Tom IV - Rozdział VIII - Przyjazd do bazy.

3 1 0
                                    


     Pociąg z wielkim hałasem wtoczył się na peron, a w drzwiach stał już z bagażem Kratos. Rozejrzał się wokół, zimny szary dworzec jakich pełno w tym kraju. Powoli ruszył w poszukiwaniu jakiegoś pojazdu. Nie zdążył, zanim zrobił jeden krok, już go ktoś wołał. Ku niemu biegło dwóch żołnierzy z karabinami na ramionach oraz jeden człowiek z bronią w kaburze. Dobiegli do niego:
– Towarzysz Zajcew jak mniemam?
– Zgadza się, z kim rozmawiam?
– Melduje się towarzysz sierżant Igor Łupcenko, z rozkazu dowództwa mam was towarzyszu przywieźć do komendy głównej. – Kratos popatrzył się na dwóch ludzi za nim i wtrącił:
– Chyba nie jako aresztanta? – jego rozmówca najpierw nie wiedział, o co chodzi, po krótkiej chwili machnął ręką i powiedział:
– A o to towarzyszowi chodzi. Nie, nie. Niech towarzysz się, nie obawia. Ci obok mnie są dla naszego bezpieczeństwa. W ciężarówce jest jeszcze dwóch, po tych terenach lepiej samemu się nie wybierać. Mieliśmy takie wypadki, że kierowcę zeżarły wilki, gdy próbował naprawić silnik na jednej z dróg. Towarzysz jest komisarzem, dlatego musieliśmy zadbać, by dowieź towarzysza bezpiecznego na miejsce. Te bestie potrafią być naprawdę niebezpieczne, szczególnie gdy bywają głodne. Nie są one jedynym niebezpieczeństwem. Mam za mało czasu, by wszystko wyjaśnić... Na nas już czas, chodźcie, bo pewno już marznęliście na tym mrozie. Zbliża się zmierzch. Musimy się pospieszyć, żadne z nas nie chce być złapany na trasie przez noc... – Argumenty oficera wydawały się Kratosowi logiczne, podążył więc za nimi. Przeszli cały dworzec, na drodze stała jedynie ciężarówka, której silnik miarowo chodził. Komisarzowi wskazano szoferkę, pozostali wskoczyli na pakę. Ruszyli w dalszą drogę...
     Dla człowieka, który miałby jakąkolwiek chorobę lokomocyjną, ta podróż okazałaby się męką. Smród dochodzący z silnika, ciągłe obijanie się głową o sufit szoferki z powodu licznych wyboi i brawurowa jazda kierowcy, prującego przed siebie, mimo lichej widoczności. Dojechali po godzinie, po okazaniu przepustki przez sierżanta wjechali na teren bazy.
Kratos z ulgą wysiadł i rozprostował nogi. Jego towarzysz oficer wskazał mu duży budynek. Po chwili siedział naprzeciwko dowódcy bazy. Czerwone podkrążone oczy, zmęczona twarz patrzyła na niego, paląc papierosa, obok stała karafka z przezroczystym płynem i dwie szklanki.       Komendant wziął do ręki papiery i po chwili zwrócił się do Kratosa:
– Widzę towarzyszu, że macie referencje z samej góry. Aż dziw, że trafiliście do tej zabitej dechami dziury. Ale to nie moja sprawa – rzekł, odchylając się w fotelu do tyłu, kontynuował:
– Nie obchodzi mnie czy obracaliście córkę jakiegoś oficjela, czy też walnęliście w pysk jakiegoś nadgorliwego urzędasa. Teraz jesteście tutaj. Pierwsza najważniejsza zasada, wy nie wchodzicie mi w drogę towarzyszu, to i ja wam wchodzić nie będę. Nie ukrywam, że tę posadkę mnie cieszy i żadnych zmian nie chcę. Jeśli chcecie prawić jakieś morały czy inne dyrdymały z miejsca was uciszę każdymi możliwymi metodami – Komendant wstał, zgasił papierosa i zapalił następnego, następnie podszedł do okna i ciągnął dalej:
– Wiesz mi, że żaden z tutejszych chłopców nie potrzebuję bzdurnej paplaniny, a tym bardziej szczura, który wszędzie węszy i donosi. Rozumiem jednak, że każda praca musi być wykonana, a szczególnie ta od towarzysza Stalina, rób więc minimalnie to, co musisz, bez zbędnej gorliwości. A teraz możesz odejść towarzyszu, mam wiele spraw na głowie, towarzysz Łupcenko was wprowadzi, co jak działa, odmaszerować – Kratos zasalutował i wyszedł. Przed budynkiem spotkał towarzysza podróży, ten lekko odwrócił głowę, nie przerywając palenia, zaczął:
– Jak się wam podobał komendant? Stary niedźwiedź co?
– Może i stary, ale rozgniewany może nieźle poharatać.
–Mimo że komisarz, to mózg cały, aż dziw. Gdy wam tak wyprali mózg. Owszem wygląda, jak wygląda, ale nie jeden przekonał się jak złudny, może to być obraz, A teraz, choć za mną, pokaże ci kwaterę, jako jeden z oficerów masz taki przywilej, że mniej ci wieje po jajach. Nie wydaje mi się, byś był jakimś typowym partyjniakiem, więc muszę ci wytłumaczyć, co to znaczy komisarz polityczny dla zwykłego żołnierza. Mówią oni na was szczury, bo wszędzie wtryniacie nos i donosicie nawet na swoich kolegów. Dostałeś bardzo niewdzięczną robotę towarzyszu. Może i masz dużo profitów z tego tytułu, ale można też łatwo nóż miedzy żebra dostać – Skierowali się w stronę drewnianego masywnego budynku, weszli do środka, Igor zaczął objaśniać:
– Budynek ma parter i piętro, na parterze znajdują się łazienki z prysznicami. Mogłyby być razem z pokojami na piętrze, im wyżej, tym woda ma dłuższą drogę do pokonania. A co za tym idzie, więcej rur, one zaś zamarzają. Resztę sobie dopowiedz Masz własny pokój z mini kuchnią.pierwszy od schodów. Najlepszy, szczególnie gdy masz wrócić po ostro zakrapianej popijawie. Rozgość się. Woda ciepła jest jedynie, wtedy gdy zapędzisz jednego z tych łajdaków żołnierzy, by napalili w kotłowni. No, chyba że towarzysz, sam chcę zadbać o to. Zostawiam cię teraz. Klucz jest w zamku. Ja muszę kontynuować, podrywanie radiotelegrafistki Wani, może wreszcie uda się mi się ją zaciągnąć do pokoju. Jest o co walczyć.bo ta kobita ma czym oddychać oj ma...ha ha – Kratos ruszył w kierunku schodów, pokonawszy je, wszedł do pokoju,Łupcenko miał rację, mówiąc o odmrożeniu jaj, w pokoju było zimno jak na Syberii, jedyna pociecha to, że ściany i okna są szczelne. Pokoje można łatwo ogrzać, tylko musi się znaleźć ktoś, komu się będzie chciało napalić w ogromnym piecu. Po krótkich poszukiwaniach znalazł ochotnika, wielkoluda, który za butelkę czystej, którą Kratos dostał w Moskwie z okazji awansu, będzie dbał o piec przez dwa tygodnie.
     Momentalnie w pokoju zrobiło się ciepło, jego nierozpakowany bagaż żołnierski rzucił w kąt, on sam zaś położył się na łóżku i zasnął kamiennym snem. Od jutra miał zacząć pracę, ale na czym ona miała właściwie polegać, sam nadal nie wiedział....

"Wędrówka dusz"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz