🎃 Jestem Lauren

1K 106 6
                                    

Kiedy się budzę, na zegarku widnieje godzina dwudziesta czwarta piętnaście. Wzdycham cicho, przeciągając się lekko i siadam na łóżku. Podskakuję przestraszona, zauważając w progu dziewczynę, siedzącą w bujanym fotelu. 

- K-kim j-jesteś? - jąkam cicho, spoglądając prosto w jej błyszczące zielenią oczy. 

- Jestem Lauren - uśmiecha się życzliwie i wstaje, a potem siada obok mnie. Odsuwam się lekko, a szatynka marszczy brwi. - Mnie akurat nie musisz się bać - chichocze cicho, drapiąc się w kark. Kiwam głową, zagryzając wargę. - Będziemy dzielić razem pokój, Camila. Aż sama się zdziwiłam. 

Ponownie tylko jej przytakuję, zastanawiając się skąd zna moje imię, ale domyślam się, że każdy w zamku już je zna. 

- Zawsze tak mało mówisz? - muska palcami moją dłoń, ale odskakuję od niej, ponieważ czuję przepływający przez moje ciało prąd.

- Yeah - jąkam cicho, odsuwając się na sam koniec łóżka. - Zazwyczaj jestem cichą osobą.

Lauren patrzy na mnie uważnie, ale nie komentuje tego w żaden sposób, za co jej dziękuję. Nie sądzę, żebyśmy znalazły tematy do rozmów, zważając na okoliczności. Chociaż dziewczyna wydaje się sympatyczna, to i tak za bardzo jej nie ufam.

Kiedy tylko zielonooka się odwraca, korzystam z okazji i idę do łazienki. Tam zamykam się na klucz i opieram o umywalkę, oddychając głęboko. Czułam strach, cholerny strach, ale zarazem znikał on przy Lauren. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, lecz byłam gotowa zaufać dziewczynie. Kto wie, może razem udałoby nam się uciec?

- Camz? - stuka lekko w drzwi. - Wszystko dobrze? Tak nagle uciekłaś...

- Tak, tak - mruczę w pośpiechu. Odkręcam wodę i przemywam twarz, chcąc odświeżyć trochę umysł. Muszę jak najszybciej wymyślić plan ucieczki.

Chwilę później wychodzę z pomieszczenia, stając oko w oko z dziewczyną. Zieleń jej tęczówek lekko mnie hipnotyzuje, ale otrząsam się w porę.

- Wszystko dobrze? - kiwam głową, wymijając ją i siadając na łóżku. - Śniadanie jest już gotowe - mruczy, obserwując mnie uważnie. Znowu przytakuję, nie odzywając się ani słowem. Kiedy zauważam jej wyczekujące spojrzenie, wzdycham cicho.

- Za chwilkę przyjdę, muszę jeszcze wziąć prysznic - drapię się w kark. Dziewczyna marszczy brwi, spoglądając mi w oczy.

- Poczekam na ciebie w jadalni - uśmiecha się przyjaźnie. - Ale przyjdź szybko, bo wiedźma nie lubi, gdy ktoś się spóźnia.

Przytakuję jej, a potem znowu wracam do łazienki, zachowując przy tym pozory. Czekam kilka minut, zanim słyszę zamykające się drzwi. Wtedy oddycham z ulgą i wychodzę do pustego pokoju. Chwilę się po nim kręcę, ale nie znajduję tam nic sensownego.

***

Kiedy idę do jadalni, nie zauważam nigdzie Lauren. Wiedźma z gracją krąży po pomieszczeniu, gotując coś w swoim kotle. Pewnie kolejna ofiara.

- Moja złociutka perełka - uśmiecha się szeroko na mój widok, znowu bardzo szybko zjawiając się przy moim boku. - Czekałam na ciebie, myszeczko - przejeżdża palcem wskazującym po moim policzku, na co przełykam ciężko ślinę. - Zapraszam do stołu.

- Mojej przyjaciółki nie będzie? - zajmuję posłusznie miejsce, bawiąc się nerwowo palcami.

- Już jadła - kobieta wlepia we mnie swoje zielone spojrzenie, a jej uśmiech się poszerza. Kiwam lekko głową, a potrawa przede mną wygląda na bardzo pyszną.

Niepewnie zaczynam jeść i jak się okazuje dostałam normalne ludzkie jedzenie. Spodziewałam się, że czarownica wrzuci tam truciznę albo zaczaruje to jakoś.

- Widzisz, myszko - znowu przejeżdża palcem po moim policzku. - Nie musisz się mnie bać. Dopóki będziesz oczywiście grzeczna.

Przytakuję jej jedynie i zaczynam się zastanawiać, gdzie mogła się podziać Lauren?

Baby, I'm witch || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz