19 lat
- Powtórz - ciotka podała mu mocno zaklejoną kopertę bez adresata.
- Wyjść na dziedziniec pół godziny przed rozpoczęciem zawodów. Nie dawać ochroniarzowi przepustki, zadzwonić i powiedzieć że już jestem, kiedy pojawi się kobieta w niebieskich szpilkach oddać jej kopertę bez słowa.
- Dobrze - chropowatym głosem i uśmiechem pochwaliła jego uległość. Zacisnęła obie żylaste i blade dłonie na jego jednej, opalonej silnej i męskiej. Przez moment mogło się wydawać, że scenę przesycało zaufanie i przywiązanie. Nic z tych rzeczy.
Ciotka upadła do ostatecznej deprywacji oraz oszustwa. On i Jurij zakwalifikowali się do finałów Grand Prix, obaj pracowali przez te wszystkie lata tak ciężko. Nawet oporne próby Otabeka przyniosły w końcu skutek. W sumie sam nie wiedział czy cieszyć się ze swoich postępów.
Z jednej strony przyciągały do niego Promyka, z drugiej strony oddalały go od wolności. Jurij czywiście prezentował lepszy poziom, o wiele lepszy i nie łudził się, że może z nim wygrać. Dlatego nie przejmował się finałem, aż do dnia wczorajszego. Ciotka oznajmiła, że przegrana nie wchodzi w grę i jest gotowa zrobić wszystko, by zdobył złoto, nawet jeśli miałoby być to nieuczciwe zwycięstwo.
Tak udało jej się dotrzeć do pewnej równie istotnej w ocenie zawodów, co przekupnej jurorki. Gdyby to było zbyt małe poniżenie, to właśnie on dostał za zadanie przekazać jej pokaźną sumę, za którą miał kupić sobie zaszczyty i honor.
Odmówił, ale wtedy wyciągnęła argument, z którym trudno było mu walczyć.
"Zrobisz to, a ja pokryję cały koszt otwarcia warsztatu twojego ojca. Wiesz, że zawsze o tym marzył. Nie jakąś małą wiejską budę, ale warsztat z prawdziwego zdarzenia".
Ojciec od kilku lat opowiadał mu z pasją o swoim marzeniu, a że on tę pasję podzielał, jak mógł mu odmówić czegokolwiek? Tak bardzo poświęcał się dla rodziny. Ciotka płaciła coraz mniej i coraz rzadziej z każdymi przegranymi zawodami, a oni mieli duże wydatki.
- Pamiętaj, że od tych zawodów zależy twoje łyżwiarskie być albo nie być. Jeśli teraz przegrasz, zrywamy umowę, a Yakow już od dawna narzeka, że chce zerwać z tobą współpracę, żeby zająć się tym małych szczylem.
- To Jurij.
- Nie obchodzi mnie jak ma na imię. Psuje mi szyki i tylko to się liczy. Do tej pory nie wybaczyłam ci, że przyczyniłeś się do przyjęcia go pod skrzydła Victora.
No tak, Victor się wygadał. To był dla niego ciężki czas. Praktycznie zamieszkał na lodowisku, a ciotka osobiście go instruowała i kazała ćwiczyć do tej pory, aż nie wykona czegoś identycznie, albo nawet lepiej niż Jurij. Była tak wściekła, że przez cztery miesiące nie płaciła rodzicom nawet grosza, a i jemu zakazała wysyłać im swoje ciężko zarobione po kryjomu, na zmywaku pieniądze.
Ojciec pracował wtedy na trzy zmiany, bo matka nie mogła zostawiać jego chorej siostry samej.
Ciotka do tej pory mu to wypominała. Jak bardzo zniszczył swoje szanse na bycie jedynym wychowankiem wielkiego Victora. Nienawidził go wtedy całym sercem, ale zmiękł, widząc postępy jakie pod jego nadzorem robił Promyk.
- Rozumiem.
- Nie zawiedź mnie dziecko, to twoja ostania szansa.
Nie był już dzieckiem, przewyższał ją o głowę, a nie była krępą kobietą. Nadal jednak korzył się przed każdym gniewnym spojrzeniem jej żmijowych oczu. Czy miał inny wybór?
Nie wybrał się na studia, choć miał ku temu okazję. Cud, że pozwoliła mu skończyć liceum. Tam spotkał Lucy. Myślał, że uda mu się odwzajemnić jej słodkie uczucie. Nie udało się i dobrze wiedział dlaczego. Jego serce biło dla innej osoby i nie ukrywał tego przed nią. Zrozumiała, ale ciężko było trzymać przed nią w tajemnicy, do kogo pała tak czystym uczuciem od wielu długich lat.
- Idź już, nie spóźnij się.
Pod arenę podwiózł go prywatny kierowca ciotki. Do szkoły zawsze jeździł tramwajami, nieważne czy lało, czy ścinał śnieg, wiatr zrywał czapki z głów, czy ulice zapychały korki. Tylko na lodowisko przysługiwała mu darmowa i komfortowa podwózka, choć Jeremy czasem naginał zasady i podwoził go pod szkołę, narażając się na gniew pracodawczyni.
Zebrał się tam już spory tłum kibiców. Ominął ich podwieziony na tyły budynku. Od razu pokierował się do szatni. Już tam był, jako jedyny poza nim zajmował szatnię dla rosyjskiej drużyny.
- Beka, nie pisałeś, że się spóźnisz - jego twarz pojaśniała, gdy tylko pojawił się w drzwiach.
- Były korki.
- Mogłeś wyjechać wcześniej.
- Musiałem pogadać z ciotką.
- No co ty, to przez nią się spóźniłeś? Myślałem, że te zawody to dla niej świętość.
- Tak, ale długo życzyła mi powodzenia.
- Ciotki takie są, pewnie wytarmosiła cię za policzki.
- Ta, czasem jej się zdarza.
Podbiegł i bez słowa przytulił się do sporo wyższego Otabeka. Taki już mieli zwyczaj przed każdymi zawodami. Jurij śmiał się, że w ten sposób wysysa z niego całe szczęście i tylko dlatego wygrywa, że jest jego małym wampirkiem. Beka śmiał się, ale w myśleniu chłopca było sporo prawdy. Oddawał mu swoje szczęście i profity na wszystkie możliwe sposoby, czasem aż przesadnie. Nie zrezygnowali z tradycji przekazywania starych łyżew, nawet kiedy Jurija było stać na własne. Dziwnym trafem zawsze pasowały idealnie, a chłopak nie chciał nosić innych. Uważał, że łyżwy Otabeka mają w sobie coś specjalnego, coś jak talizman. Beka zabierał go na wszelkie przyjęcia, gdzie poznawał znanych łyżwiarzy, oddawał mu swoje ochraniacze, udając cwianiaka, któremu nie straszny nawet najtrudniejszy skok, naprawdę trzęsąc kolanami na samą myśl o nich. Raz nawet po dosyć nieudanym przejeździe Promyka, specjalnie przewrócił się, by tamten wygrał zawody mniejszej rangi, co bardzo go podbudowała, mimo, że starał się starszemu okazać współczucie. To w nim cenił - wdzięczność, która od niego była wymagana w stosunku do ciotki i gotowość do podnoszenia na duchu.
- Długo na to czekaliśmy.
- Już dawno powinienem brać udział w tych zawodach.
- Ale czekałeś na mnie, bo mnie kochasz - zażartował blondyn.
- Tak - szept nie powinien brzmieć tak głośno.
- No tak, tak braciszku - przytulił go jeszcze raz mocniej - jestem ci tak bardzo wdzięczny za te wszystkie lata. Niezależnie od tego, jaki będzie dzisiaj wynik i tak będziemy razem trenować i cieszyć się pięknem łyżwiarstwa. Będziemy robić to co kochamy, mimo porażek, będziemy dodawać sobie otuchy, wspierać się i nigdy nie okłamywać. Jesteś dla mnie najważniejszy zaraz po dziadku, bo wiem, że nigdy mnie nie oszukujesz. Łączy nas pasja i braterska miłość.
Głos miał płaczliwy, ale to nie jego łzy spływały po zaróżowionych policzkach.
- Nie płacz, Beka. Już niedługo będzie po wszystkim. Życzę ci powodzenia braciszku - ostatni raz przyjrzał mu się zielonymi tęczówkami i uśmiechnął się najpiękniej jak tylko potrafił.
- I ja tobie - odwzajemnił uśmiech, nawet gdy łzy przesłoniły mu zupełnie widok.
"Nigdy się nie okłamujemy"
Kobieta w niebieskich szpilkach czekała na dziedzińcu aż do ostatniej minuty. Nikt nie zjawił się z obiecaną kopertą. Prychnęła zimnem i wróciła do swojej jurorskiej loży. Nie robi się z niej idiotki.
CZYTASZ
Żyć twoim życiem| Otayuri
Fanfic|Zakończone| Otabek Altin od urodzenia dostaje życie, którego nie chce. I wydaje się, że nie ma dla niego szczęśliwego zakończenia. Alternatywę odnajduje w innym człowieku.