Rozdział 1

10 0 0
                                    


Kate

1264

Boli mnie głowa. Potwornie. Nikt nie może tego zobaczyć. Przecież nas nic nie powinno boleć. Mamy nie czuć. Ał... Nie wytrzymam dłużej.

-KATE!

To Generał Pokka. Zauważy? Może już zauważyła?

P - Kate, co jest z tobą, rozpraszasz się.

K - Przepraszam. Nie czuję się dzisiaj na siłach.

Musiałam usiąść. Ból przeszył moją głowę.

Cała grupa patrzy na mnie. Wszyscy odwrócili głowy w moją stronę. Wiedzą. Jestem słaba, dałam ciała. Przyznałam się do porażki.

P - Masz siniaka.

Pokka zgarnęła moje włosy z czoła. Rano siniak był dosyć spory i miał zielonofioletowy odcień. Starałam się go zakryć, jak widać nieudolnie.

P - Purina, pomóż mi. Musimy ją przenieść do pokoju.

Siostra chwyciła mnie za rękę. Na jej twarzy widziałam chłód, a szaroniebieskie oczy patrzyły pusto na moje czoło. Generał Pokka szła daleko z przodu, my powolnym krokiem kierowałyśmy się za nią.

Pu - Skąd to masz? - Myślałam, że nie zapyta, zwykle nie interesowała się tym, co mi dolega.

K - Oberwałam na ćwiczeniach od Errai.

Pu - Przecież jesteś lepsza od niej, zawsze ją pokonywałaś.

K - Wykorzystała chwilę mojej nieuwagi.

Purina pokręciła głową i zgarnęła bujne blond włosy do tyłu. Nienawidzę jej teatralnego zachowania.

K - Nikt nie jest idealny.

Pu - A powinien.

Dotarłyśmy do naszego pokoju.

Pokka - Musisz odpocząć Kate. Ten siniak wygląda poważnie, możliwe, że doznałaś urazu wewnętrznego. Jeżeli do wieczora nadal będzie cię boleć głowa, wezwiemy znachorkę. Na razie nakładaj maść z zielonych ziół i staraj się nie poruszać zbyt gwałtownie. A ty Purino zwracaj na nią uwagę, żeby nam nie zemdlała. Dzisiaj musisz poćwiczyć gimnastykę tu, w pokoju, na macie.

Purina - Dobrze Pani Generał.

Pokka wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Purina wzięła maść i zaczęła rozgrzewać ją w dłoniach.

K - Nie musisz, poradzę sobie.

P - Daj się sobą zaopiekować. Inaczej całkiem tu zwariujemy.

K - Ty i opiekuńczość. Tego się doczekałam.

P - Nie zawsze jestem taka, za jaką mnie masz. - Purina nałożyła maść na moje czoło, zwróciłam uwagę na jej nową bliznę koło prawego ucha, była jeszcze czerwona, więc musiała być świeża.

K - Skąd to masz?

P - Tą bliznę?

K - Dokładnie, nie widziałam jej wcześniej.

P - Dali mi zadanie próbne...

K - I nie pochwaliłaś mi się?

P - Nie było czym. Miałam śledzić dwójkę przemytników. Niestety, pod koniec drogi zauważyli, że ich obserwuję. Nie zdążyłam uciec. Oberwałam mieczem rzuconym w moją stronę, widziałam tylko jak błysnął mi koło twarzy. Chwyciłam go w locie, wyskoczyłam, obróciłam się i rozcięłam jednemu z gości brzuch, a drugi oberwał z drugiej ręki w plecy moim mieczem. Nie tak to miało wyglądać. Miałam zobaczyć dla kogo pracują.

K - Czyli nie udało ci się? Nie przeszłaś próby?

P - Nie do końca. Miałam szczęście, że niedaleko była kryjówka takarczyków, a droga która do niej prowadziła śmierdziała gorzałą, a to nią zmierzali przemytnicy. Dotarłam tam po zapachu, a potem wybiłam wszystkich.

K - Pierwsze trupy już za tobą. Jak to jest zabić takara? Cieszysz się, ze swoich trofeów?

P - Nie jestem z tego dumna. Uczą nas tu ciągle, że współczucie to słabość, ze takarczycy to śmieci. Ale kiedy ich widzisz, wyglądają jak my. Może trochę niżsi, bardziej brudni i zaniedbani. Ale to też są maew.

K - To mieszańcy, Purino... Brudnokrwiści, mnożący się na potęgę między sobą. Nie możesz mówić, że są maew. Łączą się z ludźmi.

P - Nie o tym mówię. Chodzi mi o sam fakt zabójstwa żywej osoby. To jest...coś tak strasznego. Ta krew, ten ból wpisany na twarzach. Te puste oczy. Oni mają takie ciała jak my.

K - Rozumiem.

P - Nic nie rozumiesz. Zrozumiesz jak zobaczysz to sama.

Purina wstała ode mnie, poszła umyć ręce. Dała mi do myślenia, może zabijanie takarów wcale nie jest tak proste, jak nam to mówią. Sama nie wiem. Próba już czeka na mnie. Na pewno niebawem nadejdzie moja kolej.

P - Generał Pokka chyba się trochę zmieniła.

K - Racja, normalnie nie dałaby mi tu odpocząć.

P - Ten łucznik z Undi ma na nią dobry wpływ.

K - I magia z Maui.

P - To tylko na starzenie się. - Wybuchnęłyśmy śmiechem.

K - Pokka na pewno korzystała z magicznych sztuczek od wróżek, nie?

P - Zdecydowanie, mimo, że ciągle marudzi jak to czary nie działają. -

Purina spoważniała, z jej twarzy bardzo szybko zniknął uśmiech. Mam czasem wrażenie, że czuje mniej od wieloletnich, doświadczonych asasynów.

Pokka była dla niej zawsze ideałem, ale wyśmiewane magii to dla Puriny głupota. Taka rysa na wizerunku jej guru.

P - Wiesz, ja wszystko rozumiem, ale śmianie się z czegoś tak...przydatnego, tak praktycznego. Czegoś co mogłoby zapewnić nam przewagę nad Takar... To niepoważne.

K - Dałaby się przekonać, że jest inaczej niż myśli?

P - Musiałaby się najpierw przyznać do bycia w błędzie.

K - Wiadomo.

P - Czyli nie. Nie da się przekonać.

Purina wzięła się za ćwiczenia.

Ja w tym czasie starałam się zasnać.

Zamykając oczy widziałam przed sobą parę fioletowych oczu, z których rozpływały się czarne źrenice. Krople spływały po policzkach, a z tęczówki zniknęły czarne punkty. Zapadałam się w tych oczach coraz bardziej, wpływałam do ich głębi, coraz głębiej i głębiej. Znikały kolory, otoczyła mnie szarość.

Pobudka.

Wielka WojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz