Rozdział 15 (koniec)

601 70 53
                                    

- Tutaj masz potrzebne dokumenty, wystarczy, że zaniesiesz je rano do sekretariatu i oni ci wszystko wytłumaczą.

- A ty nie możesz? Mam naturalny instynkt ucieczki, gdy widzę panią w biurze.

- To trochę zajmie, a ja mam zaraz spotkanie.

- Od kiedy jesteś taki zapracowany? Mówiłeś coś o urlopie - Beka przysiadł na krawędzi biurka, w biurze najmłodszego z rodziny Katsuki. Pokój był dosyć duży, ale urządzony w minimalistycznym stylu, w każdym razie daleko było mu do przepychu. Yuuri z resztą nie lubił wydawać pieniędzy na zbędne drobiazgi, wolał otaczać się prostotą, którą kolorował i dekorował swoją barwną osobowością.

Otabek od trzech dni nie był w domu, ani w szpitalu i czuł się zdecydowanie bardzo rześko i jakoś tak lekko. Stan ten nie był mu znany, jako człowiek zapracowany i odpowiedzialny ciągle się o coś martwił. Ostatnio jednak zasada ta zmieniła się diametralnie. Może dlatego, że pan Katsuki zaczął go w końcu doceniać i dawać odrobinę mniej pracy, wywalczone zasługą dobrego wykonywania swoich obowiązków. Musiał go sprawdzić i Beka to rozumiał, on potrafił każdego zrozumieć, nawet tych, których nie powinien.

Dokładnie cztery dni temu dowiedział się o śmierci ciotki. Odeszła w czasie snu, bezboleśnie, w ciszy, ale i w zupełnym odosobnieniu. Beka nie odważył się jej odwiedzić i mimo, że przegapił chwilę jej odejścia to nie żałował nie wypowiedzenia ostatnich słów pod jej adresem. Żadne słowa nie miałyby sensu, bo oni dobrze wiedzieli co o sobie myślą, że coś tak łatwego do zakłamania jak słowa, nie zmyje winy żadnego z nich.

Matka poszła na pogrzeb, może to i dobrze, bo była jedną z niewielu, którzy chcieli się na uroczystość pofatygować. Być może matka próbuje się przygotować psychicznie na pogrzeb kogoś o wiele ważniejszego i mniej obarczonego winą, właściwie duszyczki bez winy. Beka zawsze myślał o swojej siostrze jako o duszyczce, chyba ktoś tam na górze zapomniał o funkcjonującym ciele dla niej. Kiedyś miał im to za złe. Kiedyś był inny.

- Co to za spotkanie?

- Zaraz się dowiesz - powiedział cicho, wertując kartki kolejnej umowy.

- Mógłbyś powtórzyć?

- Napijemy się?

Beka zrobił głupią minę.

- W czasie pracy?

- A kto tu jest szefem?

- Ludzie i tak dziwnie na nas patrzą.

- Niech patrzą, od tego mają oczy - podniósł się, żeby nalać do dwóch szklanek kilka centymetrów złotego płynu, jedną z nich podał towarzyszowi, od razu chaotycznie stukając je o krawędź dna, prawie przewracając naczynie Otabeka.

- Co się dzieje? - zachowanie Yuuriego wyglądało, jak dziecinne obrażanie się albo porządne, źle ukrywane zdenerwowanie.

- Mamy mało czasu, a trochę się denerwuję.

- Mało czasu do czego, czym się denerwujesz? - Otabek zaczynał się coraz bardziej przejmować stanem swojego przyjaciela. Widział jak pociera naskórek na czubku dłoni, a alkohol z jego szklanki zniknął zanim zdążył mrugnąć. Zostawił swoją szklankę i podszedł do Japończyka - Co się dzieje?

- Przyjaźnimy się, co nie?

- No jasne.

- Więc rozumiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej.

- A ja dla ciebie - Beka zniżał głos, podejrzliwie spoglądając w rozbiegane oczy bruneta.

- Wszystko co zrobiłem było w trosce o twoje dobro i pokazanie w końcu niedowiarkom jakim wspaniałym człowiekiem jesteś.

Żyć twoim życiem| OtayuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz