś ty oszalał? Nie oddam ich! O co tu chodzi, co tu się dzieje?!

T - Cisza. Oni potrzebują skrytobójców. I tak nie damy rady ich wychować. Sama widzisz jak tu żyjemy.

R - To prawda, ciężko byłoby wam wychować trójkę. Jak podrosną powiemy im o was. Wtedy same wybiorą co dalej. Na pewno będą wdzięczne za waszą decyzję.

I - Życie skrytobójcy to nie jest życie. Dlaczego wybraliście nas? - Idalia opuściła głowę.

P - Bo macie dobre rodowody, nie ma w was ludzkiej krwi. I potrzebujecie pomocy.

T - Przyjdźcie jutro. Powiemy wam co wybraliśmy.

Pokka i Riri wstały. Ukłoniły się, ubrały czarne szaty i wyszły do sieni. Przed wyjsciem podeszła do nich najstarsza z córek państwa Sinfra - Kori. Spojrzała na nie zielonymi oczami. Schyliła się do niej Riri.

R - Masz mądre oczy. Takie jak tata.

K - Dziękuję. - Mała zrobiła krok w tył. - Mogę iść z wami?

R - Nie, twoja mama nie chciałaby żebyś wychodziła.

K - Ale ja jestem głodna... I nudzę się. - dziewczyna zaczęła szurać nogą po drewnianej podłodze.

R - Może jutro. - R pogłaskała małą po truskawkowo-złotych włosach i otworzyła drzwi. Pokka wyszła za nią.

Tymczasem w pokoju Idalia przytulała do siebie zawinięte w koce córki. Bliźniaczki uspokoiły się i ich płacz ucichł. Kobieta patrzyła na nie, a z kącików jej oczu leciały łzy.

I - Tyrsie... Nie możemy tego zrobić.

T - Mają nam umrzeć na rękach?

I - Wojsko to nie jest miejsce dla nich... Sam przez to przechodziłeś.

T - Nie byłem skrytobójcą. Ich selekcjonowali. Sam fakt, że nasze córki zostały wybrane jest powodem do radości, wiesz jak ja im wszystkim zazdrościłem? Wiesz jaka to nagroda? Co je czeka tutaj? Głód, bieda? W najlepszym wypadku nie będą musiały żebrać o jedzenie od maew z górnego miasta.

Idalia zalała się łzami. Mała Kori przytuliła się do niej i podała kawałek materiału. Kobieta wytarła twarz.

I - Masz rację...

Wielka WojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz