Część 3/3

227 28 45
                                    

Kuchnia wyglądała jak nowa. Meble zostały naprawione oraz ustawione na poprzednich miejscach. Kleista maź zniknęła, a jedynymi dowodami tej podejrzanej eksplozji były wspomnienia mimowolnie skrywane w zakątkach umysłu. Nawet bezsprzeczna winowajczyni całego zajścia — nieszkodliwie wyglądająca książka kucharska — leżała otwarta na przypadkowej stronie w pobliżu kuchenki, prowokując nieokrzesaną właścicielką do wypróbowania kolejnego wybuchowego przepisu.

Pomieszczenie błyszczące nieskazitelną czystością ani trochę nie zaskoczyło Harry'ego. W porównaniu do tego, co widział przed kilkoma minutami, zadziwiająco krótki czas przeznaczony na usunięcie poważnych usterek i posprzątanie niewyobrażalnego bałaganu w kuchni, wydawał mu się czymś normalnym. Czymś, co nie zasługiwało na zainteresowanie lub poświęcenie chociażby trzy sekundowej uwagi. Magia. To jedno słowo stanowiło wyczerpującą odpowiedź na wszystkie gnębiące go pytania. Wyjaśniła nagłe zniknięcia Maddison, jej nieudolność w kontakcie z mugolskimi wynalazkami, błyskawicznie naprawienie wyrządzonych na Privet Drive szkód, a nawet niespotykaną uprzejmość wobec burkliwych, wiecznie niezadowolonych i zgorszonych każdym nietypowym zachowaniem mieszkańców.

Harry czuł się jak skończony idiota z ilorazem inteligencji nieprzekraczającym poziomu intelektualnego gnoma, a te stworzenia z natury nie porażały bystrością i błyskotliwym umysłem. Przez ostatnie dni skrzętnie zbierał elementy układanki, gromadził niezbędne informacje, lecz ta kluczowa, spajającą wszystko w spójną całość część pozostawała dla niego nieznana, bezimienna jak maleńka wyspa na oceanie. Jednak droga do rozwiązania zagadki okazała się uwłaczająco prosta, wystarczyło logicznie pomyśleć i połączyć niewyjaśnione zdarzenia z równie nieprzewidywalnym światem magicznym.

Harry, przygnieciony zaskakującą prawdą, usiadł na kuchennym krześle, zawieszając wzrok na krzątającej się Maddison. Dziewczyna po kolei otwierała kolejne szafki, wyraźnie czegoś szukając, chociaż z większą skutecznością mogłaby posłużyć się różdżką wetkniętą do tylnej kieszeni wąskich spodni. Wreszcie wyciągnęła dwa kubki w kolorowe grochy i z szerokim uśmiechem na krzykliwie pomalowanych czerwoną szminką ustach odwróciła się w stronę gościa. Wyglądała zupełnie normalnie, o ile taki dość niecodzienny, rzucający się w oczy wygląd można nazwać normalnym, jakby niecały kwadrans temu wcale nie przegoniła dwóch dementorów.

— Chcesz coś gorącego do picia?

Maddison pstryknęła palcami, a z górnej szafki wystrzeliły dwie saszetki herbaty oraz kostki cukru, lądując prosto w przygotowanych naczyniach. W tym samym czasie metalowy czajniczek odbył ekscytującą podróż od kranu, gdzie zaopatrzył się w wodę na drogę, i z powrotem do kuchenki.

Harry spojrzał na nią wymownie. Nie było to, co chciał usłyszeć w tym momencie, ale był zbyt zdezorientowany ostatnimi zdarzeniami, by należycie upominać się o upragnioną prawdę. Narastał w nim gniew, łokciami torujący sobie drogę na piedestał najsilniej odczuwanych emocji, a okiełznanie rozpętanej burzy zdawało się rzeczą ponad jego nadwyrężone siły.

— Głodny nie jesteś sobą.

Mad, jak gdyby wyczuwając nieuchronnie zbliżający się wybuch nagromadzonej złości, rzuciła mu tabliczkę mlecznej czekolady, nie tylko doskonale uzupełniającej braki w organizmie po nieprzyjemnym spotkaniu z dementorem, ale również niezawodnie poprawiającej humor. Jedynie połączenie cukru i kakao ma taki zbawienny wpływ na nastrój człowieka.

— Naprawdę jesteś siostrą TEGO Malfoy'a? — zapytał Harry, zaraz przed tym, jak niezbyt kulturalnie wepchnął sobie do ust ogromny kawałek czekolady na tyle duży, by uniemożliwić mu dosadniejsze wyeksponowanie gniewu i zaskoczenia.

— Tak, ale przybraną.

Spojrzał na nią nierozumnie. Wprawdzie rozumiał znacznie wypowiedzianych przez nią słów, ale to jakoś wcale nie ułatwiało mu przyswojenia sensu wypowiedzi. Obwiniał za to swój szok.

The Neighbour From Privet DriveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz