To trwało ułamki sekund. Dabi opuścił głowę bezwładnie, ale nadal walczył o oddech. Widocznie tracił kontrolę nad swoim ciałem, działo się z nim coś niedobrego. Łapczywy wdech. Niedbały, pospieszny wydech. I znowu. Wdech, wydech. Hawks nie miał pojęcia, o co chodzi i w pierwszym odruchu zebrał się do walki, usiadł prosto, cały spięty, skrzydła rozpostarte wypełniały połowę pokoju. Słyszał już o złoczyńcach, korzystających z trującego gazu. Skąd mógł wiedzieć, czy nie byliby w stanie w podobny sposób zranić ich obu, byleby tylko go dorwać. Szczerze nie do końca rozumiał pozycję Dabiego w Lidze, nie znał jego wagi dla przeciwnej strony. Mogliby równie dobrze zrobić z niego kozła ofiarnego. Skoro jednak minęła chwila i nie poczuł w sobie żadnej zmiany, raczej nie chodziło o atak na nich obu.
Po wstępnym niepokoju, podniósł się z krzesła, kucnął przy mężczyźnie, który dalej nie wyglądał najlepiej. Lata pracy bohatera nie pozwoliły mu po prostu wyjść i go zostawić, nieważne, jak bardzo nie chciał tam być. Oparł dłoń na jego kolanie, popatrzył w nieobecne, niewidzące oczy. Po zaczerwienionej skroni spływał obficie pot. Wystarczyło przesunąć dłoń w górę, na klatkę piersiową, by usłyszeć przyspieszone bicie serca, a potem wyżej, by poczuć, jak rozpalone było czoło złoczyńcy. Nawet przez rękawiczkę wyczuł wyraźne ciepło. W tej chwili jednak jego ręka została gwałtownie odtrącona. Dabi powoli dochodził do siebie, a na pewno wracała mu świadomość. Paniczny oddech jednak wciąż rozbrzmiewał głośno w całym pokoju.
– Idź – rzucił krótko, bo tylko tyle zdołał wysapać. Hawks nawet nie drgnął. Dalej kucał przy nim, nieco przejęty losem swojego kontaktu. Na pewno nie powinien go teraz opuścić. Dabi wyraźnie mu nie ufał, musiał jakoś wkupić się w jego łaski, zbliżyć się do niego. Ta sytuacja wydawała się wręcz idealną okazją na zawiązanie bliższej relacji.
– Nie mogę cię zostawić w takim stanie – zaprotestował cicho. Nie był lekarzem, ale rozpalone czoło mówiło jasno, że może to być gorączka. Zresztą inne objawy też na to wskazywały. Teraz z tak bliska zauważył jeszcze jak poranione dłonie oparte o uda, nadal drżały. – Wiesz, co ci jest? – spytał Dabiego, który zachowywał się jakby to wcale nie był pierwszy taki atak w jego życiu. Chyba najlepiej zacząć zatem od próby rozmowy.
– Hipertermia – ku swojemu zdziwieniu od razu uzyskał zdawkową odpowiedź, ale powiedziała mu ona dostatecznie dużo, by mógł zareagować odpowiednio. Nie potrzebował nawet następnych słów, wiedział już, co powinien zrobić. – W lodówce jest lód, przynieś.
Głos Dabiego był zachrypnięty od zadyszki, jaką wciąż miał, a mimo to rozkaz brzmiał groźnie. Hawks nie zamierzał oponować, przynajmniej na razie. Posłusznie wstał i zajrzał do niewielkiej lodówki w kącie pokoju. Jej zawartość okazała się uboga. Cały worek kostek lodu i parę piw. I butelka z wodą. Nic poza tym. Tak, jakby właściciel był doskonale przygotowany na obecną sytuację. Bohater zmarszczył brwi w lekkim zamyśleniu. Teraz był wręcz przekonany, że to nie przydarzyło się po raz pierwszy. Czyżby przegrzanie organizmu było naturalnym następstwem nadużycia Daru? Starał się przypomnieć sobie przyczyny hipertermii. Za długie siedzenie na słońcu... Jedno spojrzenie za okno uświadomiło mu, że to niemożliwe przy ostatnich deszczach. Gorąca kąpiel... Właściwie Dabi brał prysznic przed jego przyjściem. Może jednak to było przyczyną. Jemu samemu zdarzało się drzemać w wannie od czasu do czasu.
– Co, spałeś w wannie? – zażartował, wyciągając torbę z lodem. Musiał podzielić go na jakieś mniejsze okłady, ale jedyne, co przychodziło mu do głowy to użycie ubrań Dabiego. Bez pytania przydźwigał ładunek do szafki, z której wydobył parę koszulek. Zawinął w nie po garści kostek. Kiedy wrócił wzrokiem do łóżka, zastał Dabiego wyciągniętego na nim. Jego pierś unosiła się szybko i opadała wraz z przyspieszonym oddechem.
CZYTASZ
BNHA || Zombified
FanficUwaga! Zawiera istotne spoilery z mangi Boku no Hero Academia (do rozdziału 191). Hawks miał współpracować z Ligą Złoczyńców jednie celem odkrycia zdrajcy w Liceum U.A.. Nie podejrzewał jednak, że jego kontakt, Dabi, mimo swojego odpychającego wyglą...