Nie było takiej rzeczy, której Victor nie zrobiłby dla Yuuriego. Nie było takiej ilości łez, której by za niego nie przelał. Z każdym oddechem, każdym wymienionym pocałunkiem i myślą czuł, że nie chce niczego innego jak tego, by Yuuri już zawsze dzielił z nim życie. Stał wiernie u jego boku, kochał go i pamiętał, że cokolwiek by się nie wydarzyło... są w tym wszystkim razem.
Ramię w ramię mogli wszystko.
Dłoń w dłoń, ze świadomością nowego początku przemierzali pustą plażę patrząc sobie w oczy i wymieniając między sobą krótkie, rozgrzewające ciała całusy. Yuuri wpatrując się w Victora widział swoją przyszłość. Osobiste bóstwo i człowieka w kazdym calu idealnego. Gotowego na każde poświęcenie i osłonięcie go własnym ciałem jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Sądziłem, że się nie pojawisz, już chciałem dzwonić do Camili - przyznał z cichym pomrukiem Nikiforov zatrzymując się i ujmując w palce twarz chłopaka. Odgarnął zagubione włosy z jego czoła przyciskając do niego wargi. Yuuri odetchnął wolno naciągając rękawy bluzy na dłonie i wtulając się w Nikiforova, który z uśmiechem na twarzy pocałował go w zimny nos.
- Przyleciałem od razu po wiadomości, nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęskniłem, Vicia - wyszeptał Katsuki wpatrując się z napięciem w twarz ukochanego. Mimo, że nie miał już czego się bać nadal wszystko było możliwe.
- Ja też, Yuuri~ - odparł cicho Nikiforov łapiąc dłoń Katsukiego i unosząc ją do swoich ust. Subtelnie, ku zawstydzeniu chłopaka, dotknął jej wargami i patrząc mu w oczy uśmiechnął się pogodnie.
- Nie zostawiaj mnie więcej - wymamrotał i tak speszony brunet obserwując mężczyznę spod firany ciemnych rzęs i samemu nie panując nad własną radością. Objął ramionami szyję Nikiforova, gdy ten niespodziewanie uniósł go i pozwolił nogami objąć się w pasie.
Yuuri nie powiedział nic. Wtulony kurczowo w swojego mężczyznę trzymał się go mocno by nie spaść i całował go po szyi, słuchając cichych pomruków. Mógł zasnąć w takiej pozycji, mógł umrzeć tylko po to, by odrodzić się na nowo w tych ramionach.
- Jesteś tylko mój, Yuuri. Moje małe diablisko, mój kochany Eros - Victor przeszedł dalej i postawił chłopaka na ziemi, by złapać go za rękę.
Brunet czerwony na twarzy zaśmiał się z wyraźnym szczęściem wymalowanym w oczach i ścisnął mocno palce Victora ruszając wraz z nim ku wyjściu z plaży. Jak mniemał czekała ich noc w hotelu.
- Chciałbym, żebyś oficjalnie został moim chłopakiem.
Katsuki nagle stanął w miejscu, nadal trzymając Victora za rękę. Zmarszczył brwi i wstrzymał oddech patrząc na swojego towarzysza. Miał wrażenie, że się przesłyszał.
- To my nie jesteśmy parą? - zapytał rozbawiony Yuuri skutecznie kryjąc zawstydzenie.
- Nie oficjalnie - przyznał Victor wpatrując się w ukochanego. - Dlatego chciałbym, żebyś się zgodził i został ze mną tak długo jak to tylko możliwe. Jeśli będzie trzeba padne przed Tobą na kolana i zacznę Cię błagać, Yuuri~
Wbity w ziemię Katsuki patrzył tylko na faceta swojego życia, czując jak w oczach zbierają mu się niechciane łzy. Jak miał stać przed nim i nie być poruszonym?
- Skradłes mi serce Yuuri Katsuki. Wypełniles obraz mojego szarego, nudnego świata najpiękniejszymi barwami i sprawiłes, że nareszcie uwierzyłem, że mogę być szczęśliwy. Nigdy dotąd nie sądziłem, że w końcu dostanę szansę od losu i zacznę żyć dla kogoś, a nie tylko dla siebie. - powiedział na granicy wzruszenia Victor patrząc wilgotnymi oczyma na chłopaka. - Kocham Cię, Yuuri. Od momentu gdy tylko pojawiłem się w Havanie i dla mnie zatańczyles, od kiedy zrozumiałem, że tamto miejsce nie jest dla Ciebie. Jestem zdolny do tego by w tej chwili paść przed Tobą i poprosić Cię o rękę.
Yuuri podszedł bliżej do Victora i mocniej chwycił go za rękę, przysuwając ją do swojego policzka.
- Więc zrób to, Victor.
Szept bruneta zabrzmiał jak pomruk kota gotowego do skoku. Pomimo łez i scisnietego gardła był pewny, niemal zaborczy. Za świadka mając jedynie księżyc wiszący wysoko na niebie Victor Nikiforov padł przed nim na kolana.
- Yuuri, wyjdź za mnie.
Bluemiss_96 - Welcome home, bby. 💛
CZYTASZ
Havana × Victuuri
FanficRaz trafisz do Havany - już nigdy jej nie opuścisz. No, chyba, że z pewnym urokliwym Rosjaninem.