Księga węchu: O bogu i mordercy

24 1 0
                                    

Kolejny szary dzień mijał w zatłoczonym mieście. Ludzie mijali się, jak zwykłe przedmioty byle nie wpaść na siebie nawzajem. Wszyscy w tłumach zawsze wyglądali tak samo, nawet pewien Bóg Niczego się nie wyróżniał. Może się wydawać po tytule, że nic nie reprezentował, lecz to nie jest prawda. Reprezentował dokładnie nicość. Był jednym z najpotężniejszych bogów, jacy chodzili po Ziemi. Mógł mieć dosłownie wszystko, czego by sobie zażyczył. Jednak to wszystko było dla niego niczym i stąd też jego tytuł. Jedyne, co posiadał to nałóg i sługa, z którym właśnie szedł ulicami owego miasta. Sięgną do kieszeni spodni, by wyjąć papierosy, lecz znalazł tam jedynie pustą paczkę. Nie rozumiał, dlaczego zostawił sobie w kieszeni opróżnione opakowanie zamiast kupić nowe. Jedyne, co mu pozostało to wysłać swojego sługę do sklepu po nie.

- Ej, morderco - zwrócił się do sługi. - Idź mi kup fajki - powiedział nawet na niego nie patrząc.

- Wiesz, że mam imię? - odpysknął o wiele wyższy mężczyzna. - Przestań w końcu palić. Śmierdzisz strasznie - dodał.

- Zamknij się i kup mi je w końcu - syknął zirytowany lekko. - Przez ciebie i tak tego nie czuję - dodał z wyrzutem.

- Te, co zawsze? - westchnął tylko nie chcąc wdawać się w kolejne bezsensowne dyskusje.

- Tak - odpowiedział. - Zejdź mi już z oczu - dodał czując powoli coraz większą potrzebę zapalenia.

- Nie denerwuj się tak. Już idę - rzekł i wszedł do najbliższego sklepu, a na pożegnanie pokazał mu środkowy palec.

- Cholerny potwór - przeklną pod nosem i oparł się plecami o ścianę owego sklepu.

Przypatrywał się ludziom w tłumie i w pewnym momencie dostrzegł najpiękniejszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek widział, a żył już tysiące lat na tym świecie. Miała krótkie, brązowe włosy i bladą cerę, a w dłoni trzymała parasolkę chroniącą przed słońcem. Wyglądała na 20 parę lat. Nie był w stanie oderwać od niej wzroku. W pewnym momencie ona się odwróciła, spojrzała czarnymi oczami w jego stronę i uśmiechnęła się. Ta chwila trwała tylko sekundy, a wydawało się jakby lata. Nie zauważył nawet momentu, w którym ona już dawno poszła. Dopiero morderca, który uderzył go otwartą dłonią w tył głowy, obudził go z transu.

- Co ty cholera jasna robisz?! - krzyknął odwracając się do niego i złapał się za tył głowy.

- Gapiłeś się gdzieś i nie odpowiadałeś, jak do ciebie mówiłem, więc użyłem siły. Nie musisz dziękować - odpowiedział spokojnie. - Trzymaj - rzekł i podał mu paczkę papierosów.

- Przez ciebie zgubiłem ją - syknął w jego stronę.

- Kogo? - spytał, marszcząc brwi.

- Najpiękniejszą dziewczynę, jaką widział ten świat! - odpowiedział. - Musisz ją znaleźć.

- Niby, po co? Wykorzystasz ją tylko i porzucisz. Może nawet nie w jednym kawałku.

- Od kiedy ty dbasz tak niby o ludzi, co? - spytał wyjmując papierosa z opakowania. - Czyżby nasz sławny morderca miał jednak serce? - dodał złośliwie.

- Po prostu żal mi wszystkich, którzy już mieli i będą mieli z tobą do czynienia - odpowiedział zapalając papierosa niższemu.

- Rób, co mówię. Jesteś w końcu moim sługą - powiedział patrząc na niego z bezbrzeżną pogardą.

- W którym kierunku poszła? - westchnął cicho.

- Taka postawa mi się podoba - zaśmiał się. - Tam poszła - powiedział wskazując kierunek. - Wróć za parę dni i powiedz mi wszystko, czego o niej się dowiedziałeś. - dodał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 19, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Broken GodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz