Rozdział 1: Układ

318 32 2
                                    


Krople wody stukały o chodnik, kiedy szedł przez obskurne ulice najgorszej z dzielnic miasta. Stare budynki wbijały się w szare niebo niczym mroczny pomnik minionej epoki, epoki przemocy i bezprawia. Hawks może i nigdy by nie przyznał przed ludźmi, ale to gdzieś tu, w jednym z takich na wpół zniszczonych bloków się wychował. To naprawdę ironia, że Dabi chciał się spotkać w takim miejscu. Chociaż faktycznie, ciężko było sobie wyobrazić poszukiwanego przestępcę spacerującego swobodnie ulicami miasta. Tutaj na pewno większość chowała się po mieszkaniach, a ci, którzy raczyli wyjść na zewnątrz, nie przejmowali się obecnością złoczyńców, nawet o takiego kalibru. Nikt też na szczęście nie zastanawiał się, co właściwie robi tu bohater numer dwa w Japonii. Było dosyć chłodno, więc schował ręce do kieszeni. Rozłożone, potężne skrzydła nieco chroniły go przed deszczem, ale rozmokłe pióra też nie były najprzyjemniejszym uczuciem na świecie. W końcu po krótkim marszu przez puste ulice, znalazł miejsce wskazane na notatce, którą trzymał w dłoni. Motel. Świetnie. To wyjaśniało dodatkowy numerek na kartce. Zapewne numer pokoju.

Hawks wszedł do środka, nie musiał się rozglądać, by zobaczyć zacieki na ścianach i złażącą tapetę. Tutaj na pewno nikt nie pytał o dane osobowe wynajmującego pokój. Chociaż fakt, był nieco ciekaw tożsamości Dabiego i liczył, że może byłby sposób dowiedzieć się o nim choćby i fałszywych informacji z recepcji. Teraz jego nikła nadzieja przepadła zupełnie. Za ladą siedział mężczyzna w średnim wieku, nogi założył na blat i zdawał się kompletnie ignorować obecność przybysza, czytając gazetę. Zza niej sączyła się cienka nitka dymu. Pewnie palił papierosa, na co wskazywał również nieprzyjemny smród.

– Przyszedłem do pokoju 406 – rzucił Hawks w stronę mężczyzny, chowając swoje skrzydła. Krople wody skapnęły na dywan z powygryzanymi dziurami. Może nikomu nie będzie go żal. Mężczyzna za ladą spojrzał na niego z wyrzutem, ale chyba raczej za zawracanie mu głowy. Machnął ręką. Hawks uznał, że to by było na tyle, chociaż kiedy skierował się do klatki schodowej, poczuł na sobie jeszcze badawczy wzrok.

– Nie moja sprawa – usłyszał za sobą. Skrzydła nie były dosyć niezwykłym quirkiem, Hawks po prostu zbyt często pokazywał się publicznie, by ludzie go nie rozpoznawali. Westchnął cicho. Tyle z anonimowości. Mógł tylko mieć nadzieję, że faktycznie recepcjonista nie będzie się wtrącał. W sumie w najlepszym wypadku pomyśli, że Hawks przyszedł tu za tropem poszukiwanego przestępcy. Co właściwie tak dalece nie odbiegało od prawdy.

Pokój 406 znajdował się na czwartym piętrze. Hawks podejrzliwie przyjrzał się klamce. Wyglądała na lekko przypaloną. To musiało być tutaj. Zapukał. Chwilę zajęło, nim wreszcie drzwi się otworzyły, mało go przy tym nie uderzając.

– A, to ty – jego oczom ukazał się Dabi, jak zwykle przerażający przez swoją lekko zgarbioną sylwetkę i miejscami siną skórę, która wyglądała jakby została doczepiona do jego ciała, zszyta wraz ze zdrową. Hawks poczuł dreszcz na plecach i wcale nie miał on wiele wspólnego z mokrymi skrzydłami. Ledwo był w stanie odwzajemnić chłodne spojrzenie przymrużonych, lodowato niebieskich oczu. Zahipnotyzowały go na tyle, że dopiero po chwili zauważył wilgotne włosy i krople wody spływające po ramionach. Najprawdopodobniej przerwał Dabiemu prysznic, bo ten nie zdążył nawet założyć koszulki.

– Nie sądziłem, że przyjdziesz tak szybko – rzucił jeszcze, odsuwając się od drzwi, widocznie zapraszając Hawksa do środka, choć nie tyle słowami, co samym gestem. – Lubię takie posłuszne... Gołąbki.

Jego twarz wykrzywił grymas, prawdopodobnie uśmiech, zadowolenie z własnego żartu. Hawks nawet na chwilę nie zmarszczył brwi, minął go w progu i rozgościł się w ciasnawym, motelowym pokoju. Nie trzeba było mu nic mówić, sam opadł na krzywe, bujające się krzesło przy stole, oparł się o jego oparcie ramieniem i obserwował jak Dabi zagląda do szafy bez większego skrępowania. Teraz widział pełną okazałość sinych blizn na jego ciele, sięgały o wiele dalej, niż Hawks by podejrzewał, ale kończyły się na łopatkach. Dolna część pleców pozostawała zdrowa.

BNHA || ZombifiedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz