Ja już do końca zwariowałem
choć zawsze się starałem
Ja już do końca zwariowałem
po prostu nie wierzę że aż tak skopałem
i mimo iż mówisz żebym wytrzymał aż przejdzie
to jednak w październiku też może być czerwiec
a niesie tylko cierpienie i to z własnej głupoty
spuszczają mą trumnę, głupiego miernoty
umiera ma dusza wciąż torturowana
nie ma wybawienia, nie ma szatana
Boga też już dawno nie widziałem
po co ja tamtego dnia w ogóle wstałem
mogłem nie wstać, leżeć, odpuścić
zostać w domu, losu nie kusić
Anieli powiedzcie, jak ja się mogłem tego dopuścić
Ja już do końca zwariowałem
choć zawsze się starałem
Ja już do końca zwariowałem
poważnie, okrutnie i strasznie zgłupiałem
ale nawet szansy by się wytłumaczyć nie miałem
wybacz mi, proszę, już nigdy więcej
niech na mej drodze nie staje czerwiec
miesiąc pożogi i okrucieństwa
w tym miesiącu brak bezpieczeństwa
i wypadł w październiku akurat
a co z planami, gdzie moje nadzieje
poległy w grobie, co się ze mną dzieje
przyjdzie kiedyś i na mnie pora
jeszcze trzy dni przede mną męki
umarłych jęki, piekielnej udręki
Ja już do końca zwariowałem
choć zawsze się starałem
Ja już do końca zwariowałem
dopiero w niedzielę przyjdzie zbawienie
w sobotę czyściec, na drodze do celu ostre kamienie
nie wiem czy dojdę, ale muszę zobaczyć
muszę się w końcu odwagą odznaczyć
by bronić tego co najważniejsze
by odzyskać to co najpiękniejsze
najświętsze i najważniejsze
i by plan listopadowy
nie wymagał wymiany na nowy
Ja już do końca zwariowałem
choć zawsze tak się starałem
Ja już do końca zwariowałem
przecież ja racji nigdy nie miałem
do reszty już chyba oszalałem
to moja wina że zwariowałem
wybacz nie chciałem, nie chciałem
nie chciałem
nie chciałem
nie chciałem
nie chciałem
wybacz
ja naprawdę...
nie chciałem
CZYTASZ
Jak to jest być, na własnym pogrzebie?
PoesíaKolejne moje wiersze, i te starsze i te nowsze, ostregam więc przed wachaniami jakości(to mi chyba w nawyk wejdzie)