Hejka, kochani!
Pierwszy rozdział Do szpiku kości właśnie przed Wami! Na razie nie obiecuję regularnych publikacji, to tylko początek na zachętę :) Bardzo mnie ciekawi, co powiecie o tej historii i jak będzie się Wam podobała w porównaniu do pierwszej części, więc trochę się stresuję ;)
Gdyby ktoś z Was był zainteresowany różnymi fajnymi dodatkami do tego tekstu i innych, standardowo zapraszam na mój fanpage:
https://www.facebook.com/KorpoLudka/ - link w komentarzu -->
_____________________________________________
– Nie ma mowy, żebym w tym gdziekolwiek wyszła.
Ramieniem przycisnęłam mocniej telefon do ucha, drugą ręką nadaremnie próbując obciągnąć sukienkę, która złośliwie nadal nie chciała sięgnąć dalej niż tuż za miejsce, gdzie kończył się mój tyłek, a zaczynały nogi. Nie dość, że całe były na wierzchu, nie dość, że trójkątne rozcięcie na plecach sięgało prawie do pasa, to jeszcze w dodatku ten skrawek materiału był czerwony.
CZERWONY.
– Co właściwie ci nie pasuje? – Nancy prychnęła lekceważąco w słuchawkę. – To superciuch, w którym będziesz się czuła jak superlaska, którą jesteś, gdy tylko nie próbujesz tego ukrywać.
Wzniosłam oczy do sufitu, modląc się o cierpliwość. Dopiero potem obejrzałam się w wysokim lustrze ustawionym w kącie mojej sypialni i wydałam z siebie jęk desperacji.
Boże. Wyglądałam jak panienka do towarzystwa. Byłam absolutnie pewna, że gdy tylko wejdę na salę, wszyscy zaczną się na mnie gapić.
Niewielu rzeczy nie znosiłam bardziej niż bycia obiektem publicznego zainteresowania. Nie zamierzałam do tego doprowadzić, bo było absolutnie pewne, że jeśli ludzie zaczną się na mnie patrzeć, to zmylę krok, skręcę kostkę, upadając na podłogę, a po drodze zaświecę jeszcze wszystkim obecnym po oczach moją bielizną. Cały ten scenariusz miałam już przed oczami tak, jakby rzeczywiście się wydarzył.
– Co mi nie pasuje? Hmm, pomyślmy. Brakuje mi na piersi namalowanej tarczy, do której można by celować – odpowiedziałam ze złością. – Nance, wiem, że sama prosiłam cię o pomoc z sukienką, bo się na tym nie znam, i przepraszam, że teraz wybrzydzam, mogłam choćby spojrzeć na nią wcześniej. Ale dobrze wiesz...
– Dobrze wiem, że sama byś takiej nie kupiła – weszła mi w słowo. – Co nie znaczy, że nie wyglądasz w niej dobrze.
– Nie zamierzam w tym wyjść z domu. Przejeżdżająca straż pożarna spróbowałaby mnie ugasić wodą z hydrantu.
Nancy zaśmiała się w słuchawkę, chociaż absolutnie nie widziałam w tym nic zabawnego. Gdybym przynajmniej była wysoką, ponętną seksbombą, pewnie ta sukienka byłaby dla mnie idealna. Ale przecież nie byłam! Byłam szczupła, dobrze, ale niska, a z wyglądu przypominałam raczej typową dziewczynę z sąsiedztwa. Gdybym przyszła w tej sukience na imprezę, wszyscy dookoła pytaliby mnie, czy to już Halloween.
Wprawdzie do tego święta został raptem tydzień, ale wcale nie oznaczało to, że miałam ochotę stać się jakąś jego forpocztą.
– No i nie daliby rady, taka będziesz gorąca! – Nic nie było w stanie ugasić entuzjazmu Nancy, nawet moja niechętna reakcja. – Daj spokój, Ted. Chociaż raz mi zaufaj. Będziesz w tym ciuchu wyglądać świetnie i na pewno ten facet zwróci na ciebie uwagę.
Poczułam, jak żołądek skurczył mi się boleśnie, gdy tylko Nancy o nim wspomniała. Jak zwykle w takich chwilach zrobiło mi się niedobrze ze zdenerwowania; położyłam telefon na łóżku, włączyłam tryb głośnomówiący i rzuciłam się do szafy, żeby znaleźć w niej cokolwiek innego pasującego na tę imprezę. Nawet jeśli z góry wiedziałam, że nie znajdę niczego.
CZYTASZ
Do szpiku kości | Seria bostońska #2 | ZOSTANIE WYDANE
RomanceRyan nie jest w typie Teddie: zbyt arogancki, pyszałkowaty, głośny, otwarty i imprezowy, o usposobieniu typowego playboya. Teddie nie jest w typie Ryana: zbyt zachowawcza, trochę nudna, mało przebojowa, o dobrym charakterze i silnym instynkcie macie...