XXV. Feel me, it's real me

421 53 113
                                    

"The only time I ever call you mine..."

-

Dryfowali na niebezpiecznej granicy między przyjemną, nieświadomą rozkoszą, a bólem, który zahaczał o świadomą przemoc. Yuuri mieszał oddech z tym należącym do Nikiforova, w transie gryzł i szarpał zębami jego wargi, zlizując słodką ciecz spływającą po jego brodzie. Pozbawiony wszelkiej blokady nie łapał chwil na zbędny oddech i trzeźwe myślenie. Prowadzony jego dłońmi i rozpieszczany pocałunkami trzymał napięcie skumulowane w całym swoim ciele. Drżał gdy paznokcie Nikiforova drapały jego biodra i jasną, delikatną skórę, posyłały malutkie iskierki od czubka palców po głowę rozszalałą od emocji.

Victor zmuszał go by jęczał. By błagał go o więcej. Spinał mięśnie przy każdym dotyku i rozluźniał się, gdy opuszki palców znaczyły krwią jego delikatny naskórek. Czuł chłód w miejscach, gdzie Victor doprowadzał go do szału. Tam gdzie nie było przerw na złapanie tchu, a każda chwila była tą najcenniejszą.

Był jak huragan i tornado w jednym. Siał spustoszenie i zostawiał po sobie jedynie jeden, wielki bałagan. Katsuki w poddańczych gestach przyciskał ciało Victora do swojego, chciał poczuć jego szaleństwo, poczuć emocje jakie nim szarpały i bez końca czerpać ze źródła wszelkiej przyjemności.

Yuuri stęknął cicho gdy dłonie Victora na kilka sekund oderwały się od jego ciała. Popatrzył na niego z wściekłością i żalem, że zostawiał go w tym stanie, po czym z wyrwanym z gardła jękiem pozwolił zaciągnąć się do sypialni. Zamknięte solidnym kopniakiem drzwi zadrżały tak, że waza stojąca na komodzie po prostu nie wytrzymała i głośno się z niej zsunęła. Zupełnie ją zignorowali. Tocząc się w stronę wielkiego łóżka Yuuri nie miał pojęcia co właściwie się z nim dzieje. Słyszał jedynie jak jego ubrania lądują w strzępach na podłodze, widział ten błysk brutalności w oczach Victora, gdy Katsuki popychał go na łóżko i dobierał się w pośpiechu do jego spodni.

Na to Victor nie mógł pozwolić od tak.

Może i był spragniony, ale nie chciał, żeby to wszystko wyglądało tak jakby Yuuri już całkowicie stracił nad sobą panowanie i nie daj Boże zrobił sobie przy tym krzywde.

Chwycił zdziwionego chłopaka za nadgarstki i może nieco zbyt gwałtownie rzucając go na pościel, zawisnął nad nim zbliżając wargi do jego zaczerwienionego ucha. Yuuri leżący na brzuchu trząsł się trochę zaszokowany biegiem wydarzeń, a jednocześnie bardzo boleśnie podniecony. Jego członek ocierał się o satynową pościel za każdym razem, gdy Victor ściskał jego pośladki i błądził palcami po zimnych, spiętych udach. Wsłuchiwał się w głośne, narastające dyszenie i kwilenie małego szczeniaka, kiedy niebezpiecznie zbliżał się we wrażliwe rejony. Tracił opanowanie, które trzymał cały czas na smyczy, dbał o to, by nie pozwolić głosikowi podświadomości go złamać. Trzymał się dobrze dopóki jęki Katsukiego nie zwaliły go z nóg. Jak porażony prądem odrzucił od siebie myśl o przyzwoitości i zachowaniu umiaru. Stał się diabłem dla niego, stał się emocjonalnym katem, gdy Yuuri spojrzał na niego swoimi chłopięcymi oczami i nagle zacisnął dłonie w pięści na satynie, wyginając się w łuk pod Victorem.

Zęby wbijające się w kark i palce trzymające biodra w uścisku wstrząsnęły Yuurim. Nastolatek wierzgnął gwałtownie trzymany przez Victora i odetchnął niecierpliwie, oglądając się na mężczyznę. Błękit zmienił się w srebro, gdy wpił się w jego usta. Zdołał usłyszeć jedynie swoje wymamrotane imię zanim zahaczył o jego mokry język swoim. Był głodny i nienasycony po tych wszystkich dniach, gdy zmuszono go do samotności, a Victor znajdował się daleko od niego. Teraz kiedy znów byli razem oszalał na nowo i nie miał zamiaru przestać mu sie oddawać.

Szelest materiału zadziałał na niego jak uderzenie batem. Uchylił na krótko powieki dostrzegając jak Victor wyciąga pasek ze swoim spodni, wolną dłonią trzymając go twardo za biodro. Biernie pozwolił, by Victor na powrót przydusił go do pościeli i złapał go od tyłu za obie ręce. Syknął niecierpliwie, kiedy skóra oplotła jego nadgarstki, a Victor przycisnął krocze do jego pośladków, trzymając go w słodkiej niepewności. Dotykał go subtelnie, ale palił jak ogień i przez to Yuuri już zupełnie nie wiedział czego spodziewać się po swoim narzeczonym.

Dowiedział się dopiero kilka krótkich minut później. Wciśnięty w łóżko najpierw tłumił jęki w poduszce; nie mógł nadziwić się jak idealnie do siebie pasowali. Członek Nikiforova znał go na pamięć, jak sam właściciel kierowany palącym pożądaniem, który rozpychał go bez większego wysiłku i sluchał coraz głośniejszego sapania. Te w końcu przerodziły się w urywane pokrzykiwania, wplatane w łkanie i naznaczone łzami prośby o więcej. Kochał to naznaczone bliznami ciało. Kochał ślady jakie sam na nim zostawił ze świadomością, że to boskie ciało należy tylko do niego.

Grzeszne, rozchylone wargi jęczą tylko jego imię.

Dłonie szarpią się w desperacji tylko za jego sprawą.

Uda rozchylają się tylko gdy on jest w środku i zabiera mu każdy oddech.

- Głębiej... błagam...

Nie mógł tego zignorować. Nie mógł przejść obojętnie obok faktu, że to właśnie dla niego Yuuri spycha na bok swoją nieśmiałość i rozbija skorupe niepewności.

Wdarł się w niego agresywnie wstrząsając całym łóżkiem. Trzymając mocno spętane ręce swojego słodkiego dzieciaka zacisnął zęby na własnej dolnej wardze i nachylił się nad jego uszkiem, prowokacyjnie je całując. Poruszał się w nim ponad siły, tracąc energię i zaraz odzyskując ją na nowo, gdy Katsuki patrzył na niego zaszklonymi oczyma. Bezradny i ubezwłasnowolniony, na krawędzi własnego szaleństwa zapomniał o wszelkiej moralności jaka istniała do tej pory w jego życiu. Szarpany dreszczami i płaczem, zrozumiał jak bardzo Victor zmienił jego nastawienie do pewnych spraw. Pokazał, że brutalny seks nie jest niczym złym i eksperymenty w łóżku to normalna część rozwijającej się relacji. Nawet natrętny głos w jego głowie mówił mu, by nareszcie wyzbył się hamulców i przestał grać świętego.

Tylko on i Victor faktycznie wiedzieli jak bardzo Yuuri lubi być uległy w łóżku za dnia, zaś nocami często zmienia się w seksualnego potwora. Podczas najgorętszych chwil w Havanie to Katsuki dostawał bat do ręki, to wtedy Victor ulegał jego ochocie na igraszki i oddawał mu całego siebie.

Zupełnie się tego nie wstydził.

Jak tego, że jego miłość u kresu wytrzymałości szepta gorączkowo jego imię, podniecając go tym możliwie jeszcze bardziej i popychając go ku granicy spełnienia, którego nie potrafił ogarnąć swoim biednym, rosyjskim umysłem.

Oderwał jedną dłoń od rąk Katsukiego i przeczesał nią leniwie jego włosy, przylegając policzkiem do jego szyi. Napierając na niego zaciskał zęby, zasłuchany w słodkim, błagalnym dyszeniu dochodził do tego momentu, gdy ból rozsadza w całości, a jednocześnie bardzo nie chce się kończyć tego wszystkiego zbyt wcześnie.

Rejestrując nacisk na swoim członku zastygł na kilka sekund w Yuurim. Po raz pierwszy udało im się zgrać tak bezbłędnie, by osiągnąć szczyt razem. Góra na którą się wspięli powitała ich gromkimi brawami.

Zaś oni sami w swoich objęciach pojęli jak daleko udało im się dotrzeć.

-

JAKIE TO BEZPŁCIOWE.

Dobra. Do rzeczy.

Rozdział dedykowany kochanej Chisanka, z okazji urodzin. Przepraszam, że tak późno, nie miałam jak się wyrobić na czas.

Zdrowia, szczęścia i dużo cierpliwości do kaktusów. I Pasożyta. XD

Havana × Victuuri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz