Rozdział 1

313 9 2
                                    

Pandoria to miejsce zawsze było i będzie moim domem. Kochałam Pandorię, ale pewnego dnia musiałam ją opuścić. Miałam do wyboru miłość do mojego domu albo do pewnej osoby, wybrałam jego. Wszystko zaczęło się pewnego razu, kiedy byłam jeszcze dzieckiem.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Mama jak zwykle do jedzenia dała te gorzkie owoce. Musiałam je zjeść, bo inaczej nie pozwoli mi wyjść. Gdy na talerzu nic nie zostało postanowiłam iść.
- Zee dokąd idziesz? - zapytała moja mama z dziwnym wyrazem twarzy. Nie mogłam jej powiedzieć,że idę na klif bo bym nigdy już nie wyszła z domu.
- Mamo ja tylko idę pobawić się z koleżanką- odpowiedziałam jej takim tekstem, ale nie wiem czy mi uwierzyła. W Pandori nie znałam nikogo innego oprócz mnie i rodziców.
- Dobrze idź, lecz uważaj na siebie i niezbliżaj się do krawędzi - Pozwoliła mi,ale z tym klifem to trochę przesadzała.
Już wychodziłam kiedy znowu krzyknęła na mnie.
- A i jeszcze jedno załóż maskę, pamiętaj o tym aby jej nie zdejmować, oraz trzymaj się zdala od nieznajomych.
Popatrzyłam na nią i założyłam tą głupią maskę.
Gdy tylko doszłam na klif patrzyłam w dół. Jeden krok dalej i mogę spaść w przepaść. Często zastanawiałam się co by było gdybym spadła. Czy nigdy niespadłabym na ziemię? Ale czy patrzenie w przepaść Pandorii ma sens ? Robiłam to zawsze nie miałam rodzeństwa ani przyjaciela, który mógłby się ze mną pobawić. Tutaj więkość ludzi się ukrywała, ale ja nigdy nie wiedziałam dlaczego. Długo siedziałam w milczeniu wplatając w warkocz pandoriańskiego kwiata. Moje włosy były bardzo jasne można powiedzieć, że białe. Mama zawsze mi mówiła, iż są inne od tych,które ma większość osób w Pandorii. Również unikatowe były moje oczy zwyle inni mieli zielone albo niebieskie, a moje ? Moje były fioletowe co sprawiało, że byłam wyjątkowa. Poruszyłam trochę głową do przodu i kwiatek spadł mi w przepaść, oglądałam jak powoli znika za różowym pyłem. Miałam nadzieję,że kiedyś takiego dostanę gdy dorosnę. Zwyczajem w Pandorii było podczas oświadczyn dziewczyna dostawała tego kwiatka od narzeczonego i wplatała go we włosy na ślub. Widziałam go u mojej mamy, gdy na niego patrzyłam wiedziałam , że może ja takiego kiedyś będę mieć. Nagle coś szturło mnie w plecy. Odwróciłam się i to co zobaczyłam zaskoczyło mnie. To był koń pandoriański ! Ale co on tu robił, przecież one są dzikie. Wyciągnęłam rękę do niego, ale uciekł. Natychmiast wstałam i pobiegłam za tym koniem. W połowie drogi znikł mi z oczu. Już miałam wracać kiedy usłyszałam jego zrżenie. Biegłam ile miałam sił tak jakby coś kazało mi tam iść. Gdy dotarłam na miejsce, z którego dochdził. Zobaczyłam tam coś niezwykłego. Na środku stał chłopak a obok niego ten koń. Pomimo tego , że jest bardzo wysoki też był dzieckiem jak ja. Głaskał konia pandoriańskiego ale jak ? Stałam zapatrzona w niego, kiedy się na mnie obejrzał. W jego oczach było coś bardziej niezwykłego niż w moich. Jego spojrzenie sprawiło,że zdjełam maskę. Patrzyliśmy sobie w oczy stojąc sztywno. Kiedy ciszę przerwało jego pytanie
- Kim ty jesteś ?

C.D.N rozdział był krótki ale następny jest dłuższy.

Zee moc jest w NasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz