Rozdział 1

16 1 0
                                    

Teiko  kroczył przez hol drogiego i eleganckiego pewnie. Czuł się jak u siebie widząc luksus. Na początku jak Ojciec kazał mu się interesować Klanem oni nie był zadowolony. To na jakimś spotkaniu próbowali go zabić, a na innym wziąć za zakładnika. Nie znosił być ofiarą. Postanowił to zmienić. Raz na jednym z licznych spotkań znowu grożono mu śmiercią. Było wiele ważnych osób na spotkaniu, a zły ciągle powtarzającą się sytuacją stwierdził , że słaby z niego pionek i nikt nie będzie za nim rozpaczać chęcią zemsty więć wyciągnął za marynarki zgrabny, lśniący SPS Pantera Blanca. Wymierzył i strzelił. Kula utknęła na środku czoła. Pasowała do widoku jego przerażonych oczu.

Jechał windą na najwyższe piętro. Myśl o wspomnieniach sprawiła, że na jego ponurej twarzy zagościł uśmiech. Teraz pokochał swoją robotę. Mógł zabijać kogo chciał, oczywiście pamiętał o rozwadze. Są granice zabijania.

Stanął przed mosiężnymi drzwi gdzie stali dwaj napakowani napastnicy. Jeden z nich otworzył drzwi przed nim.

- Szef już czeka na Pana. - Powiedział gdy przez nie przechodziłem. Oczom pokazał mu się pięknie przyozdobiony pokój w nowoczesnym stylu. Na środku stał długi ciemny stół. Usiadł na jego początku, zaś po drugiej siedział inny mężczyzna. Był wysoce ustawiony, tak jak jego Ojciec. Obok zaś dwóch ochroniarzy.

- Rozumiem , że masz to czego chce?- Mosiężny głos rozbrzmiał. Jego wzrok wiercił jego.

- Oczywiście. - Odparłem i wyciągnąłem pakunek  z drugiej strony marynarki. Położyłem na stole, a nagle za moich pleców wyłonił się inny z jego pachołków i wziął pakunek rozcinając go szybko. Biały proszek lekko wyszedł, a ten go posmakował. Kiwnął głową do szefa na znak, że wszystko się zgadza i odszedł.

 - Dajcie mu teczkę. - Drugi osiłek tak samo wyłonił się znikąd i dał mi otwartą teczkę. - Miło się robi z wami interesy. 

Oznaczało to że już mam sobie iść. Wstałem z krzesła gdy nagle rozbrzmiał trzask robitej szyby i huk opadającej głowy na stół. Szef Gani został zamordowany. Szybko mnie wyproszono z pomieszczenia i wywalono na korytarz. 

Ruszyłem wolnym krokiem zastanawiając się kto chciał jego śmierci i czemu jego nie podejrzewali o to? Choć z drugiej strony sto razy inaczej by to rozegrał gdyby miał to zrobić.


Dom oni


Wróciłem do domu i przekazałem wszystko Ojcu. Ten machnął na mnie ręką bym odszedł zastanawiając się głęboko nad tą sprawą. Skierowałem swe kroki do pokoju by w końcu odetchnąć. Położyłem się w końcu na łóżku i poczułem jak moje mięśnie się rozluźniają. Będąc biznesmenem, no dobra prawie Szefem byłem cały w napięciu. 

Przetarłem spocone czoło nawet nie wiedząc od czego. Spojrzałem na lewo . Mieściło się tam biurko,  a na nim zdjęcie. Przedstawiało ono zdjęcie dziewczyny z przed kilku lat. Dziewczyny którą kochał kiedyś. 

Mafia : OdrodzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz