🎃 Domysły

949 102 0
                                    

Doganiam Lauren dopiero w korytarzu i równam z nią krok. Dziewczyna wygląda jakby była pogrążona we własnych myślach, dlatego nie odzywam się ani słowem. Mam możliwość przyjrzeć się uważnie zamkowi, co tak naprawdę wprowadza mnie w zachwyt.

- Idziemy rozwieszać lampiony i wycinać dynie - mówi nagle zielonooka, patrząc na mnie uważnie. Wzruszam ramionami, uśmiechając się lekko.

- Nie wiem, czy jest w tym dobra - drapię się w kark. - Nigdy tego nie robiłam.

- Damy radę - chichocze cicho, puszczając mi oczko. - Pomogę Ci ze wszystkim.

Wychodzimy na zewnątrz, gdzie czekają już Dinah z Normani. Blondynka wygląda na rozpromienioną, a czarnoskóra nawet nie spuszcza z niej oka. Ile bym dała, żeby Lauren tak na mnie patrzyła... Czekaj, skąd mi się to wzięło?

- Gotowe? - szatynka uśmiecha się do mnie, a kiedy podaje mi nożyk, nasze dłonie się stykają. Po raz kolejny czuję ten cholerny prąd, który przeszywa całe moje ciało.

- Zdecydowanie - odwzajemniam uśmiech, a Dinah spogląda na nas podejrzliwie. Kręcę lekko głową, a swój wzrok zwracam ku Lauren i ruszam razem z nią na pole.

- Potrzebne są nam cztery dynie, żeby ustawić je przed wejściem do zamku. Potem powiesimy lampki i będzie gotowe - mówi dziewczyna, cały czas na mnie zerkając.

- Już się robi, szefowo - drażnię się z nią. Szatynka nie komentuje tego w żaden sposób, ale widzę jak kąciki jej ust drgają ku górze.

Uwijamy się z tym sprawnie i na szczęście nie spotykamy żadnych gnomów. Musiały przestraszyć się wcześniej i po części mam nadzieję, że już nie wrócą. Nie chcę, żeby Lauren znowu się coś stało.

- Widziałaś gdzieś dzisiaj czarownicę? - próbuję przerwać ciszę między nami, a Lauren wyraźnie się spina na wzmiankę o kobiecie. Kręci głową, chowając ręce do kieszeni i unosząc barki w górę.

Wzdycham cicho i wchodzę na drabinę, by zawiesić lampiony. Na szczęście wykonane są z lekkiego materiału i kształtem przypominają duchy oraz wampiry.

Wieszam je powoli na haczykach, czując jak drabina porusza się niestabilnie przy każdym moim najmniejszym ruchu. Unoszę się lekko na palcach, by móc swobodnie sięgnąć do ściany, ale wtedy tracę grunt pod nogami. Zamykam oczy przygotowując się na upadek, ale jedyne, co czuję to mocno oplatające mnie ramiona.

Niepewnie podnoszę powieki i napotykam na sobie wzrok Lauren. Dziewczyna trzyma mnie w swoim żelaznym uścisku, patrząc na mnie łagodnie. Widzę chwilowe zawahanie, ale zaraz potem muska ostrożnie moje usta w przypływie chwili. Oddaję słodką pieszczotę, wplatując palce w jej włosy.

Pocałunek trwa zaledwie kilkanaście sekund, zanim szatynka opuszcza mnie na ziemię, odsuwając się lekko.

- Przepraszam - mruczy wyraźnie zmieszana, drapiąc się mocno po karku. Nawet na mnie nie spoglądając, odchodzi szybkim krokiem. Czuję na wargach miętę. Cholerną miętę.

Pozostał jedynie smak jej ust.

Baby, I'm witch || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz