Śmierć brata...

546 27 13
                                    

Już jesteśmy tydzień na polu bitwy odkąd przylecieliśmy na Mandalor. Mój klan połączył siły z Klanem Bo Katan i Klanem obrońców. Właśnie byliśmy na polu bitwy w samym centrum walk. Wydawało sie że Klan Imperialny przegra ale po krótkim naszym sukcesie dostrzegliśmy że Imperium dostało wsparcie nie tylko z ziemi ale i z powietrza. Moja matka zarządziła odwrót na przemyślenie kolejnego szturmu. Wykonaliśmy rozkaz i udaliśmy sie do tymczasowej bazy na przemyślenie kolejnego ataku. Podczas tej całej walki straciłam z oczy Ezre. Mam nadzieje że nic mu nie jest. Ja tylko troche oberwałam ale tylko troche to tylko postrzelone ramie i bok oraz skręconą kostke. Nie jest źle zawsze mogło być gorzej co nie ? - Sabine ! - Usłyszałam głos swojego brata. Biegł do mnie z naprzeciwka. - Sabine siostrzyczko nic ci nie jest ? - podbiegł do mnie. - Nie jest źle... Przeżyje - Uśmiechnełam sie lekko. - Lepiej choć do Med Bay lepiej aby cie opatrzyli... - powiedział i poszliśmy do Med Bay.

Kiedy poszliśmy do miejsca narady już ustalano plan przeprowadzenia kolejnego szturmu. Braliśmy pod uwage że część naszych żołnierzy jest ranna a część poległa przez co mimo siły trzech klanów właśnie Klan imperialny miał nad nami przewage. Moja matka razem z ojcem oraz Fen Rauem i Bo Katan omawiali plan a reszta obecnych uwarznie słuchała.
- Sabine - Podszedł do mnie Ezra. Chyba nawet było z nim gorzej niż ze mną. Był ślepy na jedno oko i stracił ręke praktycznie praktycznie miał całe ramie robotyczne jedynie od barka w dół. - Ezra ! - Pokuśtykałam do niego tak szybko na ile mi noga pozwalała. Położyłam mu ręke na policzku. - Prosiłam cie abyś uwarzał na siebie... - Ezra tylko spojrzał na mnie znęczonym wzrokiem i zamknoł zmęczone oczy. Ja tylko przyłożyłam swoje czoło do jego czoła - Przepraszam księżniczko... - Powiedział cicho. - Nic nie szkodzi kochany...poprostu sie o ciebie martwie bo cie kocham - Pocalowałam go krótko w usta. Ezra otworzył oczy i spojrzał mi w oczy - Ja ciebie też kochnie... - Uśmiechnoł sie lekko pieszcząc mój policzek swojim kciukiem. - Nie chce wam przerywać zakochani ale tak jakby jesteśmy na wojnie. - Przerwał nam Tristan i dopiero teraz zrozumiałam że jesteśmy razem z Ezrą w centrum uwagi wszystkich. Akurat na dany moment nie za bardzo mnie to obchodziło. Nie wstydziłam sie tego że kocham Ezre. Poprostu go kocham i nie chce tego zmieniać.

Godzine po naradzie znowu wyruszyliśmy na pole bitwy. Bardzo sie martwiłam o Ezre że sobie nie poradzi z nową mechaniczną ręką nawet mu mówiłam aby został w bazie ale on jak to on uparty tak szybko nie odpuści no i wkońcu sie zgodziłam na to aby razem z nami zaatakował baze imperium ale oboje ustaliliśmy że jak jednak coś sie stanie poważnego mi lub jemu to wracamy do bazy.

Znowu centrum walki. Znowu kolejni polegli z mojego blastera. A ja nadal walcze , walcze i zabijam żołnierzy wrogiego Imperialnego klanu. Żołnierzy klanu który zniewolił mój klan , zniewolił mój lud , zniewolił Mandalore. Każdy mój strzał i każda rakieta wystrzelona w wojsko wroga jest za mojich poległych braci , braci którzy cierpieli przez tyle lat przezemnie z powodu strachu przed tą cholerną bronią którą ich straszyli , bronią która niszczyła nie tylko ich zbroje ale i ich samych... To wszystko moja wina. Teraz to naprawie... Walcząc ramie w ramie z Mandaloriańskimi braćmi. Wkońcu jesteśmy Mandalorianami ! A Mandalorianie walczą do końca...

Po ośmiu godzinach zażartej walki , wkońcu odnieśliśmy zwycięstwo. Z naprzeciwka wybiegł mi Ezra. Wpadłam w jego ramiona szczęśliwa nie tylko dla tego że oboje żyjemy ale i dla tego że zwyciężyliśmy...razem.

Nie dłógo trwało moje szczęście. Niestety wojna zebrała swoje żniwo...
Nie tylko setki naszych żołnierzy ale i mojego brata Tristana...Tak bardzo żałuje że tak mało z nim spędziłam czasu... Że tak mało rozmawialiśmy ze sobą... Tristan dlaczego to musiałeś być ty tym jednym z poległych ? Dla czego ? To wie tylko sama śmierć...
Siedziałam właśnie w swojim pokojiu zdruzgotana i załamana wieścią o śmierci brata. Nagle ktoś do mnie zapukał... - Sabine ? Moge wejść ? - Usłyszałm głos Ezry. Wstałam i otworzyłam mu drzwi. Już chciał coś powiedzieć ale ja tylko przytuliłam sie do niego i płakałam w jego ramie. Czułam jak jego silne ciepłe ramiona mnie obejmują dodając mi otuchy...
- Nie płacz księżniczko... - powiedział Ezra gładząc mnie po głowie a ja tylko płakałam w jego ramie.

Od autorki ~
Wirm wiem kocham uśmiercać ludzi w mojich książkach. Nie bijcie za mocno za to że uśmierciłam Tristana. Wiele z was pyta kiedy pojawi sie Ahsoka. Niedłógo ale jednak to już w dalszych rozdziałach.
Pozdrawiam i niech moc będzie z wami ❤

Star wars Rebels  - Odnajde cie choćby niewiem co [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz