Rozdział 1 - Tam, gdzie koła zawiozą

24 3 3
                                    

Piątek, 07.09.2018r.

Wczoraj, po opuszczeniu domu nie mogłem się już skupić na tyle żeby opisać dalszą część dnia więc zrobię to dzisiaj:
Zaraz po odjechaniu z podjazdu zacząłem analizować jakie rzeczy wziąłem, a o których zapomniałem i o dziwo obchodziło mnie to bardziej niż fakt, że właśnie uciekłem z miejsca w którym się do tej pory wychowywałem. Wyliczałem w myślach: " Ubrania są, kosmetyki są, ręcznik jest, dwie pary dodatkowych butów też wziąłem, bielizna też jest, pieniądze w kieszeni, ale nie wziąłem grzebienia, suszarki i przede wszystkim niczego do jedzenia ani picia! Ty debilu przecież przechodziłeś obok kuchni parę razy." - skarciłem się, ale gniew na samego siebie szybko mi przeszedł bo po chwili zrozumiałem, że w tej sytuacji nie ma to już większego znaczenia. Przez pierwsze kilometry drogi byłem strasznie zdenerwowany i miotały mną różne emocje, ale za chwilkę wszystko przeszło i niespodziewanie zacząłem się szczerze cieszyć. Do tej pory podobnego uczucia doświadczyłem tylko za kierownicą mojego Opla kiedy to wyprzedzałem wlekące się przede mną Porshe. Teraz to pozytywne uczucie dominowało nad innymi. Po godzinie jazdy dotarłem do miejsca, gdzie Polska graniczy ze Słowacją, nawet bez zwalniania przekroczyłem granicę i już parę sekund później dostałem SMS od operatora o danych w roamingu co sprawiło, że zacząłem myśleć jak ja sobie teraz poradzę bez pracy, którą opuściłem razem z domem. Na szczęście zabrałem pieniądze z mojego pokoju, ale była to wartość 1000zł i raczej reszty życia za to nie przeżyje. "Jedne kłopoty odeszły, a drugie przyszły. " - pomyślałem. Chwilę później popatrzyłem na wskazówkę poziomu paliwa co trochę podniosło mnie na duchu. "Bogu dzięki, że niedawno tankowałem " - powiedziałem do siebie.
Jechałem tak przez Słowację jeszcze jakieś 4 godziny, a potem zatrzymałem się w jednej z zatoczek pod małym laskiem. Nie wiedziałem na jakiej byłem drodze, ani gdzie się kieruję. Byłem szczęśliwy i to się dla mnie wtedy najbardziej liczyło. Po zgaszeniu silnika złożyłem tylną kanapę, ubrałem na siebie jedną z bluz, które udało mi się zabrać z domu i położyłem się wygodnie. Chciałem jak najszybciej zasnąć i się wyspać, ale wyszło jak wyszło. Nie mogłem zasnąć bo cały czas byłem zdenerwowany, myślałem co powinienem teraz zrobić, a moje łóżko, które składało się z bagażnika i złożonych foteli, nie było najwygodniejsze. Zasnąłem dopiero jakąś godzinę później.

Dzisiejszy dzień :

8:05

Obudziłem się z lekkim bólem pleców i zdrętwiałym lewym ramieniem. Lekko się podniosłem i zobaczyłem ułożoną z ubrań poduszkę, którą pewnie zrobiłem w nocy. Podniosłem się do pozycji siedzącej i przez szyby zobaczyłem piękną okolicę zalaną promieniami porannego słońca. Przeciagnąłem się i zacząłem poszukiwania mojego telefonu. Znalazłem go minutę później w kieszeni moich spodni... Włączyłem Google Maps i sprawdziłem gdzie jestem. Okazało się, że przejechałem wzdłuż prawie całą Słowację i stałem na drodze o nazwie Kleñany. W ogóle nie poczułem, że przejechałem taki kawał drogi. Pewnie dlatego, że byłem tak przejęty całą tą sytuacją. "Spoko" - pomyślałem odkładając komórkę. Pomimo mocnego słońca na zewnątrz było zimno więc nie ściągnąłem kurtki. Otworzyłem drzwi i wyszedłem z auta, a w twarz uderzyło mnie rzeźkie, czyste powietrze. Nie dostrzegałem w okolicy żywej duszy i dlatego pomyślałem, że musiałem trafić na wyjątkowe odludzie. Lubię taką ciszę więc nie przeszkadzało mi to, że nie mam z kim porozmawiać. Przeciagnąłem się jeszcze raz stojąc obok Astry i myślałem nad tym co wypadałoby dzisiaj zrobić. Po chwili stwierdziłem, że pierwszą rzeczą powinno być dokładne sprawdzenie tego co zdołałałem wziąć z pokoju i jakieś sensowne poukładanie tego bałaganu w bagażniku. Otworzyłem klapę bagażnika, wysypałem wszystko z walizki i przesunąłem całą jej zawartość na lewą stronę obok lewego nadkola, a samą walizkę położyłem obok samochodu. Potem po kolei brałem każdą rzecz, jeśli tego wymagała to ją składałem i dawałem na prawą stronę bagażnika. Pierwszymi rzeczami, które posortowałem były dwie bluzy z kapturem, następnie 3 koszule, 5 podkoszulek, dwie pary butów (trapery oraz typowe zimowe buty) i kilka sztuk bielizny. Doliczyłem do tego też to co mam na sobie czyli kurtkę, koszulę, dżinsy, bieliznę i sportowe adidasy. Zdążyłem dorzucić do tego też mydło, szampon, pastę i szczoteczkę do zębów. "No, w sumie najpotzrebniejsze rzeczy są" - powiedziałem ironicznie do siebie. Dziesięć minut później już wszystko poukładałem z powrotem w walizce i włożyłem ją do bagażnika. Teraz zastanawiałem się nad innym problemem jakim było niewygodne "łóżko". Pierwszą noc przespałem na twardej podłodze mojego samochodu w wyniku czego mój kręgosłup trochę ucierpiał. Musiałem coś wymyślić, ale dałem sobie z tym narazie spokój, bo zaczęło mi burczeć w brzuchu. Postanowiłem że pojadę na najbliższą stację benzynową, gdzie przy okazji będę mógł wziąć prysznic. Chwilę się jeszcze porozciągałem po czym wsiadłem za kierownicę Opla, wprowadziłem do Google Maps odpowiednie dane i ruszyłem w stronę Bratysławy.

ChicoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz