Rozdział 2

10 0 0
                                    

Dzień jak codzień. Wstałem jak zwykle zaspany, wlekajac sie z łóżka podreptalem w strone łazienki. Wziąłem szybko zimny prysznic by wrocic do żywych, osuszylem sie owijajac recznik wokół bioder i umylem żeby pastą wybielajaca. Spojrzalem mimo wolnoe na lustro stwierdzając , że wygladam bosko jak zawsze. Zadowolony ruszylem do pokoju ubierajac sie w garniak.

Schodzilem do kuchni by cos zjeść. Nasza gospodyni wstana juz zresztą bardzo wcześnie miala dla mnie przygotowane naleśniki z dżemem brzoskwiniowym i czarną mocną kawę z ktorej unosila sie parą gorącą. Stwierdziłem iż od początku wiedziala, ze zaspie.

- Dzień dobry Gabriello. - Przywitalem sie jak zwykle, a ta przerywajac zmywanie obrocila sie twarzą do mnie obdarowujac szczerym uśmiechem.

- Dzień dobry. - Po czym dalej robiła. Gabriella pracuje u nas od niedawna ale zdążyłem ją szczerze polubić. Mimo swoich lat była zwinna i szybka. W domu czasem bylo słuchać jej nucenie. Można powiedzieć , ze tchnela trochę zycia w ten zimny dom. 

Zjedzac odeszlem w milczeniu w stronę drzwi. Uderzyla we mnie fala zimna. Chcąc nie chcac zbliża sie juz zimna duzymi krokami. Wyciagajac szybciej zgarniete z pokoju kluczyki od auta odblokowalem samochód. Swoje kochane czarne jak smoła Audi. Ruszyłem czym prędzej łamiąc wszystkie przepisy. Zaparkowalem przed dużym budynkiem. Westchanlem na samą myśl , ze znowu musze tam iść. W końcu weszlem do budynku i kierowalem sie do windy. Każdy mnie witał, a ja tylko kiwalem głową. Będąc w windzie wybralem najwyzsze piętro. Ciągle byłem wściekły na Ojca , ze to ja musze zajmować sie firmą i byc szefem tutaj. Prowadziliśmy jedną legalną firmę architektoniczną. Byliśmy najlepsi mając najlepszych ludzi. 

Będąc w końcu na górze zobaczyłem sekretarkę. Ładną blondynek z brazowymi oczami o pięknych ksztaltach.

- Dzień dobry Szefie- Wstała i przywitała mnie pięknym uśmiechem. Odwzajnilem czyń odruchowo.

- Witaj cos dzis sie dzieje? - Spytalem, a ta szybko przewertowala kartki swojego dziennika.

- Nie. Dziś Pan ma wolne , jutro sa 3 spotkania.

- Dobrze. - Ruszylem do gabinetu. Dopiero zamykając dębowe drzwi i odwracajac zobaczylem siedzącą tyłem do mnie kobietę. Zdziwilem sie tym widokiem gdyż sekretarka mnie nie powiadomila, ze ktos czeka na mnie. 

Pewnym krokiem ruszyłem w stronę swojego biurka. Zasiadajac na krześle dopiero spojrzałem na owa osobę. Byla to kobieta o blond włosach i niesamowicie brązowych oczach. Miała na sobie dopasowany czarny płaszcz który podkreślaj jej duże piersi i chuda talię. Od razu można było powiedzieć że to bardzo zgrabna i piękna kobieta ale jedna rzecz niszczyła jej piękno. Przez lewo oko aż do połowy policzka szpecila ja blizna, nie za duża ale też do małych nie należała.
Chwilę tak ja obserwowałem a ona mnie. Głównie skupiłem się na jej oczach które wydawały się dziwnie znajome, patrzały na mnie z kpina i wyższością ale gdzieś w głębi kryła się tęsknota dla mnie nie zrozumiała.
Są jak jej oczy.
Szybko się skarcilem za te myśl i postanowiłeś w końcu przerwać ciszę.
- Kim jesteś i jak tu weszłaś? - Byłem spokojny i opanowany ale tylko na zewnątrz w środku się aż gotowałem szczególnie jak zobaczyłem jej kpiacy uśmiech.
- Hmm....- udała zmyślona zarzucając nogę na nogę. - Jak tu weszłam? Skorzystałam z chwili nie uwagi twoich ludzi.
Odparła nonszalancko ale w oczach grały jej ogniki rozbawienia.
Odepchnąłem się od biurka z wrażenia i nie dowierzania, że tak łatwo można ominąć moich ludzi.
Już ja im pokaże.
Warknąłem w myślach i wstałem. Chciałem już do niej podjeść ale uprzedziła mnie wyciągając broń i celując we mnie.
- Siadaj i bądź grzeczny a nic ci się nie stanie. - Zrobiłem co kazała. - Grzeczny piesek.
Zmarszczyłem  groźne brwi a wzrokiem jakbym był wstanie zabić już dawno by leżała martwa. Blondynka nic sobie z tego nie robiąc poprawiła się na siedzeniu dalej we mnie mierząc, całe jej rozbawienie szybko zniknęło jak się pojawiło.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie i znikam.
Nie powiem zdziwiłem się. Wchodzi do mojego budynki i mi grozi a chce tylko jedno pytanie zadać.
- Zgoda.
Sam się dziwię ze tak łatwo się zgodziłem ale miałem przeczucie ze lepiej jej nie drażnić i szybko to załatwić. Na wszelki wypadek zawsze mam broń przyklejona od spodu biurka i zarzucając nogę na nogę chcą sprawdzić czy dalej tam jest. Jakież było moje zdziwienie kiedy nie poczułem nic tylko pusta przestrzeń.
- Tego szukasz? - Spytała wyciągając broń z kieszeni płaszcza. Moja broń. - Ehh.. Jesteście tacy przewidywalni i tak mało ostrożni.
Mając teraz dwa pistolety wycelowane we mnie wstała obeszła moje biurko i zaledwie kilka centymetrów stanęła toż obok mnie. Swoją przyłożyła mi do skroni zaś moja broń do serca. Mierząc się chwilę wzrokiem zastanawiałem się jak wyjść z tej sytuacji cało, trawiąc jednocześnie jej słowa.
Co miała na myśli że jesteśmy przewidywali? Kogo konkretnie?
A te jej oczy? Są tak cholernie mi znajome. Ta ich głębia
Poczulem mocniejszy ucisk na skroni. Chcąc zwrócić moja uwagę tylko i wyłącznie na sobie.
- Gdzie Szef klanu ma?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 28, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mafia : OdrodzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz