~rozdział 1~

14 3 0
                                    

Tego ranka świat został spowity mgłą, jakby sam Lotos wiedział, co działo się w moim sercu, malując to samo na swoim płótnie. Podróż, na szczęście, mijała mi bez przeszkód, więc pozwoliłam sobie na chwilę odpoczynku od ciągłego czuwania. Opierając łokieć o okno karocy, wzrok miałam wbity w odległe wzniesienia i przyprószony mrozem las, który wysyłał w moją stronę cichą melodię, kusząc i przyzywając. Starałam się być głucha na te obietnice wytchnienia, lecz powoli ulegałam, rozmyślając, czy aby na pewno lepszym wyjściem nie byłoby wtargnięcie między drzewa i ucieknięcie od problemów. Pozostałam jednak na miejscu.

Lato powoli ustępowało zimowej woni, z czego bardzo się cieszyłam, nie znosiłam tej pory roku, która aż zanadto przypominała mi o wiecznym zimnie panującym w Podziemiach.

Zerknęłam na Venyie, która zajmowała miejsce obok. Blondynka posiadała coś w swojej twarzy, że gdy tylko zawiesiłeś na niej spojrzenie, do głowy przychodziło ci najbardziej przyjemne wspomnienie. Przyciągała magów, którzy w tych czasach pragnęli chwili wytchnienia, a ona swoimi łagodnymi rysami twarzy, pełnymi ustami i dużymi, jaskrawozielonymi oczami właśnie takie dawała – odrobina piękna była czymś niezwykłym, czymś, co każdy chciał pochwycić w dłonie, chociaż na jedną chwilę.

Naprawdę długo zastanawiałam się, czemu wybrali właśnie mnie do tak odważnego działania, szczególnie po tym, co się ostatnio stało. Nie uważałam się w zupełności godna, a mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że dziewczyna obok mnie nadawała się do tego o wiele bardziej.

Mimo że znałam się na tym, poruszanie się, jakbym przeinaczyła się w cień, jakby otaczało mnie coś, z czego powstałam, nie było niczym nowym, ba, często łapałam się takich fuch, bo takie najbardziej mnie interesowały – bez zbędnego okrucieństwa, ani łamania dawno nakreślonych granic. Nie sądziłam jednak, że wtargnięcie do królewskiego zamku było w moich siłach.

Zadanie z pozoru nie było wymagające – wystarczyło dostać się do zamku jako kolejna z dziewcząt ubiegających się o rękę księcia, obeznać się w sytuacji tam panującej, sporządzić dokładne plany pomieszczeń, wydobyć jak najwięcej tajemnic, a następnie ogłosić, że ja i książę ze sobą kolidujemy i wkrótce potem wyjechać. Pozostawała jednak szansa, że od razu nas nie zaatakują. Nikt nie wiedział, skąd oni wyczuwają naszą „inność". Oczywiście istniały pewne znaki charakterystyczne dla magów, minimalnie wydłużone uszy czy, zazwyczaj, większe oczy, ale one zdarzały się także w ich gatunku. Jedyne, co było typowym wyznacznikiem magów, to znamię na prawym policzku, dokładnie na kości policzkowej, ale potrafiliśmy go bez problemu ukryć zaklęciem.

Moim ciałem mocniej zarzuciło, gdy powóz wjechał na dróżkę wyścieloną małymi kamieniami, jeszcze wilgotnymi od mgły. Lada moment mieliśmy przejechać przez Belgarię, najdłuższą rzekę nadziemną, przepływającą przez wszystkie krainy, a odtąd od zamku będzie nas dzielić tylko dwie godziny drogi.

Nie lubiłam długich podróży, często robiło mi się niedobrze, dlatego, kiedy już do nich dochodziło, udawałam się na spoczynek, ale teraz nie potrafiłam usnąć, nie wtedy, gdy jeszcze tego samego dnia będę musiała udawać zupełne przeciwieństwo siebie. Musiałam udawać, że nie wychowałam się wcale w okropnych warunkach, gdzie przepych czy wyrafinowane zachowanie nie miało miejsca bytu. Właściwie, za samo kupno drogo wyglądającego pojazdu i kilku pokaźnych sukni wykonanych z wielu warstw jedwabiu, gdzieniegdzie gustownie poprzypinanych, miałam pewność, że mogłam pozbawić kilka rodzin dachu nad głową. Rada zdecydowanie nie była łaskawa, dla dobra ogółu była w stanie poświęcić jednostki.

― Masz.

Podskoczyłam na słodki głos towarzyszki. Venya kurczowo zaciskała jedną dłoń na kolanie, a drugą wyciągnęła w moją stronę. Obrzuciłam lekko zaróżowioną twarz przydługim spojrzeniem, po czym spuściłam wzrok na przedmiot, który trzymała w ręce.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 07, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The shine of lifeWhere stories live. Discover now