Prolog

59 11 0
                                    

- A tego idioty nie ma jeszcze z powodu takiego, że?

Siedział bezmyślnie nad podręcznikiem od literatury, wertując strony i próbując chociaż pobieżnie przypomnieć sobie, co działo się na ostatnich zajęciach. Kiedy jednak jego uszu sięgnęła rozmowa prowadzona ławkę dalej, zaczął się jej bezwiednie przysłuchiwać.

- Nie będzie go dzisiaj, pisał do mnie wcześniej. - Ten głos należał do raczej postawnego Hunka, który zawsze sprawiał wrażenie człowieka pragnącego uszczęśliwić całą ludzkość. I gdyby to zależało od niego, jako metodę wybrałby prawdopodobnie porządny, pięciodaniowy obiad.

- No to fajnie, że chociaż do ciebie pisał. A powód jakiś podał? - Kolejna utrzymana raczej w opryskliwym tonie wypowiedź padła z ust Katie, czy też raczej Pidge, jak wolała być nazywana. Keith rozmawiał z nią całe trzy razy: podczas obowiązkowego przedstawiania się „każdy każdemu" w ramach zajęć integracyjnych na początku roku, kiedy stała zagradzając wejście do klasy i... cóż, chyba jednak rozmawiał z nią tylko dwa razy.

- Właściwie to nie bardzo. Ale mamy go nie tłumaczyć tym razem przed nauczycielami, podobno wiedzą. Jakieś sprawy rodzinne, czy coś takiego.

- I dobrze. Mam dosyć nadstawiania dla niego dupska, za którymś razem przejrzą te nasze krętactwa, bo ja Ci mówię, za grubymi nićmi to już szyte jest.

Koreańczyk wyłączył się po wypowiedzi chłopaka. Sformułowanie „sprawy rodzinne" sprawiło, że aż drgnął. Miał z tym same najgorsze wspomnienia, które jego mózg z ochotą właśnie postanowił wydobyć ze swoich zakamarków.

Bardzo cieszył się na pójście do szkoły. Jego ojca i tak często nie było, w końcu praca w straży pożarnej była dość absorbującym zajęciem, a mały chłopiec mógł dzięki temu zyskać zajęcie i przede wszystkim - nowych kolegów. Nie spodziewał się wtedy jeszcze, że pierwszy dzień zapamięta zupełnie inaczej, niż prezentowało się to w jego wyobrażeniach. W połowie dnia, podczas przerwy między zajęciami, kiedy to z zapałem opowiadał rudowłosemu Peterowi o motocyklu swojego taty, podeszła do niego wychowawczyni, prosząc go na chwilę na korytarz. Następnego dnia nie było go w szkole z powodu „spraw rodzinnych". Chodził tam jeszcze tylko do końca semestru. Potem wyprowadził się z nową rodziną zastępczą do innego miasta i innej podstawówki, gdzie przy przedstawianiu go nauczyciel powiedział, że Keith przeniósł się tu z „powodów rodzinnych". Niedopowiedzenie roku, albo wybitnie trafna diagnoza. Ciężko stwierdzić.

Dlatego kiedy usłyszał, że nieobecność Lance'a wynika ze „spraw rodzinnych", nie mógł powstrzymać myśli o tym, że wydarzyło się coś, co wydarzyć się nie powinno. Że to z pewnością coś, czego nie życzyłby nawet tak irytującej personie jak ten zadufany w sobie krzykacz.

Jednak kiedy Kubańczyk zaszczycił tę jakże szanowną placówkę edukacyjną swoją obecnością dwa dni później nic nie wskazywało na żaden dramat czy małą apokalipsę. Lance był dokładnie taki sam jak zawsze: głośny, nieznośny i z przerysowaną mimiką twarzy. Wszystko wydawało się tak normalne, że Kogane był skłonny uwierzyć, że jak zwykle w swoim pesymizmie założył najgorszy lecz nieprawdziwy scenariusz zdarzeń.

Gdyby tylko nie jedna drobna obserwacja.

Kiedy akurat nikt z grupki Lance'a na niego nie patrzył, ten się minimalnie zmieniał. Kąciki rozciągniętych w uśmiechu ust opadały na kilka milimetrów, oczy zmieniały kolor z przejrzystego błękitu na coś, co Keith określiłby jako „burzowo szary", a sam wzrok sugerował, że chłopak błądzi gdzieś myślami. A miejsce, w którym się dzięki tej wędrówce znalazł, nie jest szczęśliwe. Wciąż był uśmiechnięty, wciąż żartował i podrywał każdą napotkaną dziewczynę. Ale w chwilach takich jak ta przez jego twarz przemykał cień bólu, który rozpoznać mógł tylko Kogane.

Ale to nie była jego sprawa.

Więc nie zrobił nic.


// Ekhm. Generalnie jest to mój pierwszy fanfic opublikowany gdziekolwiek, także mam stresa, tak ciut ciut. Mam nadzieję, że przypadnie to komuś do gustu, bo opowieść mam już mniej czy więcej rozplanowaną całą, także tylko siadać i pisać, o ile znajdzie się ktoś do czytania tego ;) //

Cynia |Klance|Where stories live. Discover now